100-lecie powrotu do Polski - Tuchola 1920 - 2020

Kalendarium "Okno do wolności" (1918 - 1920)

Poniżej zamieszczamy cykl artykułów poświęconych historii Polski od okresu zaborów do odzyskania niepodległości z uwzględnieniem dziejów powiatu tucholskiego. Teksty te są publikowane w pierwszej kolejności na łamach Tygodnika Tucholskiego.

Autorem kalendarium jest dr Paweł Redlarski.

 cz. I

Gdy fala rewolucyjna dotarła do garnizonu obozu tucholskiego

Pierwszy akt, który finalnie przyczynił się do usunięcia Polski z mapy Europy, rozpoczął się w 1772 r. Trzy mocarstwa – Austria, Prusy i Rosja – podzieliły pomiędzy siebie część terytorium Rzeczypospolitej. Prusy Królewskie (bez Gdańska i Torunia), których częścią był powiat tucholski na mocy patentu króla Fryderyka II z 13 września 1772 r. zostały wcielone do Prus. Ziemie te najdłużej znajdowały się pod panowaniem obcego mocarstwa. Musiało minąć 148 lat, aby Tuchola i okolice ponownie weszły w skład państwa Polskiego. Miało to miejsce w styczniu 1920 r.

Już od pierwszych dni samorząd miejski utracił swoją autonomię i został podporządkowany kontroli państwowej. Podporządkowanie miejskich finansów pruskiej administracji miało swoje dobre strony. W okresie pruskiego panowania Tuchola odnotowała wielki skok cywilizacyjny. To wtedy powstały budynki użyteczności publicznej, z których do dzisiaj korzystamy. W chwili włączenia do Prus w Tucholi było zaledwie 100 domów i liczyła 419 mieszkańców. Czynnikiem sprzyjającym urbanistycznemu rozwojowi miasta były dwa pożary z 1781 r. i 1811 r. Dawne drewniane domy pokryte strzechą zastąpiły nowe budynki o ścianach murowanych lub z muru pruskiego kryte dachówką lub gontem. Zauważalny wzrost liczby nieruchomości nastąpił w drugiej połowie XIX wieku, jednakże dopiero początek XX wieku przyniósł swoisty boom budowlany. Oprócz domów mieszkalnych powstawały również budynki użyteczności publicznej, te które przetrwały w większości zachowały swój pierwotny charakter: sąd (1869 r.), kościół ewangelicki (1838 r.), synagoga (1843 r.), wielowyznaniowa szkoła miejska (1878 r.), seminarium nauczycielskie (1880 r.), linia kolejowa i „stary” dworzec kolejowy (1883 r.), poczta (1892 r.), rzeźnia miejska (1892 r.), gazownia miejska (1903 r.), inspektorat szkolny (1906 r.), budynek starostwa - obecnie urząd miejski – (1912 r.), „nowy” dworzec kolejowy (1914 r.). W drugiej połowie XIX wieku rozpoczął się także proces brukowania ulic, które od 1877 r. otrzymały nowe nazwy urzędowe - część z tych nazw nie zmieniła się do dzisiaj. Rozbudowane zostały także drogi powiatowe z Tucholi w kierunku Chojnic (1857 r.), Motyla (1859 r.), Pamiętowa, Woziwody, Plaskosza.

Rozwój miejskiej infrastruktury nie może nam przesłonić najistotniejszej rzeczy dążeń państwa pruskiego do całkowitego zgermanizowania obszaru włączonego w jego granice. Pomorze Nadwiślańskie było i jest terenem, na którym od wieków stykały się różne kultury i narodowości. Przełomowym momentem dla kształtowania się polskiej świadomości narodowej w okresie zaboru pruskiego był rok 1848 i tzw. „Wiosna Ludów”, która przetoczyła się przez Europę.

W 1848 r. w Berlinie powstało stowarzyszenie o nazwie Liga Narodowa Polska. Miała ona na celu skupić „w jedno ognisko sił moralnych i materialnych, tak w kraju jak i zagranicą do jawnego i legalnego działania na korzyść narodowości polskiej”. Głównym obszarem jej działalności było zakładanie bibliotek z polską literaturą. Jednym z najaktywniejszych działaczy Ligi Polskiej był Józef Janta-Połczyński. Właściciel ziemski z Wysokiej był wielkim filantropem, założycielem i ofiarodawcą wielu bibliotek parafialnych na Pomorzu. Swój majątek przeznaczał na zakup książek, które trafiały także do emigrantów w obu Amerykach. Fundował stypendia dla chłopców z ubogich rodzin, aby mogli zdobywać wykształcenie w najlepszych szkołach. Sam przygotowywał ich do egzaminów wstępnych. Przez swoją działalność na Pomorzu był postrzegany jako wielki patriota, który pomimo swego majątku prowadził bardzo skromne życie.

Władze pruskie widziały ogromne niebezpieczeństwo w procesach zmierzających do wzrostu polskiej świadomości narodowej, zwłaszcza wśród najuboższych i najmniej wykształconych warstw społeczeństwa. Dla przedstawicieli pomorskich rodów ziemiańskich oraz inteligencji, którzy chcieli odnieść sukces zawodowy, niemczyzna nie mogła stanowić elementu obcego i wrogiego, jednakże polskie tradycje były bliskie ich sercu.

Polityka germanizacyjna uległa zaostrzeniu w chwili, gdy kanclerzem Rzeszy został Otto von Bismarck. Jak wielkim zagrożeniem w jego oczach byli Polacy świadczy zdanie z jednego z listów, jaki napisał do siostry w 1861 r.: „Bijcie Polaków, ażeby aż o życiu zwątpili. Mam wielką litość dla ich położenia, ale jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić”. Wprowadzone przez niego ustawy m.in. miały charakter antykatolicki oraz eliminowały całkowicie język polski z urzędów i szkół. W efekcie w latach 1906 - 1907 doszło do strajków szkolnych w 20 placówkach oświatowych na terenie powiatu tucholskiego. Przeciwko zapędom germanizacyjnym wystąpiły dzieci.

Podtrzymywaniu ducha polskiego miały służyć liczne organizacje i stowarzyszenia o różnym charakterze, m.in. Towarzystwo Rolnicze Ziemi Południowo-Pomorskiej (1862 r.), Towarzystwo Rolniczo-Przemysłowe (1889 r.), Towarzystwo Czytelni Ludowych (po 1880 r.), Towarzystwo Ludowe (1896 r.), Spółka Pożyczkowa – późniejszy Bank Ludowy (1867 r.), „Spółka Ziemska” (1904 r.), „Rolnik” (1907 r.). Zadaniem tych towarzystw, oprócz celów zapisanych w poszczególnych statutach, było integrowanie polskiej społeczności oraz dbanie o jej interesy. Ważnym elementem w realizacji tych zadań były uroczystości o charakterze patriotycznym. Szczególnie popularne były tzw. obchody Kościuszkowskie organizowane w rocznicę śmierci „naczelnika w sukmanie”. W 1917 r. dr Karasiewicz podczas wiecu w Bysławiu wygłosił mowę nt. zasług Tadeusza Kościuszki dla narodu polskiego oraz zachęcał, aby jego patriotyczna postawa była wzorem dla wszystkich Polaków.

Działalność społeczno-patriotyczna polskich działaczy nie uszła uwadze władz pruskich. Na liście polskich przywódców z terenu powiatu tucholskiego („polnischen Führer”) znalazły się nazwiska 40 osób, które miały być poddane specjalnej inwigilacji w przypadku stanu wyjątkowego. Byli to (według kolejności wpisów): dr Kazimierz Karasiewicz, Klemens Rzendkowski, Józef Gajda, Czesław Patzer, Jan Karwath, Florian Nakielski, Konstanty Januszewski, Roman Porazik, Antoni Augustyński, Franciszek Krüger, Józef Górny, Jan Jeliński, Paweł Bieliński, Jan Sarnowski, Józef Gulgowski, Franciszek Bestjan, Albert Prill, Stanisław Korthlas, Antoni Borzyszkowski, dr Leon Janta-Połczyński, Władysław Zakryś, Stanisław Sychowski, Władysław Reiman, Józef Kręcki, Stanisław Świetlück, Josef von Ossowski, Stanisław Chmara, Edward Szpitter, Jan Kamiński, Tomasz Chylewski, Błażej Spitza, Siegmund, Michał Siegmund, Jan Maliszewski, Jan Mindak, Jan Leszczyński, Julian Leszczyński, Izydor Landowski oraz Lohs.

fot. Lista polskich przywódców (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Bydgoszczy)

 

 

Wybuch wielkiej wojny, w której naprzeciw siebie walczyły państwa zaborcze, dawał Polakom nadzieję na uzyskanie swojej państwowości, jednakże koncepcje dotyczące sposobów odzyskania niepodległości były rożne. Przełomowym momentem był 5 listopada 1916 r. kiedy to Niemcy i Austro-Węgry obiecały powstanie samodzielnego państwa polskiego, które miało być z nimi sprzymierzone. Od tego momentu sprawa polska nabrała charakteru międzynarodowego.

Z kolei w zachodniej Europie interesy Polaków reprezentował, założony 15 sierpnia 1917 r. Komitet Narodowy Polski z Romanem Dmowskim na czele. To właśnie Dmowski w marcu 1917 r. podczas rozmowy z brytyjskim sekretarzem stanu Arturem Balfourem zwrócił uwagę, że powinno powstać państwo polskie, ekonomicznie niezależne od Niemiec z wolnym dostępem do morza. W tym kontekście szczególnie ważnym dniem – dla Pomorza Nadwiślańskiego i mieszkających tu Polaków – był 8 stycznia 1918 r., kiedy to prezydent Stanów Zjednoczonych w swym 14-punktowym planie pokojowym, powiedział: „Winno być utworzone niepodległe Państwo Polskie, które powinno objąć ziemie zamieszkałe przez ludność bezspornie polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza. Jego niezawisłość polityczna, gospodarcza oraz całość terytorialna winna być zagwarantowana układem międzynarodowym”. Fragment dotyczący zamieszkiwania ludności polskiej na danym obszarze był kluczowy dla Pomorza w późniejszych rozmowach pokojowych.

W październiku i listopadzie 1918 r. sytuacja w Europie, a także na ziemiach polskich stawała się bardzo dynamiczna. Wkrótce Polska – jako republika – miała wrócić na mapy Europy. Musiało minąć 15 miesięcy, aby Tuchola i inne miasta pomorskie zostały przyłączone do odrodzonego państwa polskiego.

KALENDARIUM

Początek października 1918 r. Władysław Seyda wygłosił w parlamencie Rzeszy oświadczenie, w którym domagał się „odbudowania niezależnej Polski obejmującej ziemie polskie z własnym wybrzeżem”. Podkreślił również, że „nie istnieje żaden organ wyrażający wolę narodu, ani Rada Regencyjna, ani tzw. rząd polski, ani Rada Stanu [namiastka parlamentu, ukonstytuowała się 21 czerwca 1918 r.] nie mają legitymacji ze strony narodu do decydowania o jego przyszłości”. Takim organem według niego mógł być tylko wolny sejm Polski wybrany w demokratycznych wyborach.

7 października 1918 r. Rada Regencyjna proklamowała niepodległość Królestwa Polskiego.

25 października 1918 r. Wojciech Korfanty poseł w parlamencie Rzeszy upomniał się o utworzenie niepodległego państwa polskiego.

Początek listopada w „Dzienniku Bydgoskim” napisano: „W Gostycynie wywiercono na kopalni „Olga” węgle brunatne. Rzeczoznawcy wydali korzystny sąd o tej sprawie”.

5 listopada 1918 r. w specjalnym orędziu do Narodu Rada Regencyjna wezwała wszystkie stronnictwa polityczne do utworzenia rządu narodowego, któremu mogłaby przekazać władzę.

7 listopada 1918 r. w Lublinie powstał lewicowy Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, którego premierem został Ignacy Daszyński. Władzę nad wojskiem objął Edward Rydz-Śmigły.

8 listopada 1918 r. niemieccy żołnierze wypowiedzieli posłuszeństwo cesarzowi Wilhelmowi II, przez cały kraj przetoczyła się fala rewolucyjna. Władzę przejmowały tworzone Rady Robotnicze i Żołnierskie.

8 listopada (według innych źródeł 10 listopada 1918 r.) „fala rewolucyjna dotarła do garnizonu obozu tucholskiego [chodzi o obóz jeniecki założony w listopadzie 1914 r.].” Jak zapisano w „Dzienniku Bydgoskim”: „W niedzielę w południe zebrało się kilkadziesiąt żołnierzy przed odwachem i zażądało wypuszczenia aresztantów. Żądaniu uczyniono niebawem zadość. Jakby na komendę poczęli żołnierze zrywać kokardy z czapek, orły z hełmów, naramienniki, a nawet wstążki żelaznego krzyża. Wśród okrzyków „niech żyje republika” ruszyli żołnierze około godziny 2 z czerwoną chorągwią do miasta Tucholi. Pochód zatrzymał się przed seminarium nauczycielskim, gdzie mieszkał komendant obozu jenerał-major Hans Kalckreuth. Gdy po kilkakrotnem wołaniu jenerał się nie ukazał, wtargnęło kilku żołnierzy do wnętrza seminarium. Lecz daremne były ich zabiegi, gdyż jenerał zbyt dobrze się ukrył”. Rewolucjoniści udali się na dworzec po czym wrócili do obozu jenieckiego. W tym samym czasie generał Kalckreuth przebrał się w ubranie cywilne i samochodem pojechał w stronę Chojnic. W „Głosie Tucholskim” ze stycznia 1930 r. napisano, wspominając wydarzenia sprzed 10 lat: „bramy obozu otworzyły się, a jeńcy w liczbie kilkadziesiąt tysięcy formalnie zaleli miasto. Rada żołnierska, która w okamgnieniu się utworzyła, odnosiła się do jeńców po bratersku, gdyż jej hasłem było: wolność i równouprawnienie, wszyscy byli towarzyszami”. Kilka dni później na zebraniu Rady Żołnierskiej utworzyła się Rada Robotnicza. Połączone rady tworzyły władzę wykonawczą w powiecie, a wyznaczeni przez nie kontrolerzy nadzorowali pracę landrata i kontrasygnowali podpisywane przez niego pisma.

8 listopada 1918 r. na fali rewolucji w Niemczech z twierdzy w Magdeburgu zostali uwolnieni Józef Piłsudski oraz Kazimierz Sosnkowski; więzieni od 22 lipca 1917 r.

11 listopada 1918 r. w Compiegne podpisano zawieszenie broni na froncie zachodnim, Niemcy zmagające się z rewolucją w armii nie były w stanie kontynuować walk i skapitulowały.

Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu, który dzień prędzej przyjechał do Warszawy, naczelne dowództwo nad wojskiem polskim.

12 listopada 1918 r. funkcjonujący dotychczas nielegalnie w Poznaniu Centralny Komitet Obywatelski ogłosił oficjalnie swoją działalność jako Naczelna Rada Ludowa. Nieformalną administrację w regionie sprawował trzyosobowy Komisariat NRL.

14 listopada 1918 r. Rada Regencyjna przekazała władzę cywilną Józefowi Piłsudskiemu jako Tymczasowemu Naczelnikowi Państwa.

W Poznaniu Komisariat Naczelnej Rady Ludowej wydał odezwę o zwołaniu Polskiego Sejmu Dzielnicowego, który miał zalegalizować działanie tego organu. NRL zadeklarowała przynależność ziem byłego zaboru pruskiego do odradzającego się państwa polskiego.

15 listopada 1918 r. została utworzona Powiatowa Rada Ludowa, której przewodniczącym został ks. Alojzy Łaski. Do rady ponadto wchodzili ks. Leopold Strogulski, dr Kazimierz Karasiewicz, ks. Piotr Kujawa, Józef Ossowski z Bralewnicy, Klemens Rzendkowski i Alojzy Spitza. Rada Ludowa była jedyną władzą polską w powiecie tucholskim.

W parafii legbądzkiej (ówczesny powiat chojnicki) z inicjatywy miejscowego proboszcza ks. Józefa Dembieńskiego powstała Straż Ludowa, która otrzymała od chojnickiego Landrata 10 karabinów wojskowych wraz z amunicją. Każdej nocy 5-osobowe patrole dbały o bezpieczeństwo Legbąda i najbliższej okolicy.

16 listopada 1918 r. Józef Piłsudski, Wódz Naczelny Armii Polskiej, wysłał depeszę, w której oficjalnie zawiadomił o „istnieniu Państwa Polskiego Niepodległego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski”.

20 listopada 1918 r. z inicjatywy dr. Leona Janty-Połczyńskiego, dr. Kazimierza Karasiewicza i Klemensa Rzendkowskiego na terenie powiatu miały odbyć się wiece. Podczas nich planowano omówić ówczesną sytuację polityczną, zatwierdzić Radę Ludową powiatową oraz wybrać delegata na Sejm Dzielnicowy do Poznania. Ogłoszenia prasowe zachęcały mężczyzn i kobiety [nabyły prawa wyborcze dopiero 28 listopada 1918 r.] do jak najliczniejszego udziału w wiecach w Bysławiu u p. Domańskiej, w Cekcynie na sali p. Ringel, w Gostycynie na sali p. Komorowskiego, w Tucholi na sali p. Libery oraz w Wielkim Mędromierzu na sali p. Schell.


cz. II

Ostatnia dekada listopada 1918 r. upłynęła pod znakiem wyborów. Obowiązkiem powiatowych komitetów wyborczych było zwołanie zebrań, podczas których oprócz omówienia spraw politycznych i sprawy polskiej, najważniejszym zadaniem był wybór członków do rad ludowych, a także delegatów na Polski Sejm Dzielnicowy do Poznania.

Do głosowania uprawnieni byli tylko Polacy (kobiety i mężczyźni), którzy ukończyli 20 lat. Na każde 2500 ludności polskiej wybierali oni jednego delegata na Polski Sejm Dzielnicowy. Na każdym zebraniu obwodowym wybierano również od 5 do 9 członków Powiatowej Rady Ludowej.

Na podstawie kwestionariusza wysłanego do Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu wynika, że na ternie powiatu zebrania odbyły się w Tucholi, Śliwicach, Cekcynie, Bysławiu, Gostycynie, Wielkim Mędromierzu i Jeleńczu. Razem z kwestionariuszem przesłano również spis członków Powiatowej Rady Ludowej. W jej skład wchodziło 45 osób:

  1. dr Leon Janta-Połczyński
  2. dr Kazimierz Karasiewicz
  3. ks. Antoni Łaski
  4. ks. Sell (Śliwice)
  5. ks. Kujawa (W. Mędromierz)
  6. Klemens Rzendkowski
  7. J. Gayda
  8. Edward Szpitter
  9. Feliks Nakielski
  10. A. Augustyński
  11. B. Glaza (Nowa Tuchola)
  12. J. Osowski (Bralewnica)
  13. Antoni Borzyszkowski (Gostycyn)
  14. T. Nitka (Gostycyn)
  15. Kłosowski (Bladowo)
  16. J. Świerczyński (Zalesie)
  17. St. Porożyński (Bysław)
  18. Stachowicz (Bysław)
  19. P. Kotlenga (Wielkie Budziska)
  20. Wł. Osowski (Iwiec)
  21. Świetlik (Pruszcz)
  22. J. Gulgowski (Kiełpin)
  23. St. Jączyński (Stobno)
  24. Kręcki (Raciąż)
  25. P. Gunter (Klonowo)
  26. J. Piotrowski (Stary Sumin)
  27. Nowicki (Krzywogoniec)
  28. St. Korthlas (Koślinka)
  29. Prochowski (Koślinka)
  30. J. Chamra (Cekcyn)
  31. Kallas (Jeleńcz)
  32. Starzyński (W. Mędromierz)
  33. J. Deja (Żalno)
  34. K. Parszyk (W. Mędromierz)
  35. Feliks Szatkowski (Cekcyn)
  36. Jastak (Ostrowo)
  37. Jezierski (Cekcyn)
  38. Bielewicz (Pruszcz)
  39. J. Prochowski (stary Sumin)
  40. J. Pasternacki (Pruszcz)
  41. Nelke (Raciąż)
  42. Siegmund (Raciąż)
  43. Landmesser (Raciąż)
  44. L. Risop (Raciąż)
  45. Ks. Strogulski (Tuchola)

22 listopada 1918 r. w szpitalu dla obłąkanych w Świeciu zmarł po 25-letniej chorobie ks. Wojciech Kluk – proboszcz śliwicki. Pogrzeb odbył się w środę, 27 listopada. Tak wspomniał go podczas nabożeństwa żałobnego ks. dr Sychowski: „Co o nim mówić można? 25 lat nie było go w parafii, prawi już nie należał do żyjących, mało kto go znał i pamięta. […] Miał 64 lata; prawie 40 lat był księdzem. 5 lat wikarym, 9 lat proboszczem w Śliwicach, 25 lat chorował. Wyświęcony na kapłana został w Bawarii. Bo w Prusach wrzała walka kulturalna spowodowana przez Bismarcka. […]. Po 5 latach kapłaństwa został proboszczem śliwickim. Był Niemcem, ale człowiekiem na wskroś sprawiedliwym, nie był rządowcem; bronił praw parafii polskiej, nie pozwalał, żeby zakradła się niemczyzna do parafii przez zaprowadzenie dla kilku osób kazań niemieckich, o które go proszono, nie pozwalał na wizytacji biskupiej na egzaminowanie polskich dzieci w niemieckim języku. Cześć takim kapłanom! Budowę kościoła przygotowywał, przeprowadzając mozolną korespondencję z władzami. Gorliwie się starał o zbawienie dusz mu powierzonych, bo w roku 1891 urządził misję w parafii przez Ojców Jezuitów. Była to po długoletniej przerwie pierwsza misja na całą okolice. Napływ ludu był ogromny; praca wielka”. Źródeł choroby umysłowej ks. Sychowski upatrywał w przepracowaniu i ogromu pracy, jaki musiał włożyć w administrowanie tak dużą parafią śliwicką.

23 listopada 1918 r. w Cekcynie (obwód nr VII) odbyły się wybory do rady obywatelskiej. Zostali nimi Jan Chmara, Feliks Szatkowski i Stanisław Hoppe.

23 listopada 1918 r. rząd Jędrzeja Moraczewskiego wprowadził 8-godzinny dzień pracy i 46-godzinny tydzień pracy.

24 listopada 1918 r. w Cekcynieodbył się wiec pod przewodnictwem ks. Jezierskiego. Otwierając zebranie objaśnił on wszystkim przybyłym „system nowego rządu i zawezwał do zaufania nowej radzie”. Dr Kazimierz Karasiewicz szczegółowo nakreślił ówczesne położenie polityczne. Ponadto zachęcał do składania dobrowolnych datków na rzecz odbudowy ojczyzny. Zebrane środki w pierwszym rzędzie miały być przekazane delegatom polskim jadącym na rokowania pokojowe do Francji. Delegatami na Polski Sejm Dzielnicowy wybrano ks. Jezierskiego i Jana Chmarę. Ostatnie przemówienie na wiecu wygłosił Banaszak z Bysławia. Odśpiewanie pieśni „Boże coś Polskę” zakończyło spotkanie.

24 listopada 1918 r. w Tucholi odbył się wiec, który w imieniu komitetu wyborczego otworzył dr K. Karasiewicz. Przebieg zebrania był bardzo podobny do tych, które odbyły się w innych miejscowościach na terenie powiatu tucholskiego. Dr Karasiewicz przybliżył zebranym położenie polityczne, wysuwane żądania odnośnie Pomorza i prawa należenia do Polski oraz scharakteryzował dobrodziejstwa pruskie. Na zakończenie przemówienia zachęcił „do zgody, spokoju i unikania jakiejkolwiek burdy”. Kolejnym mówcą był dr Leon Janta-Połczyński (dotychczas jedyny polski przedstawiciel w wydziale powiatowym), który wyjaśnił zebranym prawo Polaków do polskich szkół, zaznaczając jednocześnie, że Powiatowa Rada Ludowa złożyła inspektorowi szkolnemu stosowny wniosek odnośnie natychmiastowego nauczania religii w języku polskim oraz wprowadzenia nauki czytania i pisania po polsku we wszystkich szkołach ludowych powiatu tucholskiego. Lokalne władze, ministerstwo oświaty oraz prezes Rejencji Kwidzyńskiej uznały przedstawione żądania za uzasadnione. Osoby obecne na wiecu jednogłośnie przyjęły rezolucję przedłożoną przez J. Gaydę.

fot. Dziennik Bydgoski nr 274 z 1 XII 1918

Delegatami na Polski Sejm Dzielnicowy do Poznania zostali wybrani Klemens Rzendkowski i dr Kazimierz Karasiewicz. W Gostycynie zebrani wybrali na delegatów Antoniego Borzyszkowskiego z Gostycyna i Józefa Osowskiego z Bralewnicy. W Poznaniu powiat tucholski miał reprezentować również dr Leon Janta-Połczyński.

W „Dzienniku Bydgoskim” tak podsumowano wybory, jakie odbyły się między 22 a 25 listopada 1918 r. na terenie powiatu tucholskiego do Rad: Robotniczej, Żołnierskiej i Włościańskiej (Chłopskiej): „Wybory wypadły bardzo pomyślnie dla nas Polaków dzięki radzie ludowej powiatowej, która wybory przeprowadziła. […] Zapał do wyborów był bardzo wielki, mianowicie ze strony kobiet i panien […] Cześć naszym Borowiakom za tak liczny i gorliwy udział w wyborach!”. Szczególnie zadowalające były wyniki do Rady Włościańskiej, do której weszli sami Polacy (24 osoby).

26 listopada 1918 r. w tucholskiej Landraturze (siedziba starosty) odbyło się spotkanie delegatów  

Rady Włościańskiej (Chłopskiej). Podczas spotkania wybrano 9 przedstawicieli do wydziału powiatowego: dra K. Karasiewicza, dra L. Jantę-Połczyńskiego, J. Gulgowskiego (Kiełpin), F. Szatkowskiego (Cekcyn), Kropidłowskiego (Kiełpin), dra J. Bartza (Wełpin) i J. Okonka (Śliwice). Oprócz nich weszło 2 żołnierzy (Kuntze i Scheffs).

Tego dnia doszło do połączenia wszystkich rad działających w Tucholi w Radę Żołniersko-Robotniczo-Chłopską, która od tego momentu była najwyższym organem kontrolnym w powiecie tucholskim. Przedstawicielami Rady Żołnierskiej byli: Gerdsen, Kosler oraz Reinowski, z kolei Radę Robotniczą reprezentowali: W. Ossowski, Batera i Schuhr.

Nowe gremium wskazało swoich przedstawicieli, których zadaniem była kontrola tucholskich urzędów: landratury (dr L. Janta-Połczyński, J. Gulgowski), zarządu miejskiego (W. Ossowski, Schuhr), inspektoratu szkolnego (dr K. Karasiewicz, dr J. Bartz) oraz poczty i kolei (Schuhr).

koniec listopada 1918 r. odbyło się zebranie Towarzystwa Czytelni Ludowych w Tucholi – organizacji oświatowej bardzo zasłużonej dla podnoszenia świadomości narodowej wśród Polaków w okresie zaborów. Sprawozdanie ze stanu czytelnictwa w powiecie tucholskim przedstawił dr K. Karasiewicz. W trakcie zebrania zabrała głos Maria Janta-Połczyńska, która w swym przemówieniu nt. czytelnictwa ludowego „uwydatniła, że naród polski z powodu tej ciągłej niewoli z odrętwienia nie czytał książek i nie starał się o oświatę”. W nowej sytuacji politycznej upatrywała nadziei na wolność, której według niej należało ze spokojem i rozwagą wyczekiwać. Zaapelowała, aby urządzano więcej wieców oświatowych i wszelkimi sposobami wspierać rozwój czytelnictwa. Młodym osobom zaproponowała samokształcenie, gdyż jak zauważyła, chęć do nauki dokonuje cudów. Zalecała członkom TCL-u zakupić jak najwięcej polskich elementarzy, aby nie zabrakło ich przy nauce języka polskiego.

W trakcie zebrania wikary ks. A. Łaski oświadczył, że będzie udzielał nauki czytania i pisania po polsku w poniedziałek i środę wieczorem oraz w niedzielę po południu. Natomiast dr Karasiewicz zalecił urządzanie jak największej ilości wieczorów oświatowych z pokazem „obrazów świetlnych”.

Wybrany został komitet powiatowy, którego zadaniem było kierowanie pracami Towarzystwa Czytelni Ludowych w powiecie tucholskim. W jego skład weszli: Ks. A. Łaski (przewodniczący), L. Rzendkowska (sekretarka), K. Rzendkowski (skarbnik), M. Janta-Połczyńska (parafia Raciąż), panna Kłosowska (parafia W. Mędromierz), panna Chmara (parafia Cekcyn), panna Ciżmowska (parafia Gostycyn), pani Zielińska (parafia Pruszcz).

28 listopada 1918 r. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podpisał Dekret o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego. W wyborach mógł brać udział „każdy obywatel państwa bez różnicy płci”, który ukończył 21 lat.

30 listopada 1918 r. na trasie kolejowej Chojnice - Laskowice zderzyły się pociąg wojskowy i pociąg osobowy. Zginął jeden z żołnierzy z Grudziądza. Spośród 16 rannych 7 trafiło do tucholskiego szpitala. Przez 8 godzin wspomniana linia kolejowa była zamknięta.


cz. III

„Czuło się, że to dzień historyczny, że to wielka, prawdziwie wielka chwila!”

W dniach 3 - 5 grudnia 1918 r. miało miejsce przełomowe wydarzenie, zarówno dla Dzielnicy Pruskiej, jak i dla odradzającego się kraju. Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, bo o nim mowa, wieńczył wieloletnie starania o odzyskanie niepodległości. Polacy wykorzystali legalne metody, aby powołana przez nich Naczelna Rada Ludowa mogła działać w ramach państwa niemieckiego.

Do Poznania przyjechało blisko 1.400 delegatów (ok. 10% stanowiły kobiety) reprezentujących wszystkich Polaków zamieszkujących w Niemczech. Już sposób przeprowadzenia wyborów był przełomowy, gdyż po raz pierwszy w historii polskiego parlamentaryzmu kobiety – Polki – uzyskały bierne i czynne prawo wyborcze. Za dzień uzyskania praw wyborczych przez kobiety uznaje się 28 listopada 1918 r. Tego dnia Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podpisał Dekret o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego. W wyborach mógł brać udział „każdy obywatel państwa bez różnicy płci”, który ukończył 21 lat. Jednakże dużo wcześniej Centralny Komitet Obywatelski w swej odezwie z 14 listopada 1918 r. zaznaczył, że Naczelna Rada Ludowa będzie wybrana przez „delegatów Narodu Polskiego wybranych głosami wszystkich mężczyzn i niewiast polskich, które skończyły 20. rok życia”.

Obrady Polskiego Sejmu Dzielnicowego, odbywały się w hotelu Apollo przy ul. Piekary 17. Poprzedziło je uroczyste nabożeństwo w poznańskiej farze odprawione przez arcybiskupa metropolitę gnieźnieńskiego i poznańskiego oraz prymasa Polski ks. Edmunda Dalbora. Patriotyczne kazanie sejmowe wygłosił ks. prałat Antoni Stychel.

Po nabożeństwie wszyscy delegaci, w tym także przedstawiciele powiatu tucholskiego, przeszli w uroczystym pochodzie ulicami Poznania do sali obrad. Pochód otwierał sztandar Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, za którym kroczyła orkiestra, a za nią Komisariat Naczelnej Rady Ludowej. Atmosferę tego wydarzenia doskonale oddaje artykuł z „Kuriera Poznańskiego”: „Poznań przybrał się w szatę godową. Zakwitły czerwone maki sztandarów, zaśnieżyły się na nich orły chorągwiane, cichy wiew poranny załopotał niemi w powietrzu i mimo mgły i dżdżu unosił się dokoła nastrój cichego wielkiego szczęścia. Już wczoraj wieczorem przystrojono okna, balkony, i fronty kamienic girlandami, nalepkami narodowemi, przytwierdzano proporce. […] Następował pochód delegatów, którzy zaszeregowani czwórkami posuwali się naprzód wśród szpaleru zgromadzonych wszędzie na chodnikach tłumów, witających z żywiołowym wprost entuzjazmem. Okna, balkony, nabite były głowami ludzkiemi, dachy nawet zajęto, a zewsząd powiewały chustki, kapelusze, chorągiewki, uśmiechano się, płakano z radości, małe dzieci podnosiły matki na rękach, starcom oczy paliły się młodzieńczym ogniem – czuło się, że to dzień historyczny, że to wielka, prawdziwie wielka chwila! Bezustannie wznoszono okrzyki, bito oklaski, delegaci kłaniali się i dziękowali i społem z innymi wznosili okrzyki […] Było w tej manifestacji uczuć coś ogromnie szczerego, a radosnego ogrom jakiejś imponującej potęgi, żywiołowa moc. Każdy odruch płynął wprost z dusz, wprost z wezbranych uczuć, a odruchową przy tem była też karność, jednolitość, porządek”.

Obrady rozpoczął Władysław Seyda, który powitał wszystkich delegatów i wygłosił okolicznościowe przemówienie. Następnie dokonano wyboru prezydium sejmu – marszałkiem został Stanisław Nowicki. Powołano członków pięciu „komisji: politycznej, organizacyjnej, dla naglących spraw społecznych i robotniczych, dla spraw administracji i publicznego bezpieczeństwa oraz dla spraw oświaty i szkolnictwa”. W skład komisji organizacyjnej wszedł dr Kazimierz Karasiewicz. Był odpowiedzialny za sporządzenie listy kandydatów do Naczelnej Rady Ludowej i przedłożenie jej podczas obrad plenarnych. Głosowanie w sprawie wyboru 80-ciu członków NRL odbyło się 5 grudnia 1918 r. W jej składzie znaleźli się przedstawiciele powiatu tucholskiego dr Leon Janta-Połczyński i dr Kazimierz Karasiewicz.

Naczelna Rada Ludowa, zaznaczony dr Leon Janta-Połczyński
fot. Dziennik Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu w grudniu 1918, Poznań 1918)

Obrady sejmu zakończyło odśpiewanie pieśni „Boże coś Polskę” oraz „Roty”. W trakcie trzydniowych obrad przyjęto ustawę o podatku narodowym, podjęto uchwały w sprawie reformy rolnej, spraw społecznych, nauki religii w szkole. Uchwalono także szereg rezolucji, m.in. w sprawie powołania w każdym mieście Straży Ludowej, do której mieli wstępować Polacy między 18. a 50. rokiem życia, zwłaszcza żołnierze, skauci, członkowie „Sokoła” oraz bractw strzeleckich.

Delegaci obradujący w Poznaniu wysłali do światowych przywódców (m.in. papież Benedykt XV, marszałek Foch, prezydent Wilson) telegramy, w których podkreślali ważkość sprawy polskiej, przypominając jednocześnie o konieczności powstania „zjednoczonego, niepodległego państwa Polskiego z wolnym dostępem do morza”. Telegramy wysłano także do „komendanta Piłsudskiego”, dzielnych obrońców Lwowa, oraz prezydentów miast: Krakowa, Wilna i Warszawy, a także mieszkańców Śląska Cieszyńskiego.

3 grudnia 1918 r. w siedzibie „Kupca” otwarto „Bazar” (odpowiednik dzisiejszego kiermaszu) na rzecz głodnych i bezdomnych Polaków w Królestwie Polskim. Organizatorki tego przedsięwzięcia tak zachęcały na łamach prasy o przekazywanie darów: „Wojna się kończy, ale nie kończy się bieda i nędza między rodakami naszymi w Królestwie Polskiem. Jeszcze ciągle tysiące dzieci, jeszcze ciągle tysiące dorosłych umiera tam dla braku żywności i ubioru. Nie dosyć, że przez wojnę stracili cały swój dobytek, lecz muszą żebrać o kawałek chleba. Pomóżmy im – tym ofiarom wojny wszechświatowej!” Każdy, kto chciał mógł przekazać do pani Karasiewicz lub pani Gunderman dary – „robótki ręczne, towary ze składów, ozdoby na choinkę, wszelkie w domu zbyteczne drobnostki”, a także „żywność: chleb, mąkę, groch, ptactwo, zwierzynę, kaszę, warzywa, rzeczy zaprawione w szkłach, karmelki, ciastka, pierniki”. Zysk ze sprzedaży artykułów miał być przekazany potrzebującym rodakom.

6 grudnia 1918 r. podczas posiedzenia Naczelnej Rady Ludowej wyłoniono jej organ wykonawczy – Komisariat NRL. Na Prusy Zachodnie, Warmię i Mazury powołany został Podkomisariat NRL z siedzibą w Gdańsku, który koordynował działalność polskich rad ludowych i reprezentował ich interesy wobec władz niemieckich. Jednym z jego głównych działaczy, obok Stefana Łaszewskiego, Józefa Wybickiego, Franciszka Kręckiego, Melchiora Wierzbickiego, był Leon Janta-Połczyński. Osoby te tworzyły również dowództwo Organizacji Wojskowej Pomorza.


cz. IV

8 grudnia 1918 r. w Jeleńczu odbył się wiec, na którym omawiano ówczesne położenie polityczne.

8 grudnia 1918 r. Towarzystwo Ziemianek otworzyło przy Klasztorze Sióstr Elżbietanek „Kuchnię ludową”. Mogli z niej korzystać, jak napisano w „Gazecie Grudziądzkiej”: „wszyscy, którym trudno w tych ciężkich czasach głód zaspokoić”. Każdy z potrzebujących, który zgłosił się pomiędzy godziną 12 a 13, otrzymał ciepły obiad.

8 grudnia 1918 r. – z inicjatywy Towarzystwa Ziemianek do Tucholi przyjechała grupa aktorów z Teatru Polskiego w Poznaniu. Przez kilka kolejnych dni urządzono przedstawienia teatralne urozmaicone deklamacjami oraz śpiewem chóru. Podczas przerw urządzono także loterię. Dochód z wydarzenia w całości był przeznaczony na Fundusz Narodowy Polski – zebrano nadspodziewanie dużą sumę – 11 tys. marek. Na łamach „Gazety Grudziądzkiej” organizatorzy przedsięwzięcia podziękowali Kółku Oświatowemu, które deklamacjami i śpiewem urozmaicało wieczornice oraz pani Korthlasowej, Klemensowi Rzendkowskiemu, Stanisławowi Maćkowskiemu i Edwardowi Szpitterowi za gościnność okazaną aktorom.

11 grudnia 1918 r. Dziennik Bydgoski odnotowuje: „16 letni syn właściciela Pozorskiego w N. bawił się teszyngiem [broń małego kalibru]. Nagle padł strzał, który uderzył wchodzącą właśnie do pokoju matkę chłopaka. Nieszczęśliwa umarła po krótkim czasie”.

12 grudnia 1918 r. wyruszył pociąg z 1800 jeńcami z tucholskiego obozu wracającymi do domu. Proces ewakuacji jeńców trwał od momentu kapitulacji Niemiec, wielu z nich wracało na własną rękę.

15 grudnia 1918 r. o godz. 10:20 naczelnik departamentu MSZ dr Karol Bader wręczył hr. Kesslerowi notę wskazującą na naganne zachowanie wojsk niemieckich względem ludności polskiej na terenie Oberostu (Kurlandia, Inflanty, Litwa, Białoruś) oraz współdziałanie z bolszewikami. Rząd polski zerwał stosunki dyplomatyczne i wydalił niemieckich przedstawicieli z Rzeczypospolitej. Jak napisano w „Posener Tageblatt”, był to najgorszy okres zachodzący w zmiennych stosunkach utworzonej przez rząd niemiecki Polski do Rzeszy – jego skutki były trudne do przewidzenia. Z kolei berlińskie dzienniki uznały to za akt nielojalności za „postawienie państwa polskiego na nogi”, do którego miał się przyczynić Bethmann Hollweg w swojej „zbrodniczej lekkomyślności”. „Deutsche Tageszeitung” zaznaczył, iż krok rządu polskiego służył polskiej propagandzie mającej wywrzeć nacisk na Polaków zaborze pruskim i wzmacniał dążenia zmierzające do oderwania się Pomorza i Wielkopolski od państwa niemieckiego. „Dziennik Bydgoski” zaznaczył, że krok polskiego rządu był słuszny i spotka się z uznaniem całego społeczeństwa.

15 grudnia 1918 r. „Dziennik Bydgoski” odnotowuje: „Rybaczka p. Ziółkowska ze Schmiedebruch (Kowalskie Błota) przywiozła kaczki na targ, za które 20 marek za sztukę żądała. Członek rady żołnierzy skonfiskował wszystkie kaczki i sprzedał je na miejscu po znacznie niższej cenie”.

16 grudnia 1918 r. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej wystosował memoriał do rządu pruskiego. Zażądano, aby tworzony Grenzschutz (ochotnicza formacja paramilitarna powołana do zapewnienia bezpieczeństwa we wschodniej części państwa niemieckiego) składał się wyłącznie z osób rekrutowanych z terenu, na którym był zakładany oddział. Kolejnym postulatem było ustanowienie polskich kontrolerów przy wszystkich urzędach administracyjnych. Komisariat NRL zażądał również kontroli nad wywozem środków żywnościowych w głąb Niemiec.

16 grudnia 1918 r. w Śliwicach założono Towarzystwo byłych Wojaków, którego prezesem został Heyna. Członkowie organizacji mieli wspierać się gospodarczo i finansowo oraz rozwijać życie towarzyskie. Spośród członków (żołnierzy i młodzieży) wybrano osoby do straży obywatelskiej podporządkowanej Powiatowej Radzie Ludowej. Straż Obywatelską powołano, ponieważ my borowiacy nie cierpimy żadnego Heimatschutzu niemieckiego w naszych borach.

Tego samego dnia utworzono gniazdo Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, do którego zgłosiło się ponad 100 osób. Prezesem został ks. Jan Hevelkie, naczelnikiem Skoraczewski, a dyrygentem Heyna.

Ks. Jan Hevelke założył również Towarzystwo Młodzieży Chrześcijańskiej, które miało „wychowywać karnie i religijnie” młodzież oraz zapewnić im rozrywkę. Tym samym zmianie ulec miały przyzwyczajenia – otóż w każdą niedzielę w jednej karczmie spotykali się dorośli, a w drugiej młodzież.

W artykułach prasowych podkreślono: „Odtąd mają słynąć nasze Bory Tucholskie z swego ducha narodowego i zarazem swego karnego pokolenia. Praca nad sobą i wychowanie pod względem społecznym, religijnym i gospodarczym, będzie też naszem pierwszem zadaniem”.

19 grudnia 1918 r. o godz. 17 w Lubiewie odbył się wiec, na którym omawiano ówczesną sytuację polityczną.


cz. V

W 1886 r. niemieckie władze niemieckie powołały do życia instytucję, której celem było wykupywanie ziemi z rąk polskich właścicieli. Komisja Kolonizacyjna, bo o niej mowa, dysponowała ogromnymi rządowymi funduszami. Podejmowane przez nią działania służyć miały wzmacnianiu niemczyzny w Wielkopolsce oraz Pomorzu Gdańskim.

W kontrze do działań niemieckiego rządu w 1904 r. z inicjatywy dra Kazimierza Karasiewicza, powstała w Tucholi „Spółka Ziemska”. Gromadziła ona środki finansowe, które przeznaczała na zakup nieruchomości oraz pośrednictwo w transakcjach kupna - sprzedaży. Przez 6 lat działalności spółka podzieliła ponad 1900 ha zarówno z większych majątków, jak i mniejszych posiadłości. Kilka lat później (1907 r.) swą działalność zapoczątkowała niemiecka spółka parcelacyjna, która miała nie dopuścić do zmniejszenia niemieckiego stanu posiadania, na korzyść polskich właścicieli. W ciągu 5 lat skupiła ona 786 hektarów ziemi za prawie 700 tys. marek.

Sytuacja polityczna pod koniec 1918 r. dawała Polakom zamieszkującym Pomorze Gdańskie nadzieję na powrót do odradzającej się Rzeczypospolitej. W polskiej prasie zaczęły się ukazywać artykuły, których treść wskazuje na dbałość o polską rację stanu. W jednym z artykułów, jaki ukazał się w „Dzienniku Bydgoskim”, możemy przeczytać: „Mnożą się u nas wypadki sprzedawczykowstwa. Mogłoby się zdawać, że wobec dzisiejszych wypadków każdy twardo kawałka ziemi trzymać będzie. A jednak mamy ludzi, którzy kurczą ziemię ojczystą i wrogom ją sprzedają”. W artykule podano nazwiska osób, które dokonały transakcji sprzedaży ziemi Niemcom – Pstrąg z Rudzkiego Mostu, Spirowski i Paweł Szweda z Płazowa oraz Baszanowski z Tucholi. Jednakże w notatce prasowej głównym obwinionym został agent Tomasz Jankowski z Tucholi, który do naszego miasta przeprowadził się z Chojnic i „z daleka kupców Niemców sprowadzał”. Pojawiły się podejrzenia, że „pracuje dla Komisji Kolonizacyjnej lub Bauernbanku”. Przestrzegano Polaków, aby pomimo wielu anonsów (reklam) prasowych, nie przeprowadzali u niego transakcji kupna - sprzedaży, tym bardziej, że zamierzał zwiększyć swoją działalność w zakresie wykupywania ziemi z rąk polskich.

Tomasz Jankowski ustosunkował się do zarzutów wystosowanych na łamach „Dziennika Bydgoskiego” i wskazywał na niesłuszne oskarżenie. Jako dowód opublikował rejestr transakcji, w których pośredniczył – wynika z niego, że ziemia została sprzedana tylko dwóm Niemcom.

Treść oświadczenia Tomasza Jankowskiego, fot. Dziennik Bydgoski nr 291 z 21 grudnia 1918 r.

Kilka dni później na łamach „Dziennika Bydgoskiego” pojawia się wzmianka odnośnie zamiaru sprzedaży boru w Okoninach - którego właścicielem był Józef Hoppe z Bysławia (członek rady powiatowej) - Niemcowi Augustowi Kaiserowi. Podkreślono, że Polacy również oferowali równie wysoką cenę za ów bór. Chcąc podkreślić antypolskie nastawienie Kaisera, zacytowano jego słowa: „Po wojnie nie będziemy potrzebować ani koni, ani wołów, bo jest dosyć Polaków do tego!” Według korespondenta „Hoppowie już mają na sumieniu podobne grzechy narodowe, a znani są z tego w  całych Borach Tucholskich”.

Uwagę Polaków zwracały nie tylko transakcje sprzedaży ziemi Niemcom. W lutym 1919 r. w „Pielgrzymie” ukazała się wzmianka następującej treści: „Bladowo pod Tucholą. Cieszyliśmy się tu, że 75-morgowe gospodarstwo nabył od Niemca Kriewalda Polak, lecz radość nasza nie była długa, bo panna Maria Chylewska zaprzepaszcza 200-morgowe gospodarstwo po ojcu odziedziczone; wychodzi bowiem za Niemca i to bardzo gorliwego centrowca […]. Czyżby bracia jej nie mogą wpłynąć na swą siostrę, by od zamiaru swego odstąpiła?”. Miesiąc później w tym samym czasopiśmie napisano: „[…] dowiadujemy się, że przez jej nagłe zaręczyny [M. Chylewskiej] bracia jej stawieni zostali przed rzeczą dokonaną”. Według ustaleń reporterów, najstarszy z braci Jan Chylewski z Rożentala był gorącym patriotą, kilkukrotnie aresztowanym przez Heimatschutz i stawianym przed sądem. Całą sytuację podsumowano tak: „Smutna rzeczywistość: brata aresztują i wodzą po sądach za narodową sprawę, a siostra oddaje rękę centrowcowi i zaprzepaszcza ojcowiznę”.

Mniej oburzenia wzbudzały transakcje, w których kupującymi byli Polacy. „Pielgrzym” z 8 marca 1919 r. odnotowuje: „Tuchola. Zmiana własności. Karczmarz Heyder sprzedał oberżę swa w M. Gacznie handlarzowi Kotlendze za 23,000 mr. Przedsiębiorca budowlany Wolfgram z ulicy Bydgoskiej sprzedał dom swój za 12,000 mr p. Rutkowskiemu z Bochum”.

Relacje polsko - niemieckie były bardzo często komentowane na łamach prasy. Trudno dzisiejszemu czytelnikowi ówczesnych artykułów prasowych stwierdzić, na ile są one wiarygodne. Zapewne część z nich, zarówno z polskiej, jak i niemieckiej strony, była elementem walki propagandowej. Tym bardziej, że ważyły się losy przynależności ziemi pomorskiej do Polski.

22 grudnia 1918 r. o godz. 12 w Bysławiu w lokalu p. Łyczywka odbył się wiec, na którym omawiano ówczesną sytuację polityczną.

23 grudnia 1918 r. o godzinie 16:30 rozpoczęło się piąte zebranie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięli w nim udział członkowie magistratu: Paul Lutze – burmistrz, Max Fabian, Wilhelm Draeger, A Schmelter, Abraham Begach oraz 14 radnych: Karl Ponath, Bernard Robakowski, Adolf Selbiger, Karl Daczko, Rudolf Heppner, Janietz, Gustav Lammek, Hermann Schuster, Władysław Ossowski, Emil Weinert, Ernst Schilling, Gustav Becker, Klemens Rzendkowski i F. Merkel.

Zebrani przeczytali i zatwierdzili protokół z sesji, która odbyła się 7 października 1918 r. W związku z rezygnacją Floriana Puppela z piastowanych stanowisk, zaszła konieczność wyboru zastępcy burmistrza i członka magistratu. Stosunkiem głosów 12 do 14 tucholscy radni poparli kandydaturę aptekarza Rudolfa Heppnera. Radni przyjęli fundację w wysokości 15 tys. marek złożoną przez Jenny Fabian – wdowę po długoletnim radnym Samuelu Fabianie. Wcześniej – 27 listopada 1918 r. – magistrat zatwierdził warunki ustalone przez fundatorkę. W późniejszych latach odsetki od tej kwoty były przeznaczane na opał dla ubogich mieszkańców miasta, bez względu na wyznanie. Omawiano również sprawę procesu z firmą budowlaną Karla Andersena – radni uznali, że magistrat powinien postępować zgodnie z jego warunkami z 19 kwietnia 1918 r. Kolejną sprawą rozpatrywaną przez radnych była wypłata zaległego wynagrodzenia sierżantowi policji Kurtowi Teichowi, który na ochotnika zgłosił się do wojska. Uczestnicy zebrania postanowili wyrównać, wcześniej obniżoną, kwotę wynagrodzenia. Wyrównanie nie dotyczyło okresu, za który żona Teicha otrzymywała wsparcie ze strony Kriegsfamilienunterstützung. Zgromadzeni radni podjęli także decyzję w sprawie wynagrodzenia urzędników miejskich oraz ustalili wynagrodzenie w wysokości 120 marek dla Marii Haenschke – nauczycielki robótek ręcznych. Radni miejscy zatwierdzili również rezolucje Wojennej Komisji Gospodarczej oraz magistratu w sprawie opieki nad bezrobotnymi z Tucholi.

Na próżno w protokole z grudniowego zebrania radnych szukać informacji odnośnie bieżących wydarzeń politycznych. Przyjęli oni tylko do wiadomości treść trzech dekretów wydanych przez nowy rząd niemiecki: w sprawie ewentualnych wyborów uzupełniających i konieczności pozostania na swoich stanowiskach radnych, którzy złożyli swoją rezygnację lub odeszli na emeryturę; dopuszczenia kobiet do zasiadania w organach administracji miejskiej oraz nadania radom robotniczym i żołnierskim funkcji kontrolnej w poszczególnych jednostkach administracyjnych. Po omówieniu kilku bieżących spraw zebranie zakończyło się o godzinie 20:30.

26 grudnia 1918 r. do Poznania – jako delegat Komitetu Narodowego Polski – przyjechał Ignacy Jan Paderewski. Kilka tygodni przed tym wydarzeniem w polskiej prasie pojawiały się artykuły informujące o przyjeździe do Polski Błękitnej Armii gen. Hallera. Dzięki temu miało dojść do wybuchu powstania zbrojnego na obszarze całego zaboru pruskiego. Przyjazd polskiego męża stanu stał się iskrą zapalną do wybuchu powstania.

27 grudnia 1918 r. w wyniku starcia dwóch manifestacji narodowych – polskiej i niemieckiej, doszło do zamieszek w centrum Poznania. Padły pierwsze strzały, rozpoczęło się powstanie wielkopolskie – jedyny zwycięski zryw niepodległościowy Polaków.

27 grudnia 1918 r. w Tucholi odbyło się zebranie lokalnych Niemców - przez polską prasę określanych „hakatystami” – protestowali oni przeciwko powstaniu zjednoczonej Polski.

28 grudnia 1918 r. dowództwo nad wojskami powstańczymi w Wielkopolsce objął mjr Stanisław Taczak.

29 grudnia 1918 r. w Śliwicach (z inicjatywy komitetu wyborczego na powiat tucholski) odbył się wiec, na którym omówiona była aktualna sytuacja polityczna oraz zagadnienia oświatowe.

Pod koniec grudnia „Dziennik Bydgoski” odnotowuje, że na tucholskiej stacji kolejowej chałupnik Semerau nieszczęśliwie wychylił się z wagonu; wpadł pod koła pociągu i został zmiażdżony.


cz. VI

W maju 1873 r. parlament Rzeszy przyjął ustawę, dzięki której rząd niemiecki uzyskał realny wpływ na obsadę stanowisk kościelnych. Każdy z księży musiał ukończyć niemieckie gimnazjum oraz trzyletnie studium teologiczne, które kończyło się egzaminem państwowym z historii, kultury i literatury niemieckiej. Kościół katolicki został podporządkowany ramom państwowym i utracił część swojej niezależności.

Pod koniec 1918 r. i w pierwszych miesiącach 1919 r. w lokalnej prasie pojawiały się artykuły poruszające kwestie relacji polsko - niemieckich. Krytyce poddawano wszelkie postępowanie skierowane przeciwko Polakom. Dzisiaj trudno stwierdzić, na ile treść owych artykułów odpowiada faktom, na ile to celowe działanie propagandowe.

Uwagę Polaków zwracało także postępowanie księży katolickich. Na łamach „Gazety Gdańskiej” w styczniu 1919 r. napisano tak: „Wielkie były grzechy niemieckie niektórych księży naszej diecezji. Broili wielce wobec ludu naszego polskiego, bo nie przeczuwali wcale, iż wielkie i potężne Prusy kiedyś w łeb dostać mogą tak, że prześladowani Polacy będą znowu górą. I teraz, kiedy to stosunki się zmieniły, owi kapłani-germanizatorzy, którzy lud polski lata całe niemczyli – widzą, że się omylili. Więc zawracają po większej części z błędnej drogi. Ale lud polski przez nich gnębiony krzywd swoich nie zapomniał i wchodzi z nimi w rachunek sumienia”.

W jednym z numerów „Dziennika Bydgoskiego” z lutego 1919 r. napisano: „W tutejszym klasztorze Elżbietanek pomimo obecnych stosunków niemczyzna kwitnie. Główna siostra u chorych jest Niemką, znaną z niechęci do Polaków”. Według reportera, po nabożeństwie wigilijnym odprawionym w kaplicy przyklasztornej, siostry udały się do landrata na skargę. Ich oburzenie wywołało odśpiewanie – po raz pierwszy po polsku – kolędy „W żłobie leży”.

W grudniu 1918 r. po śmierci ks. Wojciecha Kluka, prezentę na probostwo w Śliwicach otrzymał ks. Konrad Kallas dotychczas posługujący w Wejherowie. Zarząd kościelny i członkowie rad ludowych z powiatów starogardzkiego, świeckiego i tucholskiego złożyli protest do ks. bp. Augustyna Rosentretera. Zażądali oni, aby „parafia śliwicka jako czysto polska, bo na 12 000 Polaków liczy 20 Niemców” otrzymała polskiego duszpasterza. Na łamach „Dziennika Bydgoskiego” tak podsumowano tę informację: „Lud polski będzie się musiał wszędzie zebrać energicznie do tych księży, którzy polskim parafianom narzucić się dali i stary system pruski popierali”. Parafią śliwicką nadal administrował urodzony w Lubiewie ks. Jan Sell. Protest śliwickich parafian sprawił, że ks. Kallas zrzekł się nominacji – 3 listopada 1919 r. został proboszczem w Silnie. W latach 1945 - 1957 był kapelanem w klasztorze w Bysławku.

Pod koniec stycznia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” i „Gazety Gdańskiej” ukazał się kolejny artykuł pt. „Znowu ksiądz Niemiec dla Śliwic”. Zaznaczono w nim, że ponownie prezente na parafię śliwicką otrzymał ksiądz nieznający języka polskiego. Tak postrzegano jego nominację: „Dla wywiedzenia Śliwiczan w pole, wybrano widocznie umyślnie księdza Niemca z Polskiem nazwiskiem, ale mylą się, jeżeli sądzą, że parafia śliwicka teraz już o swoje prawa upominać się nie będzie. Widocznie nie posiada ten nowy kandydat niemiecki na probostwo śliwickie tyle poczucia honoru co ks. Kallas, który zrzekł się prezenty skoro się przekonał, że parafia śliwicka go obie nie życzy. Owemu nowemu kandydatowi Niemcowi zwracamy już dziś uwagę, żeby starał się o probostwo wśród Niemców katolików […] bo my go nie chcemy”. Dla informatora „Pielgrzyma” zastanawiające było, że księża Niemcy tak bardzo chcą obejmować administrację w polskich parafiach, kiedy polscy księża nawet nie ubiegają się o probostwo w parafiach niemieckich.

Jak wynika z artykułów prasowych zamieszczonych na łamach „Pielgrzyma”, Gazety Gdańskiej” i „Dziennika Bydgoskiego” wielkie oburzenie wśród tucholskich parafian wywołało postępowanie proboszcza ks. kanonika Adolfa Wegnera. Był on ostatnim proboszczem mianowanym w dobie zaboru pruskiego. Swą posługę duszpasterską w Tucholi sprawował od 4 listopada 1902 r. W 1911 r. został dziekanem tucholskim, a w 1916 kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej Chełmińskiej.

Zarzucono mu, że bierze gorliwy udział w antypolskiej agitacji. Rzekomo wraz z dyrektorem seminarium nauczycielskiego ks. Schererem brał on udział w „tajnych naradach u ostoi hakatyzmu masona p. Mencla”, do jakich doszło 26 grudnia 1918 r. Podczas spotkania przygotowywano antypolski wiec, który odbył się następnego dnia na Sali „Browaru”. W trakcie wiecu dyrektor Scherer, nauczyciel seminarium Haeckel oraz inspektor szkolny Daczko w bardzo obelżywy sposób wyrażali się o Polakach. Na wiecu publicznym nie był obecny ks. kan. A. Wegner, gdyż jak zauważono na łamach prasy, „obawiał się swych parafian polskich, lecz tym gorliwiej występuje na tajnych zebraniach przeciw Polakom, katolikom, swym parafianom”. Ksiądz kanonik w piśmie skierowanym do uczestników wiecu, jaki odbył się 12 stycznia 1919 r. w Tucholi, zaprzeczył, iż był na „tajnym zebraniu hakatystów”. Według informatora „Gazety Gdańskiej” ksiądz kanonik: „dostawszy jako młody ksiądz najtłuściejsze probostwo w diecezji, miał wobec rządu przejąć zobowiązania co do niemczenia parafii tucholskiej”. Informator w dalszej części swego listu opublikowanego w artykule pt. „Rachunek sumienia dla Ks. Kanonika Wegnera” przytoczył kilkanaście zdarzeń świadczących o antypolskim postępowaniu tucholskiego proboszcza. Wśród nich były: wygłoszenie w obecności pastora mowy podczas poświęcenia domu dla chorych; brak sprzeciwu wobec uczęszczania polskich dzieci na naukę przygotowawczą niemiecką; zastąpienie dwóch polskich nabożeństw „Schulmessami” ze śpiewem niemieckim; założenie niemieckiego chóru kościelnego św. Cecylii i sprawowanie nad nim specjalnej opieki, a jednocześnie utrudnianie działalności polskiego chóru; dopuszczenie do utworzenia na plebani placówki antypolskiej gazety „Westpreussische Volksblatt”. Ksiądz kanonik miał szczególną opieką otaczać niemieckich katolików, a rzekomo dla katolików w obozie jenieckim tygodniami nie odprawiał nabożeństw, chociaż otrzymywał od władzy wojskowej stosowne wynagrodzenie. Proboszczowi zarzucono, że nie chciał zgodzić się na odprawienie nabożeństwa za duszę Sienkiewicza, gdyż nie wiedział czy ten był katolikiem. Gdy odprawiono nabożeństwo wikaremu groził prokuratorem za to, iż nie przerwał pieśni „Boże coś Polskę”, którą zaintonowano na koniec mszy świętej. Czarę goryczy przelały słowa księdza kanonika o bezczelności polskiej, użyte w kontekście starań czynionych przez dra K. Karasiewicza i dra L. Janty-Połczyńskiego w sprawie natychmiastowego wprowadzenia nauki religii w języku polskim oraz czytania i pisania po polsku.

Czy gdyby tucholski proboszcz był aż tak antypolski, to zaintonowałby uroczyste „Te Deum” podczas nabożeństwa odprawionego 28 stycznia 1920 r. na dzień przed wkroczeniem wojska polskiego do Tucholi? Może artykuły na jego temat były elementem rozgrywek personalnych? Tego nie jesteśmy w stanie jednoznacznie ustalić.

Ks. kanonik Adolf Wegner zmarł 18 października 1930 r. w wieku 62 lat. Został pochowany na tucholskim cmentarzu. W zamieszczonym w „Głosie Tucholskim” wspomnieniu pośmiertnym na próżno szukać jakichkolwiek zarzutów o działalność antypolską. O jego działalności napisano tak: „Na swojem stanowisku w Tucholi, ś. p. ks. kan. Wegner pracował z całą gorliwością i położył wielkie zasługi nie tylko dla Kościoła, ale i dla społeczeństwa. Podniósł przedewszystkiem duch katolickiego w różnych towarzystwach [..]. Był założycielem Bractwa Przenajświętszego sakramentu, Solidacji Mariańskiej, Trzeciego zakony św. Franciszka, chórów Kościelnych polskiego i niemieckiego […] Starał się przedewszystkiem wielce o biednych naszego miasta, niosąc im pociechę i pomoc materialną. Rodzinom zaś dotkniętym nędzą w miesiącach zimowych okazał On się serdecznym opiekunem i prawdziwym ojcem, dając dzieciom ich przez czas dłuższy bezpłatne śniadania i obiady”. Wśród zasług wymieniono także odnowienie kościoła parafialnego pw. św. Bartłomieja stojącego na Rynku, zakupienie gruntu pod cmentarz przy ul. Świeckiej oraz „kilkakrotne wystaranie u włazy Swej udzielenia sakramentu bierzmowania w Tucholi”.

W trakcie obchodów jego 25-lecia posługi duszpasterskiej w Tucholi został mianowany członkiem honorowym Towarzystwa Ludowego, Bractwa Strzeleckiego, Polskiego Czerwonego Krzyża, Towarzystwa Samodzielnych Rzemieślników. W pogrzebie k. Kan. A. Wegnera uczestniczyło 49 księży, rodzina, przedstawiciele władz oraz parafianie. W długim kondukcie żałobnym szły delegacje tucholskich towarzystw. Zgodnie z wolą zmarłego pogrzeb miał być skromny, dlatego nad trumną nie wygłaszano żadnych przemówień tylko chóry polski i niemiecki odśpiewały pieśni żałobne. W „Głosie Tucholskim” napisano, że „udział wiernych w pogrzebie był tak liczny, ze podobnego pochodu w naszem mieście dotychczas nie notowano”.

Niemieckie gazety również zamieszczały treści dyskredytujące Polaków. Na łamach „Westpreussische Volksblatt” opublikowano artykuł, z którego wynikało, że Powiatowa Rada Ludowa na powiat tucholski wystosowała do biskupa chełmińskiego ks. Augustyna Rossentretera pismo z wezwaniem do zrzeczenia się swojego urzędu z powodu braku zaufania większości diecezjan. W „Gazecie Gdańskiej” opublikowano oświadczenie Rady Ludowej na powiat tucholski podpisane przez Edwarda Szpittera i Floriana Nakielskiego. Oto jego fragment: „Tucholska powiatowa Rada ludowa ani osobą Ks. Biskupa się nie zajmowała, ani żadnego pisma, ani żadnego telegramu nie wysłała. […] piśmidło to wyciągnęło tę wiadomość i podaje ją czytelnikom, ażeby ich podburzyć i podbechtać przeciwko Polakom. Taką bronią walczy gazeta katolicka centrowa i ich przyjaciele”. Powiatowa Rada Ludowa w obawie o sfałszowanie podpisów sprawdziła prawdziwość informacji w Pelplinie – tam także nikt nie posiadał informacji o takim piśmie lub telegramie.

1 stycznia 1919 r. o godz. 16 na sali pana Chmary odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego w Cekcynie.

6 stycznia 1919 r. w lokalu pana Narlocha odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego w Lubiewie.

6 stycznia 1919 r. w szkołach ludowych na terenie powiatu tucholskiego, w których pracowali nauczyciele mówiący po polsku, rozpoczęła się nauka języka polskiego. Nauka czytania i pisania po polsku odbywała się trzy razy w tygodniu, w tym raz w ramach zajęć pozalekcyjnych. Honorarium za godziny nadliczbowe dla nauczycieli (według szacunków 120 marek rocznie) wypłacać miały poszczególne gminy. W listopadzie 1918 r. wniosek w tej sprawie do władz niemieckich skierowała Powiatowa Rada Ludowa.

Elementarze, katechizmy i podręczniki do historii w języku polskim można było zakupić u księgarza Wolskiego w Tucholi.

Trwa powstanie wielkopolskie powstańcy oswobadzają kolejne miejscowości, m.in. Nakło, Mogilno, Kruszwicę, Chodzież. Na wielu odcinkach walki są bardzo zacięte i krwawe. Niejednokrotnie powstańcy muszą opuszczać wcześniej zdobyte pozycje. W nocy z 5 na 6 stycznia 1919 r. powstańcy wielkopolscy zdobyli lotnisko na Ławicy – wyzwalanie Poznania zostało zakończone. 8 stycznia 1919 r. rozegrała się bitwa pod Chodzieżą, powstańcom wielkopolskim udało się odbić miasto. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej przejął władzę cywilną i wojskową, a wodzem powstania został mianowany gen. Józef Dowbor-Muśnicki.

11 stycznia 1919 r. Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku wydał do ludności polskiej odezwę, w której wzywał wszystkich Polaków do zachowania spokoju. Poszczególne Powiatowe Rady Ludowe miały wpływać „uspokajająco na ludność”. Odezwa była odpowiedzią na rozporządzenia niemieckich władz Gdańska, które umożliwiały przeszukiwanie domów w poszukiwaniu broni, zakazywanie polskich zebrań, a nawet rozwiązywanie stowarzyszeń agitujących przeciwko rządowi niemieckiemu.


cz. VII

Druga dekada stycznia 1919 r. upłynęła pod znakiem wyborów do niemieckiego zgromadzenia narodowego. Wybory te miały bardzo istotny charakter zwłaszcza w niepewnej sytuacji ziem zaboru pruskiego. Warto również pamiętać, że wybory odbywały się w cieniu walk powstańczych w Wielkopolsce.

„Dziennik Bydgoski” z 9 stycznia 1919 r. informował: „Rada robotnicza i żołnierska poczyniła zarządzenia, aby stawić czoło niebezpieczeństwu. W powiecie chojnickim i tucholskim Polacy mają już składy broni i amunicji. Spis tychże znaleziono u pewnego obywatela polskiego z okolicy, którego w hotelu aresztowano, ale wypuszczono z więzienia na słowo honoru, że przed kongresem pokojowym politycznie działać nie będzie”. Z kolei w „Gazecie Gdańskiej” 16 stycznia 1919 r. opublikowano odezwę Naczelnej Rady Ludowej w sprawie utworzenia w Poznaniu Dowództwa Głównego. Kierowało ono wszelkimi sprawami wojskowymi, nominacjami, zarządzało bronią i amunicją. Wszystkie Powiatowe Rady Ludowe zobowiązano, aby „nie mieszały się do spraw wojskowych, nie dysponowały siłami zbrojnemi, bronią, amunicją itp.” oraz „aby nie podejmowały żadnych zmian w komendach wojskowych”.

Na łamach „Pielgrzyma” z 11 stycznia 1919 r. ukazał się obszerny artykuł w sprawie udziału w wyborach. Napisano w nim „wszyscy Polacy mają się wstrzymać zupełnie od wyborów do niemieckiej konstytunauty. […] Naczelna Rada Ludowa zabraniają nam brać udziału w wyborach, które odbędą się 19 stycznia do konstytunauty niemieckiej, a także w wyborach, które się odbędą 26 stycznia do sejmu pruskiego”.

Wyjaśniając postanowienia władz polskich w zaborze pruskim, reporter „Pielgrzyma” napisał: „To znaczy, ze tym razem ma każdy Polak, każda Polka pozostać w domu i nie mają pod żadnym warunkiem iść nawet do lokalu wyborczego. Tam tylko dla Niemców miejsce1 Polacy zostają w domu!”. W tym samy artykule uzasadniano taką, a nie inną decyzję władz polskich. Apelowano: „Rodacy! Dawniej wzywały Was nasze władze wyborcze, żebyście jak jeden mąż stanęli w lokalu wyborczym, dziś przeciwnie rozkazują, ze kto jest Polakiem i dobrze życzy Polsce ma koniecznie w domu siedzieć, nie ma iść na wybory pod żadnym warunkiem! […] Najbliższe tygodnie przyniosą nam wolność naszej Ojczyzny. […] Polacy! To jedyna dozwolona nam broń, to niemy nasz krzyk rozpaczy, to nieme nasze wołanie do państw zachodu: pamiętajcie o nas na kongresie pokojowym!”.

Apele te były zbieżne z rozporządzeniem Polskiego Centralnego Komitetu wyborczego na Rzeszę Niemiecką. Według tych rozporządzeń ludność polska miała powstrzymać się od jakichkolwiek czynności wyborczych. Polacy nie powinni zasiadać w komisjach wyborczych, oddać głosu na kandydata niemieckiego.

Komitet Prowincjonalny na Prusy Zachodnie, Wschodnie i Pomorze, którego członkiem był m.in. dr Kazimierz Karasiewicz, w specjalnej odezwie z 2 stycznia 1919 r. zaapelował, aby powiatowe organizacje wyborcze urządziły zebrania, na których miała być omawiana sprawa zbliżających się wyborów. Powiatowe Rady Ludowe miały organizować wiece w terminie od 9 do 19 stycznia 1919 r. Ciekawostką jest, że Wydział Organizacyjny Naczelnej Rady Ludowej wydawał specjalne legitymacje upoważniające do zabierania głosu w trakcie politycznych zebrań. Otrzymywali je uczestnicy kursów dla mówców politycznych i wiecowych.

12 stycznia 1919 r. młodzież z Suchej urządziła na sali pana Höhnego wieczorek towarzyski. W ten sposób śpiewem i muzyką powitana powracających z wojny żołnierzy.

12 stycznia 1919 r. w Tucholi odbył się wiec zorganizowany przez Powiatową Radę Ludową. Ks. wikary Alojzy Łaski zaprezentował stanowisko wobec wyborów do mających się odbyć 19 stycznia 1919 r. wyborów do niemieckiego zgromadzenia narodowego. Gajda omówił zagadnienia oświatowe. Ks. A. Łaski oraz Klemens Rzendkowski zaapelowali do zebranych o zachowanie spokoju wobec wszelkich prowokacji ze strony niemieckiej. Zebranie zakończyło się odśpiewaniem pieśni „Boże coś Polskę”.

12 stycznia 1919 r. w Pruszczu odbył się wiec. Podczas zebrania, w wypełnionej po brzegi sali pana Tarlacha, przemawiał Antonii Borzyszkowski z Gostycyna. Omawiano te same sprawy, co na tucholskim wiecu.

Prawdopodobnie tego samego dnia (12 stycznia) odbył się wiec w Gostycynie. Na sali pana Komorowskiego przemawiali Antonii Borzyszkowski, Skaja oraz Ossowski z Bralewnicy.

Podczas wiecu założono Towarzystwo Wojaków, którego przewodniczącym wybrano Antoniego Borzyszkowskiego. Jego zastępcą został Kutowsoki, sekretarzem wybrano Rafińskiego, a skarbnikiem Hoppego. Do nowego towarzystwa przystąpiło 109 osób.

12 stycznia 1919 r. w Śliwicach odbył się wiec, który rozpoczęła przemowa ks. Sella. Na przewodniczącego zebrania wybrano Wesołowskiego, sekretarzem został Skórzewski, natomiast ławnikami Mechliński, Dyguła oraz Grabowicz. Zebranie zakończyło odśpiewanie pieśni „Boże coś Polskę”

16 stycznia 1919 r. prezesem Rady Ministrów został Ignacy Jan Paderewski, który pełnił jednocześnie funkcję ministra spraw zagranicznych. Dzień wcześniej odbyło się spotkanie Paderewskiego z dr. Leonem Jantą-Połczyńskim, któremu prawdopodobnie zaproponował tekę ministra rolnictwa w nowym rządzie. Ziemianin z Wysokiej nie przyjął oferowanego stanowiska – był zbyt mocno zaangażowany w „sprawy pomorskie” oraz obawiał się ewentualnej konfiskaty majątku przez władze niemieckie.

W numerze 9 „Pielgrzyma” z 1919 r. ukazało się ogłoszenie T. Krukowskiego, który otworzył w Tucholi przy ul. Świeckiej 17 skład zegarmistrzowski. Tak się reklamował: „Reparacje wykonuję prędko i fachowo. Staraniem mojem będzie moją szanowną klientelę rzetelną obsługą zadowolić. Prosząc o łaskawe poparcie mego przedsiębiorstwa”.

W tym samym numerze swe ogłoszenie zamieścił Łaski z Lubierzyna, który poszukiwał „kowala z zaciągiem i komorników na wysokie zasługi i deputat”. Z kolei A. Gwizdała ze Śliwiczek poszukiwał „doświadczonego i samotnego młynarza”. Natomiast „Spółka parowej mleczarni w Gostycynie z elektrycznym światłem i wyrobem sera harcerskiego” poszukiwała kierownika. Osoby zainteresowane mogły zgłaszać się z odpowiednimi świadectwami pracy do przewodniczącego zarządu mleczarni Stanisława Baumgarta.

Codziennie w godz. 18:00 – 19:00, a w niedzielę w godz. 15:00 -19:00 można było wypożyczać książki z biblioteki Towarzystwa Czytelni Ludowych w Tucholi. Bibliotekę znajdującą się w budynku banku przy ul. Świeckiej prowadziła Zofia Karasiewicz. Tak zachęcano do korzystania z biblioteki na łamach ówczesnej prasy: „Kto chętnie czyta zajmujące powieści i opowiadania niechaj uda się śmiało do Biblioteki T.C.L. Nie potrzebuje tam za książki płacić, bo wypożyczanie jest bezpłatne. Po przeczytaniu zaś może książkę ciekawą i zajmującą znowu na inną wymienić. […] będzie miał piękną i godziwą rozrywkę w niedzielę i święta, zabawiając się czytaniem”.


cz. VIII

17 stycznia 1919 r. rząd niemiecki w Berlinie wydał rozporządzenie, na mocy którego zostały rozwiązane wszystkie rady miejskie i wiejskie. Wybory do tych organów musiały być przeprowadzone do 2 marca 1919 r.

18 stycznia 1919 r. o godz. 6.00 do Śliwic przyjechało 300 uzbrojonych żołnierzy z oddziału Heimatschutzu stacjonującego w Czersku. Cała wioska została obstawiona, nikomu nie można było wychodzić z domów i opuszczać wioski. Żołnierze otoczyli plebanię i siłą próbowali do niej wejść. Około 20 - 30 żołnierzy przy ogromnym hałasie dobijało się do drzwi plebanii, uderzając w nie kolbami karabinów. Ostatecznie 10 żołnierzy, przez wybite okno, dostało się do środka i zażądało od siostry księdza proboszcza, aby ich do niego zaprowadziła. Oddział Heimatschutzu miał za zadanie aresztować ks. Hevelkego, który tydzień prędzej opuścił Śliwice oraz skonfiskować armaty, bomby i strzelby rzekomo przechowywane na plebanii. Zamiast broni żołnierze zabrali ze sobą 12 butelek wina, szynkę, 10 funtów słoniny i cygara.

18 stycznia 1919 r. powstał Polski Czerwony Krzyż.

18 stycznia 1919 r. rozpoczęła się konferencja pokojowa w Paryżu. Polskę na konferencji reprezentował Komitet Narodowy Polski z Ignacym Janem Paderewskim i Romanem Dmowskim na czele.

19 stycznia 1919 r. odbyły się wybory do niemieckiego Zgromadzenia Narodowego.

26 stycznia 1919 r. w niedzielę odbyły się wybory do sejmu pruskiego. W okręgu wyborczym Provinz Pommern według spisu ludności z 1910 r. zamieszkiwało 1.716 921 obywateli, którzy wybierali 17 swoich przedstawicieli. Z listy wyborczej Josepha Behrendta z Gdańska startował właściciel tucholskiej apteki Rudolf Heppner. W pomorskim okręgu wyborczym frekwencja wyniosła 29,76 %. Lista, z której startował tucholski aptekarz, zdobyła tylko dwa mandaty.

26 stycznia 1919 r. na obszarze niepodległej Polski odbyły się wybory do Sejmu Ustawodawczego, którego głównym zadaniem było uchwalenie konstytucji odrodzonego państwa.

26 stycznia 1919 r. w niedzielny wieczór na sali pana Neumanna odbyły się przedstawienia teatralne: 1. „Śnieżka” bajka inscenizowana w dwóch obrazach. 2. „Sąd Boży” – obraz fantastyczny w 1 odsłonie. 3. „W Piastowskiej Chacie” obraz historyczny”. Organizatorem wydarzenia było Kółko Młodzieży działające przy Towarzystwie Czytelni Ludowych w Tucholi. Cena biletu, który można było nabyć u Zofii Karasiewiczówny, uzależniona była od miejsca – 2 mk (miejsce rezerwowane), 1 mk (miejsca w pierwszym rzędzie), 50 fen. (miejsca stojące), 10 fen. (dzieci). Dzień prędzej odbyła się próba generalna. Zysk osiągnięty ze sprzedaży biletów przeznaczony został na tucholską bibliotekę.

27 stycznia 1919 r. pod przewodnictwem starosty Maxa von Batockiego odbyło się posiedzenie Wydziału Powiatowego. Uczestniczyli w nim Gulgowski z Kiełpina, burmistrz Paul Lutze, Leon Janta-Połczyński, Wojciech Prill z Bysławia, Schefs z Zamrzenicy, Wüstenberg z Kiełpina oraz Gebhardt z Tucholi.

27 stycznia 1919 r. o godz. 17 rozpoczęło się zebranie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięło w nim udział 4 członków magistratu (Lutze, Draeger, Schmelter, Begach) oraz 16 radnych (Ponath, Robakowski, Selbiger, Daczko, Merkel, Becker, Weinert, Ossowski, Heppner, Janietz, Karasiewicz, Szpitter, Lammeck, Schilling, Klutke, Rzendkowski). Zgodnie z porządkiem dziennym po przyjęciu protokołu z ostatniego posiedzenia miały zostać przeprowadzone wybory zarządu miejskiego. Karol Daczko, złożył wniosek, aby zarząd miejski, ze względu na mające się odbyć wkrótce wybory lokalne, pracował w dotychczasowym składzie. Następnie wprowadzono w urząd Rudolfa Heppnera. W dalszej części zebrania radni zatwierdzili uchwały magistratu z 21 stycznia 1919 r. Dotyczyły one m.in. wysokości wynagrodzenia (450 marek) dla nauczyciela języka polskiego i religii zatrudnionego w szkole miejskiej, przedłużenia do końca marca 1919 r. umowy z pomocniczym strażnikiem Hahsem, przekazania zebraniu prowincjonalnemu 1000 marek na pomoc społeczną. Następnie radni K. Daczko i K. Karasiewicz złożyli wniosek w sprawie wojennych dodatków inflacyjnych dla urzędników i urzędników pomocniczych. Dodatki te miały być obliczane proporcjonalnie i każdorazowo zatwierdzane przez radnych miejskich. Magistrat został zobowiązany do przeprowadzenia negocjacji z władzą policyjną odnośnie przejęcia za odszkodowaniem domu dla ubogich. Na zakończenie zebrania K. Rzendkowski podziękował radnym za złożone życzenia i kwiaty, które wraz z małżonką otrzymali z okazji srebrnego wesela.

28 stycznia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” opublikowane zostało oświadczenie podpisane przez Edwarda Szpittera i Floriana Nakielskiego. Wcześniej opublikowała je również „Gazeta Gdańska”. Było ono odpowiedzią na artykuł, jaki ukazał się w Westpreussische Volksblatt”, z którego wynikało, że Rada Ludowa na powiat tucholski wystosowała do biskupa chełmińskiego ks. Augustyna Rossentretera pismo z wezwaniem do zrzeczenia się swojego urzędu z powodu braku zaufania większości diecezjan. Oto treść oświadczenia: „Tucholska powiatowa Rada ludowa ani osobą ks. biskupa się nie zajmowała, ani żadnego pisma, ani żadnego telegramu nie wysłała. Z palca zatem piśmidło to wyciągnęło tę wiadomość i podaje ją czytelnikom, ażeby ich podburzyć i podbechtać przeciwko Polakom. Taką bronią walczy gazeta katolicka centrowa i ich przyjaciele. Ponieważ mogłoby się zdawać, że ktoś niepowołany sfałszował podpisy rady Ludowej, zasięgnęliśmy informacji w Pelplinie, skąd dowiedzieliśmy się, że tam o podobnym liście lub telegramie nic nie wiadomo”.

W numerze 12 „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie technika ogrodnictwa z Zielonki „Baczność! Ogrody zniszczone odnowi, drzewa, które długie lata nie były czyszczone, wyrżnie i oczyści, zasadzi drzewa, aleje założy i wszelkie roboty ogrodnicze wykona Józef Michalski ogrodnik”. W kolejnym numerze mistrz siodlarski A. Sampławski z Tucholi zamieścił anons o poszukiwaniu „czeladnika siodlarskiego i ucznia”.


cz. IX

Kulisy negocjacji o przyłączenie Pomorza do Polski

W styczniu 1919 r. rozpoczęły się rozmowy pokojowe w Paryżu, mające za zadanie doprowadzić do zakończenia pierwszego światowego konfliktu. Głównym organem Konferencji pokojowej w Paryżu była Rada Najwyższa Głównych Mocarstw Sprzymierzonych i Stowarzyszonych, którą tworzyli premierzy Wielkiej Brytanii, Francji, Stanów Zjednoczonych, Włoch i Japonii. Rada ta 22 stycznia 1919 r. powołała Komisję Międzysojuszniczą dla Zbadania Spraw Polskich, której głównym zadaniem było przekazywanie informacji nt. sytuacji w Polsce. Ośmiu przedstawicieli tej komisji 13 lutego 1919 r. przyjechało do Polski i do 28 marca 1919 r. badało stosunki panujące w odradzającym się państwie. Przewodniczącym delegacji był Joseph Noulens z Francji.

Pewien wpływ na podjęte przez komisję decyzje miał dr Leon Janta-Połczyński. Opisał to zarówno w swym pamiętniku, który w 2013 r. ukazał się drukiem (Maria z Komierowskich i Leon Janta-Połczyńscy, Pamiętniki, oprac. J. Szwankowski, W. Jastrzębski, Bydgoszcz 2013) oraz we wspomnieniach opublikowanych w styczniu 1930 r. na łamach „Głosu Tucholskiego”.

Tak na łamach „Głosu Tucholskiego” wspominał wydarzenia z 1919 r.: „Szczegółów poprzedzających przyłączenie Pomorza do Polski na samym Pomorzu nigdy sobie nie uświadomiono, gdyż przez rok przeszło po oswobodzeniu się Poznańskiego ówczesne Prusy Zachodnie były odcięte linią demarkacyjną od Poznańskiego, a granicą od reszty Polski. Gazety poznańskie nie dochodziły i wiadomości z «kraju» przesiąkały tylko «pantoflową pocztą», przemycana przez linię demarkacyjną ustnie, gdyż przewożenie listów wobec kontroli na granicy wcale nie było bezpieczne”. Jak zaznaczył, rok 1919 był dla Pomorza bardzo nerwowy, zwłaszcza, że przynależność państwowa była wielką niewiadomą, uzależnioną od toczących się rozmów pokojowych.

Leon Janta-Połczyński wyraźnie zaznaczył, że na terenie Pomorza również było przygotowywane powstanie zbrojne: „Po wybuchu powstania w Poznaniu, które w krótkim czasie wyparło Niemców aż pod Noteć, Komisariat Gdański zajął się przedewszystkiem przygotowaniem powstania również i na Pomorzu. Organizację powstańczą na terenie ówczesnych Prus Zachodnich miał sobie powierzoną p. dr. Kręcki z Gdańska. Praca organizacyjna objęła w krótkim czasie całe Pomorze tak, iż niebawem pogotowie powstańcze liczyło kilkanaście tysięcy karabinów. «Zdobycie» Bydgoszczy i Torunia było we wszystkich szczegółach przygotowane”.

Na podstawie pamiętnikarskich zapisków możemy odnieść wrażenie, że Leon Janta-Połczyński przypadkowo znalazł się w Poznaniu, kiedy przyjechała Komisja Międzysojusznicza. „Powstanie, które wybuchło w Poznańskiem, utrudniało ogromnie dojazd do Poznania, gdyż granica była strzeżona hermetycznie. Tym bardziej byłem ciekaw, co się tam dzieje i przekradłwszy się szczęśliwie, dowiedziałem się, że jest spodziewany przyjazd dużej delegacji z Wersalu mającej wytyczyć granice polsko-niemieckie. Dzięki temu, że dobrze znałem język francuski i za zgodą Rady Ludowej wnet się spoufaliłem z przewodniczącym francuskiej komisji, byłym ambasadorem w Petesburgu Noulensem”. Nieco inny obraz wyłania się z opublikowanych w prasie wspomnień. Otóż został on wydelegowany z ramienia Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku, jako przedstawiciel polskiej władzy politycznej na terytorium Prus Zachodnich, aby „wobec Komisji Międzynarodowej podnosić, utrzymać i obronić prawa Pomorza do przynależności do Polski”. Jego zadaniem było wytłumaczenie i przekonanie „Komisji, która o tych sprawach wcale pojęcia nie miała, że Prusy Zachodnie są krajem polskim. Zadanie to nawet mechanicznie było o tyle niełatwe, że w ówczesnym Poznaniu nie było komu polecić wypracowania chociażby historycznego szkicu o polskości Pomorza, że nie było wprost człowieka, działającego politycznie, któryby władał w piśmie językami zagranicznemi”.

Każde z mocarstw miało swój stosunek do odradzającego się państwa polskiego, dlatego zadanie Leona Janty-Połczyńskiego nie było łatwe. Musiał przekonać członków Komisji Międzysojuszniczej, że Prusy Zachodnie są zamieszkałe przez ludność bezsprzecznie polską, ale jednocześnie nie przedstawić argumentów przemawiających na niekorzyść Polski. Otóż, jak podkreślał w swych wspomnieniach „Anglia, a za nią Japonia – nie ukrywały się z niepewnością, czy Gdańsk w ręku polskim nie stanie się jakąś konkurencją dla Anglii i jej handlu eksportowego. Ze strony francuskiej szeptano, aby nie mówić nigdy o zamiarze eksportowania przez Gdańsk wyrobów manufaktury łódzkiej lub węgla, gdyż są to rezerwaty angielskie. Włochy były niepewne”.

Sprzymierzeńcem sprawy polskiej w Komisji okazał się profesor historii Robert Howard Lord ze Stanów Zjednoczonych, bliski współpracownik prezydenta Woodrowa Wilsona. Zagadnienia polskie nie były mu obce, skoro w latach 1908 - 1910 przebywał w Europie i prowadził kwerendę archiwalną do swojej pracy doktorskiej i jako jedyny uzyskał dostęp do rosyjskich źródeł archiwalnych. W 1910 r. obronił pracę doktorską pt. „Polityka austriacka i drugi rozbiór Polski” i rozpoczął pracę na Uniwersytecie Harvarda. W 1915 r. opublikował kolejną pracę pt. „Drugi rozbiór Polski. Studium historii dyplomatycznej”.

Wspominając swoje wystąpienie przed członkami Komisji, L. Janta-Połczyński podkreślił, że „zaczął od oświadczenia, że na Pomorzu 40.000 karabinów tylko czeka znaku do powstania. Było to o tyle ważnym argumentem dla Lord’a, że mu Wilson polecił, aby nie dopuścił do jednego niepotrzebnego strzału.” Komisja Międzysojusznicza oczekiwała od pomorskiego delegata dowodów, że „dzisiejsza ludność Pomorza jest polska”. Jak zaznaczył we wspomnieniach „nie przekonywało ich wszakże wybieranie przez ludność polskich posłów, gdyż według ich zdania do wykazania polskości kraju nie wystarcza polskość ciemnych i czarnych mas, lecz polskość kulturalna, wyrażająca się w organizacjach dających dowód podniesionego poziomu kulturalnego oraz stanowiących rękojmię, że kraj sam sobą będzie mógł rządzić”.

Zapewne istotny wpływ na ostateczną treść raportu Komisji Międzysojuszniczej miało spotkanie – o charakterze prywatnym – przedstawiciela Pomorza z amerykańskim delegatem w jego kwaterze w Poznaniu. Tak to opisał L. Janta-Połczyński w pamiętniku: „Kiedy do niego [R.H. Lorda] wszedłem, wlokąc całą bibliotekę książek, aż się przeraził ich groźną masą, lecz wnet mu wytłumaczyłem, ze to są druki, które naświetlają niemieckie tendencje wobec polskiej ludności. Przy takiej okazji muszą się zajmować tym, co my działamy, a wiedziałem, ze Niemcy naumyślnie przesadzają nasze powodzenia, żeby mieć więcej argumentów przeciw nam. Na drugi dzień Lord ujął mnie pod ramię i roześmiany powiedział, ze nigdy w życiu tak się nie ubawił jak tej nocy, czytając rozpaczliwe krzyki dławionych przez Polaków Niemców. […] W swoim sprawozdaniu Lord stwierdził przewagę żywiołu polskiego pod względem politycznym, a nie mniej społecznym i kulturalnym”. Ogromne znaczenie, w przedstawianiu argumentów przemawiających za polskością Pomorza miało dotychczasowe doświadczenie L. Janty-Połczyńskiego, który zakładał kółka rolnicze na ziemi pomorskiej, aktywnie działał w organizacjach spółdzielczych, a także wydawał polską prasę – „Kłosy” i „Gazeta Gdańska”.

Pomorski delegat, zanim wyjechał z Poznania, chciał poznać ostateczne stanowisko Komisji, które mógłby przedstawić gdańskiemu podkomisariatowi NRL. Jak wynika ze wspomnień, na plenarnym posiedzeniu został zapytany „czy zobowiązuje się powstrzymać powstanie w razie wylądowania wojsk generała Hallera”. Leon Janta-Połczyński miał odpowiedzieć: „powstanie z Hallerem, czy bez Hallera, automatycznie, wobec napięcia nerwów ludności, wybuchnie, jeżeli komisja nie przyzna Pomorza Polsce”. Przewodniczący Komisji Joseph Noulens pożegnał L. Jantę-Połczyńskiego słowami: „Powstanie w Prusach Zachodnich byłoby głupstwem, gdyż nie wyważa się otwartych drzwi”.

Leon Janta-Połczyński, spotykając się z delegatami mocarstw zachodnich i przedstawiając im argumenty przemawiające za polskością Pomorza, sprawił, że na mocy traktatu wersalskiego ziemie te zostały przyłączone do odrodzonej Polski.

Misja aliancka we Lwowie, luty 1919. Od lewej: Stanisław Wańkowicz, Robert Lord, gen. Joseph Barthelemy, gen. Tadeusz Rozwadowski, gen. Adrian Carton de Wiart, mjr Giuseppe Stabile, fot. https://pl.wikipedia.org/wiki/Komisja_Międzysojusznicza_dla_Polski

początek lutego 1919 r. W jednym z numerów „Dziennika Bydgoskiego” oraz „Pielgrzyma” napisano: „W tutejszym klasztorze Elżbietanek pomimo obecnych stosunków niemczyzna kwitnie. Główna siostra u chorych jest Niemką, znaną z niechęci do Polaków”. Według reportera, po nabożeństwie wigilijnym odprawionym w kaplicy przyklasztornej, siostry udały się do landrata na skargę. Ich oburzenie wywołało odśpiewanie – po raz pierwszy po polsku – kolędy „W żłobie leży”. W dalszej części artykułu napisano „Spodziewamy się, że Powiatowa Rada Ludowa zajmie się tą sprawą i zawezwie Polaków, z której klasztor żyje, do niedawania niczego dopóki nieprzychylne Polakom siostry nie zostaną usunięte i Polacy nie odzyskają swych praw”.

początek lutego 1919 r. pismo katolickie „Pielgrzym” informowało, że włamano się do składu piwa prowadzonego przez p. Gatza. Skradziono płaszcz, ubranie, dwa żakiety i cztery pary trzewików.

początek lutego 1919 r. Naczelna Rada Ludowa zamieściła w prasie ogłoszenie o zamiarze rozpoczęcia półrocznego kursu dla preparandów – kandydatów do seminariów nauczycielskich. „Młodzieńcy i panny, któreby się chciały poświęcić stanowi nauczycielskiemu, niechaj się zgłoszą do Powiatowej Rady Ludowej w Tucholi w biurze «Rolnika»”.

2 lutego 1919 r. w lokalu p. Jagły w Gostycynie odbyło się zebranie Towarzystwa Rzemieślników.

9 lutego 1919 r. w lokalu p. Höhnego w Suchej odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego.

11 lutego 1919 r. w „Pielgrzymie” poinformowano o kradzieży trzech młodych stadników z majątku w Kamienicy. Sprawcy mieli na sobie ubrania żołnierskie.


cz. X

15 i 16 lutego 1919 r. w Raciążu odbyły się dwie wieczornice zorganizowane przez Towarzystwo Ziemianek. Chcąc powitać żołnierzy z Raciąża i okolicy, przygotowano program artystyczny: „śpiewy chórowe, deklamacye i dwie komedyjki «Polityka panny Florci» oraz «Babula»”. Dochód ze sprzedaży biletów (3 marki miejsca siedzące, 1 marka miejsca stojące) przeznaczony był na skarb narodowy.

15 lutego 1919 r. o godz. 18 teatr amatorski w Śliwicach wystawił przedstawienie dla dzieci.

15 lutego 1919 r. na łamach „Pielgrzyma ukazało się ogłoszenie Jakuba Jaśtaka z Polskiego Cekcyna (Cekcyn), który oferował centryfugi „Juwel” i „Titania”. Kupującym przy wysyłce udzielał 5% rabatu. Z kolei „Rzadkie kupno okazyjne!” oferował Tomasz Jankowski, który pośredniczył w sprzedaży „Większego domu ze składem towarów kolonialnych, delikatesów, restauracya i destylacya w dobrem położeniu średniego miasta pow.[iatowego] Pr.[us] Z.[achodnich].  Przy trzech ulicach i rynku zbożowym i bydl.[ęcym]”.

16 lutego 1919 r. w Wielkim Mędromierzu odbyło się przedstawienie dla młodzieży pt. „Jaś i Małgosia”. Sztuka, wraz ze śpiewami, deklamacjami i odczytem okolicznościowym odbyła się o godz. 17 na sali p. Schella. Bilety na przedstawienie można było nabyć u panien Kłosowskich. Tak owe wydarzenie relacjonowano na łamach „Pielgrzyma”: „Jak gorliwie pracują ziemianki w powiecie tucholskim, dało nam najlepszy dowód przedstawienie urządzone przez pp. Kłosowskie w Wielkim Mędromierzu. Dzieci i panienki z ich szkółki odegrały doskonale «Jasia i Małgosia», popisywały się śpiewem i deklamacyą. Przedstawienie urządzone trzykrotnie urozmaiciło przemówienie miejscowego proboszcza o oświacie i p. Połczyńskiej [Marii Janta-Połczyńskiej] z Wysokiej o Kilińskim”.

16 lutego 1919 r. o godz. 20 teatr amatorski w Śliwicach wystawił przedstawienie na sali bankowej. Zebranej publiczności zaprezentowano sztukę pt. „Bursztyny Kasi” – „obrazek w trzech odsłonach z tańcami” oraz przedstawienie „Cudowne leki” – „obrazek wiejski w jednym akcie ze śpiewami i tańcami”. Bilety można było nabyć w drogerii I. Żychlińskiego oraz w kasie w dniu przedstawienia. Cały dochód przeznaczony był na cel narodowy. Ceny biletów były bardzo zróżnicowane: miejsca rezerwowane – 4 marki, I miejsca – 3 marki, II miejsca – 2 marki, miejsca stojące – 1 marka. W „Pielgrzymie” tak napisano o przedstawieniach: „Obie sztuczki udały świetnie się udały. Wszyscy amatorzy oddali swe role znakomicie, to też publiczność oklasków nie szczędziła. Sala bankowa, na której się przedstawienie odbyło, była zupełnie zapełniona”. Szczególne podziękowania skierowano do parafii śliwickiej, która miała „zrozumienie dla sprawy narodowej i na ten cel nie szczędzi grosza”. Najserdeczniejsze podziękowania skierowano również dla pani Żychlińskiej organizatorki całego przedsięwzięcia oraz panny Michałkiewiczówny, która jej pomagała. Ze sprzedaży biletów osiągnięto dochód w wysokości 847,55 marek, wydatki wyniosły 380,55 marek. Czysty zysk wyniósł 467 marek.

16 lutego 1919 r. Towarzystwo Ludowe w Cekcynie urządziło przedstawienie amatorskie na sali p. Chmary. Odegrano trzy sztuki, m.in. pt. „Aby handel szedł”.

22 lutego 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazał się anons Marii Janta-Połczyńskiej z Wysokiej. Oto jego treść: „poszukuję od 1.4.19 gospodyni umiejącej doskonale gotować i chować drób oraz panny umiejącej doskonale prać, prasować, sporządzać i sprzątać. Proszę o odwrotne nadesłanie świadectw i podanie wieku”.

22 i 23 lutego 1919 r. o godz. 18 Towarzystwo Polek urządziło przedstawienia amatorskie. W programie przewidziano: „«O chlebie i wodzie» komedio-opera w 1 akcie i «Tajemnica» komedyjka w 1 akcie. Śpiewy chórowe i tańce dzieci”. Organizatorzy zwracali „szczególną uwagę na obficie zaopatrzony bufet”. Bilety można było nabyć u pana Wolskiego i w siedzibie „Kupca”. Ceny były bardzo zróżnicowane. W sobotę za miejsca rezerwowane trzeba było zapłacić 5 marek, za I miejsca – 3 marki, wstęp na salę kosztował 1,5 marki. Ceny biletów na niedzielne przedstawienie były niższe: 3 marki (miejsce rezerwowane), 1,5 marki (I miejsca) i 1 marka (wstęp na salę). W piątek 21 lutego 1919 r. odbyła się próba generalna, na którą wstęp wynosił 75 fenigów dla dorosłych i 50 fenigów dla dzieci. W „Pielgrzymie” napisano, że przedstawienie amatorskie „pod każdym względem stanęło na wysokości swego zadania. W podziw wprost wprawiła nader piękna dekoracja sali i sceny, wykonana z prawdziwym artyzmem przez p. Gundermannową”. Uznanie zyskała także pełna swobody i zadziwiającego mistrzostwa gra aktorów. W komedyjce „Tajemnica” zagrali: Pałucka, St. Wolska, Z. Wolski i Sarnowski, a w wodewilu „O chlebie i wodzie”: Głomska, Rzendkowski i Welter. Ogromny podziw publiczności zyskały „Polonez”, „Mazur” i „Krakowiak” w wykonaniu dzieci ubranych w stroje narodowe, występ kółka śpiewackiego pod batutą Gajdy oraz monologi wygłoszone przez Z. Wolskiego.

23 lutego 1919 r. w Bysławiu odbyła się wieczornica. Organizatorem wydarzenia była pani Bartz z Wełpina. Odegrano sztukę „Przebudzenie śpiących rycerzy” i komedię „Czary”. W wieczornicy wzięła również udział trupa teatralna z Raciąża pod kierownictwem Marii Janta-Połczyńskiej, która wystawiła dwie krótkie komedie. Podczas patriotycznego spotkania Towarzystwo Ziemianek zbierało fundusze na cel narodowy.

23 lutego 1919 r. o godz. 15:30 w Gostycynie na sali p. Komorowskiego odbyło się zebranie byłych żołnierzy.

23 lutego 1919 r. o godz. 16 w lokalu p. Roedinga odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego na parafię Raciąż.

23 lutego 1919 r. o godz. 17 Towarzystwo Ludowe w Suchej urządziło na sali p. Höhnego zabawę towarzyską połączoną z teatrem amatorskim. W programie zaplanowane były dwie sztuki „Błogosławieństwo matki” i „Mosiek spekulant”. Dochód z wydarzenia przeznaczony był na cele dobroczynne.

23 lutego 1919 r. w Cekcynie na sali p. Ringla odbyło się powtórzenie przedstawienia amatorskiego z 16 lutego. Dodatkowo wystawiono sztukę „Ułańskie miłostki”.

27 lutego 1919 r. „Pielgrzym” donosił: „Oddział żołnierzy wtargnął w nocy do nadleśnictwa pobliskiego w Tucholi utorowawszy sobie drogę granatami ręcznymi. Ukradli i zabrali ze sobą bóty, bieliznę, sanie i konie”. Do podobnego napadu doszło w Żalnie. „Wieczorem wtargnęło 6 żołnierzy do wdowy Nowak i po związaniu 5 domowników zrabowało 42.000 m. Potem u sąsiadów w podobny sposób jeszcze parę tysięcy marek skradli”.


cz. XI

2 marca 1919 r. w niedzielny poranekw Śliwicach witano żołnierzy, którym dane było szczęśliwie powrócić z frontu. „Kościół domy i ulice były pięknie przystrojone w wieńce i girlandy”. Do Śliwic przyjechały oddziały wojaków z okolicznych wsi ze sztandarami i z muzyką. O godz. 9:30 spod szkoły wyruszył pochód po żołnierzy. W pięknych słowach powitał ich wikary ks. Wilemski, który odprawił również uroczyste nabożeństwo, kazanie wygłosił śliwicki proboszcz ks. Sell. Mszę świętą zakończyło odśpiewanie pieśni „Boże coś Polskę”. Po nabożeństwie odbył się pochód ulicami wsi, a mieszkańcy obsypywali żołnierzy kwiatami. Wieczorem urządzono uroczystą akademię.

W trakcie tej doniosłej uroczystość nie zabrakło ekscesów. Otóż jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości do wioski przybył 200 osobowy oddział Heimatschutzu z 5 armatami i 6 kulomiotami. Oddział ten wezwało kilku miejscowych Niemców w obawie przed wybuchem powstania. Dowódca oddziału, widząc zgromadzonych (ok. 2000 chłopa) pozwolił na przejście pochodu. Świadek tamtych wydarzeń stwierdził, że Heimatschutz towarzyszył „podczas pochodu, bojąc się widocznie, aby nam co złego się nie stało”.

4 marca 1919 r. Rudolf Strzelecki, po zwolnieniu z wojska, otworzył przy ul. Chojnickiej 1 prywatną piekarnię. Wcześniej w trakcie służby wojskowej w armii niemieckiej, pracował w piekarni tucholskiego obozu jenieckiego. Przez cały okres międzywojenny zatrudniał trzech piekarzy i trzech uczniów. Firma założona przez Rudolfa Strzeleckiego, pomimo zawirowań dziejowych i trudności w okresie PRL-u, funkcjonuje do dzisiaj pod nazwą Piekarnia cukiernia „Zakryś”.

6 marca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie, w którym napisano, że w: „dużej kościelnej polskiej wsi bardzo brak kołodzieja”. Każdy kto „dobrze swój zawód zna” mógł się zgłosić do mistrza kowalskiego Michała Graczyka z Legbąda.

9 marca 1919 r. w Towarzystwo Ludowe w Suchej urządziło na sali p. Höhnego zebranie, którego głównym celem było rozliczenie finansowe z organizacji amatorskich przedstawień teatralnych. Późnym popołudniem odbyło się także zebranie miejscowego Towarzystwa Jedność.

9 marca 1919 r. w Gostycynie odbyło się zebranie Towarzystwa Wojaków oraz gospodarzy, którego celem było „uregulowanie stosunków pomiędzy pracodawcami a pracobiorcami”.

13 marca 1919 r. w pociągu relacji Berlin-Piła została zgwałcona i sponiewierana przez 8 żołnierzy z „Grenzschutzu” pannaKlamanówna. W wyniku poniesionych obrażeń zmarła następnego dnia w Śliwicach.

14 marca 1919 r. zmarła w wieku 80 lat Marianna Klunder z d. Kurlandt matka ks. Jakuba Klundera – biskupa pomocniczego diecezji chełmińskiej. Jak zaznaczono w nekrologu „cechą jej życia była pracowitość i wiara”. Eksporta zwłok z Koślinki do tucholskiego kościoła parafialnego miała miejsce w poniedziałek 17 marca. Pogrzeb odbył się następnego dnia o godz. 9.

marzec 1919 r. z inicjatywy Towarzystwa Polek utworzono ochronkę dla dzieci z Tucholi i Koślinki. Dzieci wieku 3 do 6 lat mogły liczyć na troskliwą opiekę codziennie w godzinach 9-12 i 14-17. Jak zaznaczono w prasie „Potrzeba takiej ochronki była już zawsze wielka, a tylko stosunki polityczne nie zezwalały na wcześniejsze stworzenie tej zbawiennej instytucji. Z szczerą radością więc powita każda matka tę ochronkę polską, zapewniającą jej skuteczną pomoc w wychowywaniu dzieci”. Ochronka mieściła się w hali gimnastycznej na placu tenisowym zlokalizowanym w pobliżu inspektoratu szkolnego przy ul. Dworcowej.

marzec 1919 r. „Pielgrzym” informował, że przedsiębiorca budowlany Wolfgram sprzedał dom przy ul. Bydgoskiej, niejakiemu Rutkowskiemu z Bochum za 12 tys. marek. Natomiast Heyder z Małego Gacna sprzedał swoja karczmę. Za 23 tys. marek kupił ją handlarz Kotlenga. W gazecie tej ukazało się również ogłoszenie W. Prilla z Bysławia, który poszukiwał „nauczycielki (Polki) do 4 dzieci w wieku 6 do 10 lat. Pensja podług ugody”.

fot. Dziennik Bydgoski z 30 marca 1919 r.


cz. XII

Już w grudniu 1918 r. na teren Pomorza i Wielkopolski masowo napływały oddziały Grenzschutzu (straż graniczna) i Heimatschutzu (straż ojczyzny). Ich głównym zadaniem było podtrzymywanie ówczesnej niemieckiej władzy oraz powstrzymanie ewentualnej akcji niepodległościowej. Jak zaznaczył w swym pamiętniku ks. Józef Dembieński ówczesny proboszcz parafii w Legbądzie „ten Grenzschutz rekrutował się ze zdemobilizowanych żołnierzy z zachodu Niemiec. Wciągano do niego materiał ludzki przede wszystkim z większych miast, gdzie najbardziej głód Niemcom dawał się we znaki i gdzie najwięcej było niespokojnych elementów. Nękano ich nie tylko wypłata żołdu i całkowitym utrzymaniem, ale nadto i innymi jeszcze widokami”. Tą zachętą miała być możliwość wzbogacenia się.

Grenzschutz przede wszystkim poszukiwał ukrytej broni, która zgodnie z zarządzeniem niemieckich władz miała być oddana. Ze względu na panującą sytuację – przygotowywanie się do wybuchu powstania zbrojnego na Pomorzu – oraz częste napady mało kto podporządkował się temu zarządzeniu. Broń starano się bardzo dobrze ukryć, gdyż za nielegalne posiadanie broni groził areszt. Jednak, jak zaznaczył ks. Dembieński „aresztowanie było tu w Borach bardzo niebezpieczne, gdyż nie było żadnej gwarancji, że aresztowanego doprowadzą do więzienia, a raczej była obawa, że w razie odprowadzenia wystrzałem go zamordują usprawiedliwiając mord zamiarem ucieczki delikwenta”.

Na łamach lokalnej prasy co jakiś czas ukazywały się artykuły o „wybrykach Grenzschutzu” w różnych miejscowościach Pomorza i Wielkopolski.

fot. Dziennik Bydgoski nr 54

Proboszcz legbądzkiej parafii tak wspominał tamten okres: „Najazdu tych hord nigdy nie byliśmy pewni. Zjawiały się na koniach od czasu do czasu zupełnie niespodziewanie rzekomo w poszukiwaniu broni, a w rzeczy samej żeby rabować. […] Wszystko im się przydało i wędliny, i masło, ale i zegarki, pierścionki i wszystko co miało jakąś wartość.”

Z jednego z artykułów, który ukazał się na łamach „Dziennika Bydgoskiego” wynika, że nawet mieszkający na tych terenach Niemcy nie byli zadowoleni z działalności tych oddziałów. Tak napisano: „ Z kresów wschodnich nadchodzą skargi z powodu wartości wojsk Heimatschutzu sprowadzanych częściowo z zachodu […] Wojsku brak wszelkiej karności, zachowuje się ono wobec Niemców, dla których obrony jest sprowadzone, w sposób taki, jakby w nich a nie w Polakach widziano wroga. Zdarzyło się w pewnej kompanii, że po wypłacie żołdu z pierwszej dekady żołnierze broń porzucili, następnie odcięli skórzane przybory, a naboje i wozy z granatami zostawili na drodze, aby najbliższym pociągiem towarowym pojechać na zachód”.

Tereny leśne sprzyjały działalności rabunkowej, jak zaznaczył ks. Dembieński, każdy „kto się wybierał do Czerska lub Tucholi, zawsze liczyć się musiał, że zostanie po drodze w lesie napadnięty”. W jednym z marcowych numerów „Dziennika Bydgoskiego” oraz „Pielgrzyma” napisano, że kilku „żołnierzy rabusiów napadło dom p. Buśka z wybudowań legbądzkich, p. Narlocha pod Rzepnicą [Rzepiczną] i zabrali większą sumę pieniędzy, a na szosie do Czerska wśród białego dnia zachodzą rabunki i napady”. Częste napady i kradzieże wywoływały wśród mieszkańców ogólne zdenerwowanie, które w efekcie prowadziło do tragedii. W tym samym artykule opisano wydarzenie z pewnego marcowego wieczora. Otóż po wybudowaniach w okolicach Legbąda wałęsał się mężczyzna w mundurze, jego zachowanie wzbudzało podejrzenie, że robi on rozeznanie przed nocnym napadem. Przestraszeni ludzie, poprosili o pomoc pana P., który wezwał mężczyznę do uniesienia rąk do góry i poddania się rewizji osobistej w celu upewnienia się, że nie jest uzbrojony. Wzbudzający podejrzenia mężczyzna nie zastosował się do kilkukrotnych wezwań, na domiar złego wykonał ruch przypominający mierzenie z rewolweru. W zaistniałej sytuacji pan P. „wymierzył i strzelił do niego, kładąc go na miejscu trupem”.

Osoba relacjonująca to wydarzenie dla prasy podejrzewała, że był to ten sam mężczyzna, który dwa dni przed tym tragicznym wydarzeniem kręcił się w okolicach Łosin. Jego pojawienie się w tej wsi miało doprowadzić do nieszczęśliwego wypadku, w którym życie stracił Borkowski. Wydarzenie to wspomina w swym pamiętniku także ks. Dembieński, ale zaznacza, że miało ono miejsce w grudniu 1918 r. – co wobec relacji prasowych jest mało prawdopodobne. Proboszcz z Legbądu wspominał, że poproszono go, aby z ostatnim namaszczeniem udał się do Borkowskiego, który został postrzelony przez jakiegoś bandytę. Gdy wszedł do domu zobaczył jak „na łożu boleści leży wijąc się z bólu, śmiertelnie blady, młody Borkowski, syn jedyny wdowy, posiadającej gospodarstwo rolne”. Oprócz syna miała ona jeszcze cztery córki. Odwiedzając ciężko rannego proboszcz dowiedział się szczegółów tragicznego wydarzenia. Borkowscy sąsiadowali z Grzecami. Mieszkające w pobliżu rodziny umówiły się na wzajemną pomoc w razie napadu. Feralnego wieczora dom Borkowskich został otoczony przez ludzi na koniach, którzy podawali się za Grentzschutz z Czerska. Pod pretekstem poszukiwania zrabowanych koni chcieli obrabować domostwo. Borkowski widząc całą sytuację wyskoczył przez okno i biegł do Grzeców po pomoc. Sąsiedzi słysząc hałas stali przy oknie z nabitą bronią. Gdy ujrzeli biegnącą osobę zawołali, aby się zatrzymała. Borkowski nie usłyszał polecenia i biegł dalej w kierunku drzwi. Jeden z przerażonych braci Grzeców w obawie, że to bandyta oddał strzał, który trafił prosto w brzuch. Ks. Dembieński zanotował: „Do głębi wstrząśnięty zostałem tym straszliwym splotem okoliczności, którego ofiarą padło młode życie, współczułem z głębi serca tej nieszczęśliwej matce i siostrom, które w tak tragiczny sposób straciły swą jedyną podporę życia”.

Cytaty z książki:
Ks. Józef Dembieński, Radości mało – goryczy dużo. Pamiętnik Pomorzanina z lat 1879-1920, oprac. A. Bukowski, Warszawa 1985

19 marca 1919 r. Bank Ludowy w Gostycynie opublikował swój bilans za rok 1918. Dowiadujemy się z niego, że w 1917 r. bank liczył 121 członków, a w 1918 r. było ich 127. Aktywa i pasywa banku wynosiły 474436,42 mk. Bilans podpisali Mróz, Hoppe, Nowak.

19 marca 1919 r. o godz. 16:30 rozpoczęło się drugie posiedzenie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięło w nim udział 6 członków magistratu (Lutze, Heppner, Schmelter, Begach, Max Fabian, Dräger) oraz 12 radnych (Ponath, Robakowski, Selbiger, Weinert, Ossowski, Rzendkowski, Szpitter, Daczko, Becker, Janietz, Schilling, Lammeck). Zebranie rozpoczęto od przyjęcia protokołu z ostatniego posiedzenia Rady Miejskiej, które odbyło się 27 stycznia 1919 r. Następnie radni zaakceptowali uchwałę magistratu w sprawie umowy na wywóz gnoju z rzeźni miejskiej (590 marek) oraz targów (840 marek). Od 1 kwietnia 1919 r. zadanie to miał realizować August Zühlke. Przedłużono na kolejny rok dzierżawę małych parceli ziemi należącej do miasta dla weteranów wojennych i wdów po poległych żołnierzach. Zebrani ustalili, że „Alsdorff Land” przy lesie miejskim powinien być wydzierżawiony w drodze publicznej licytacji. Ewentualny najemca był zobowiązany do wypoziomowania wykopów oraz pozostawienia drogi dojazdowej, dzięki której można byłoby rozładowywać do dołów gruz i popiół z likwidowanego obozu jenieckiego. W celu rozwiązania istotnego problemu, jakim był niedobór mieszkań, radni zgodzili się na porozumienie z administracją wojskową w sprawie udostępnienia baraków. Czynsz za ich wynajem miał pokryć koszty poniesione przez miasto. Radni rozpatrywali także sprawę zatrudnienia nowego strażnika leśnego – jego poprzednik Londa – zarabiał 150 marek rocznie. Podjęto także decyzję o zakupie 6 beczkowozów i wózka na śmieci dla straży pożarnej. Całkowity koszt zakupu wynosił 1425 marek. Powzięta została także decyzja w sprawie podwyżek inflacyjnych dla urzędników miejskich. Kasjer Webner oraz pomocnik biurowy Porazik otrzymali 300 marek, natomiast sierżant policji pomocniczej Hildebrandt 200 marek. Zatwierdzono także zatrudnienie niejakiego Koliwiera jako asystenta nadzorującego sprzedaż mleka i masła. Na zakończenie udzielono absolutorium z rocznego sprawozdania finansowego za 1917 r. Zebranie Rady Miejskiej zakończyło się o godz. 20:30.

25 marca 1919 r. A. Sampławski na łamach „Pielgrzyma” poszukiwał 2 uczniów siodlarskich

29 marca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie T. Jankowskiego, który poszukiwał 20 robotników do wycinania torfu oraz kobiet do jego suszenia. Za pracę oferował wysoką płacę. W tym samym czasopiśmie pani Łaska z Lubierzyna poszukiwała „bonę II. kl. mówiącą poprawnie po polsku, ze skromnemi wymaganiami”.


cz. XIII

3 i 5 kwietnia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” państwo Łascy z Lubierzyna zamieścili anonse następującej treści: „Rządzcę samotnego pod dyspozycję pana poszukuję zaraz”; „Samotny ogordowy potrzebny zaraz. Łask.[awą] of.[ertę] z pod.[aniem] pensji pr[oszę] przesł.[ać] p.[od] adr.[es] Łaska, Lubierzyn b. Reetz Kr.[eis] Tuchel”; „Kowala, który parówkę prowadzić umie, i zna kołodziejstwo poszukuję na deputat”.

10 kwietnia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” Józef Michalski z Okonin Nadjeziornych Leśniczy, 35 lat, żonaty, wróciwszy z wojny, dobrze obeznany z kulturami, zapr. Szkółek, dobry myśliwy szuka zaraz posady” Z kolei P. Wallerand ze Śliwic polecał karbid oraz lampy karbidowe, a jeden z tucholskich piekarzy miał zamiar „z powodu choroby moją piekarnia z dwoma budynkami w Tucholi w dobrem stanie zaraz sprzedać”.

12 kwietnia 1919 r. „Pielgrzym” podał informacje o umowach kupna-sprzedaży dokonanych osoby związane z Tucholą – p. Jańczyński z Koślinki sprzedał swoja posiadłość w Tucholi p. Meggerowi ze Świecia za 26 tys. marek, z kolei p. Wienckowski za 43 tys. marek kupił od p. Rosta restaurację i salę zabaw w Świeciu.

Z kolei Leonard Wrzesiński prowadzący w Tucholi „skład fryzjerski dla pań i panów” poszukiwał ucznia na „naukę balwierstwa i fryzjerstwa”.

12 kwietnia 1919 r. W „Dzienniku Bydgoskim” napisano o wydarzeniach z Gostycyna. Tamtejsi robotnicy i mali chałupnicy zgromadzili się i uzbrojeni w kije uderzyli na miejscową mleczarnię, a następnie na pojedynczych gospodarzy. Tych ostatnich, a zwłaszcza posiedziciela Rolbieckiego, zmusili, aby wydali im groch, wędzonki, masło, jaja i inne produkty żywnościowe. Kilka dni później w „Pielgrzymie” ukazał się podobny artykuł opatrzony komentarzem. Zaznaczono w nim, że za wszystkie produkty robotnicy zapłacili normalną cenę. Zajście przeraziło gospodarzy, którzy powiadomili tucholski Grenzschutz. Żołnierze po przybyciu na miejsce zatrzymali wszystkich uczestników zajścia. Decyzją tucholskiego sądu 9 osób trafiło do aresztu. Reporter „Pielgrzyma” wprawdzie nie pochwalił postępowania robotników, ale bronił ich desperackiego kroku. Tak napisał: „Smutniejszem jednak jest, że część gospodarzy lud nasz polski do takiego rozpaczliwego kroku doprowadziła. Znanem jest w całej okolicy, że nigdzie takiej lichwy żywnościowej nie uprawiają jak w Gostycynie. Mamy tutaj gospodarzy, którzy przez miesiące całe kropli mleka do mleczarni tutejszej nie odstawili, chociaż pełno bydła maja w oborze. Centryfugami robi się masło i wysyła się je do Berlina po 30 mr. za funt. […] Za centnar żyta lub pszenicy każą sobie płacić 60 mr.  i więcej – nawet tacy, którzy urzędy mają i ordery dostali. A najgorsze, ze wszystko w świat – do Berlina – wywożą […] Czyż to nie jest okropnem, że przez dwa tygodnie największa mleczarnia w powiecie tucholskim nie miała tyle masła, ażeby te kilka gramów masła dać robotnikom!” Relację prasową zakończył apel: „Upamiętajcie się panowie gospodarze! Przecież taki pieniądz, który pochodzi z krzywdy ludzkiej i którym kieszenie sobie zapychacie, błogosławieństwa wam nie przyniesie. Wychowujecie sobie niezadowolonych i wywołujecie ogólną niechęć do rolników, a z niej łatwo wyrodzić może się coś, nad czem płakać będą ci sami, którzy dzisiaj z tych wielkich zysków się cieszą i publicznie chwalą”.

13 kwietnia 1919 r.  na sali p. Narlocha w Lubiewie odbyło się zebranie Towarzystwa „Ognisko”.

14 kwietnia 1919 r. o godz. 15:00 rozpoczęło się trzecie posiedzenie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięło w nim udział 4 członków magistratu (Lutze, Heppner, Schmelter, Begach) oraz 15 radnych (Ponath, Robakowski, A. Selbiger, F. Merkel, Schilling, Becker, Janietz, Ossowski, Emil Weinert, Rzendkowski, Szpitter, Daczko, Lammeck, Karasiewicz, Klutke). Zasadniczym celem zebrania Rady Miejskiej było przeprowadzenie konsultacji budżetowych na 1919 r. Ponadto w trakcie obrad radni miejscy zatwierdzili dodatkową 50% opłatę od udziału w miejskim podatku od zysków kapitałowych oraz odroczyli przyjęcie miejskiej ustawy o włączeniu dodatków inflacyjnych do emerytury urzędników miejskich. Radni zostali poinformowani o uchwałach przyjętych przez Magistrat, dotyczących m.in. odmowy przyznania jednorazowych dodatków dla funkcjonariuszy pomocniczych Webnera, Porazika i Hildebranda oraz przekazania 3 tys. marek do wojskowej kasy na ubrania dla więźniów.

17 kwietnia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazał się artykuł Zarządu Towarzystwa Pomocy Naukowej, którego sekretariat mieścił się w Tucholi przy ul. Świeckiej 15 w domu p. Bartkowskiego. Tekst poświęcony był wykształceniu przyszłych pokoleń Polaków, gdyż, jak zaznaczono „tylko przez oświatę dojdziemy do prawdziwej niezależności”. Publikacją tą TPN chciał zachęcić Polaków mieszkających na terenie Prus Zachodnich do zdobywania wykształcenia. Tak apelowano: „Przedewszystkim wszakże zwraca się [zarząd TPN] do rodziców, żeby nie odwodzili swoich synów od kształcenia się wyższego dla łatwych zarobków, które dają inne zawody. By nie żałowali majątku tego na cel, który jedyny może dać dzieciom pewność jutra. Czymże bowiem w dzisiejszych czasach jest majątek złożony z papierków wobec majątku złożonego w wykształceniu”. Młodzież uczącą się zachęcano do założenia organizacji, której celem byłoby dawanie wskazówek odnośnie zawodów rokujących „najlepsze pole powodzenia”, przy czym podkreślono: „na razie brak nam w wszystkich zawodach: brak prawników, lekarzy, weterynarzy, aptekarzy, inżynierów, techników, brak nam nawet wyszkolonych handlowców, bankowców, redaktorów […] brak nam przecież nawet monterów, lepszych rzemieślników, tapicerów itp. pracowników”. Młodzi ludzie mieli również wspomagać TPN w organizacji wszelkiego rodzaju wieczornic i innych imprez kulturalnych. Do polskiego społeczeństwa zwrócono się o wsparcie finansowe na realizację celów Towarzystwa. Za przykład „ofiarności na cele publiczne” podano powiat tucholski, który pomimo, że „najmniejszy a i najuboższy powiat Prus Królewskich zebrał przeszło 20 000 mr. na różne cele społeczne”. Działaniom TPN przyświecał cel – „wytworzenie w dzielnicy warstwy ludzi ukształconych, warstwy powołanej, by być głową i stać na czele społeczeństwa”.

W tym samym numerze ukazała się taka oto wzmianka: „Cekcyn. Pewna właścicielka, której mąż znajduje się od trzech lat w niewoli angielskiej, utrzymywała z jeńcem rosyjskim niedozwolony stosunek, który nie pozostał bez skutku. Cóż na to powie mąż jej, gdy wróci z niewoli? Również siostry jej wałęsały się z jeńcami. A niektóre panny w P. uczęszczały na tańcówki nawet w czasie postu. Wstyd i hańba takim kobietom!”

17 kwietnia 1919 r. za pośrednictwem „Pielgrzyma” Józef Totka z Zalesia koło Cekcyna poszukiwał zaginionej. Zamieścił taki oto anons: „Baczność! Córka liczaca 14 lat oddaliła się z domu nazwisko: Marta Zielonka może też przybrała inne nazwisko lub powiada, ze jest sierotą. Ktoby wiedział o jej pobyciu niech ją zatrzyma i mnie zaraz o tem doniesie”.


cz. XIV

Stan oblężenia w powiecie tucholskim!

Koniec 1918 r. w Poznaniu wybucha powstanie, które niebawem rozszerza się na obszar całej Wielkopolski. „Po wybuchu powstania wielkopolskiego czeka Pomorze na hasło do walki. Czekanie nadaremne”. Szerokie kręgi polityczne apelowały o spokój i pokojowe rozstrzygnięcie sprawy przyłączenia Pomorza do Polski, w przeciwieństwie do innych dzielnic, które „z bronią w ręku wykreślały granice”. Tak ówczesną sytuację postrzegał tucholski nauczyciel Józef Ossowski.

W jednym z artykułów opublikowanych w 1934 r. na łamach „Głosu Tucholskiego”, będącego streszczeniem referatu Ossowskiego, który został wygłoszony podczas  obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości, napisano: „Lecz właśnie wśród naszych Borowiaków znajdują się ludzie, którym walka wszechświatowa nie zatarła ruchu wolnościowego i którzy na własną odpowiedzialność podjęli walkę z Grenzschutzem”. Wszystko po to, „by ratować mienie Polski i nie pozwolić na dalsze deptanie uczuć polskich przez sołdactwo pruskie”. Głównym terenem starć był Czersk i okoliczne lasy, a „bracia Gnacińscy wodzami ruchawki zbrojnej”. Jak podkreślił w swoim pamiętniku ks. Józef Dembieński, ich „romantyczno-awanturnicze wyczyny i harce” z oddziałami Grenzschutzu w dużej części rozgrywały się na terenie parafii legbądzkiej, którą administrował. W swojej działalności „Gnacińscy, zwłaszcza najstarszy z nich August, wykazali dużo brawury, niepospolitej odwagi, sprytu i przytomności umysłu”, dlatego proboszcz legbądzki postanowił „we właściwym świetle ich wyczyny upamiętnić, tym bardziej, że nie były one pozbawione pewnych motywów i pobudek patriotycznych”. Z kolei dr K. Karasiewicz miał odmienne zdanie o „bandach” Gnacińskich, które „pod pozorem zemsty za ucisk pruski […] napadały na znienawidzonych już dawno niemieckich urzędników leśnych, ale zarazem były postrachem całej ludności polskiej”. Już w listopadzie 1918 r. opinia publiczna oskarżyła Gnacińskich o zamordowanie Thiela – nauczyciela szkoły powszechnej w Kurczu, który był znany z gorliwego germanizowania polskich dzieci. Morderstwo miało jednak podłoże rabunkowe, niż ideologiczne.

W święto Trzech Króli 6 stycznia 1919 r. w Czersku doszło do starć Polaków z oddziałem Grenzschutzu. Tego dnia polska młodzież przyszła na nabożeństwo do kościoła z polskimi flagami i białymi orzełkami na nakryciu głowy. Żołnierze niemieccy zaczęli znieważać polskie symbole narodowe i zrywać orzełki z czapek. W trakcie prowokujących utarczek słownych, jeden z Polaków uderzył niemieckiego żołnierza. Rozpoczęła się walka, która trwała, aż do godzin wieczornych. Polacy zajęli ratusz, pocztę i dworzec oraz zdobywają broń. Do niewoli wzięty został komendant Grenzschutzu. Posiłki, które przybyły, zostały ostrzelane, zginęło dwóch żołnierzy. Wkrótce Niemcy opanowali sytuację i wzięli do niewoli wielu polskich działaczy narodowych. Do niewoli trafił także jeden z braci Gnacińskich. Pozostali bracia postanowili go uwolnić. Następnego dnia pojawili się u proboszcza legbądzkiego – ks. Dembieńskiego – z prośbą, aby stanął na czele oddziału mającego szturmować Czersk. Z oczywistych powodów ksiądz proboszcz odmówił, ale poparł ich dążenia zmierzające do wypędzenia Niemców. Gnacińscy zwołali w Legbądzie wiec, w trakcie którego najstarszy z braci – August – wygłosił takie przemówienie: „Chcę być dla was drugim Kościuszką, chcę was uwolnić od Niemców. Byliśmy u waszego księdza. Wasz ksiądz jest razem z nami, choć nie może opuścić parafii, ale nam błogosławi. Najpierw musimy zdobyć Czersk. Pojutrze wieczorem niech się wszyscy zbiorą na polance nad jeziorem Świdno. Stamtąd ruszymy na Czersk. Kto posiada broń palną, niech ją zabierze ze sobą, a kto nie ma, niech weźmie ze sobą kosy, cepy, widły, siekiery. Ale wszyscy pójść muszą! Kto nie pójdzie albo sprawę zdradzi, będzie wisiał”. Akcja szturmu na Czersk nie doszła do skutku, dlatego że Niemcy dowiedzieli się o tych planach i ściągnęli posiłki z Gdańska oraz oddział artylerii z Elbląga, ponadto wzięci wcześniej do niewoli zakładnicy zostali zwolnieni. Bracia Gnacińscy zmuszeni byli do ukrywania się w okolicznych borach. Utworzony przez nich oddział liczył od 60 - 80 ludzi. Chcąc zdobyć pieniądze i broń, napadali głównie na niemieckich urzędników. Jak zaznaczył ks. Dembieński, choć „ograbiali ich ze wszystkiego, nie raz taki napadnięty pozostawał jedynie w koszuli i kalesonach”, to nie mordowali Niemców, a tym którzy wrogo odnosili się do Polaków, z reguły „skórę wygarbowali”.

Od tego momentu rozpoczęły się poszukiwania braci Gnacińskich za wrogie działanie przeciwko Grenzschutzowi. W lutym 1919 r. „Dziennik Bydgoski” podał informację, że podczas próby pojmania braci Gnacińskich na drodze pomiędzy Kórczem a Konewkami doszło do wymiany ognia. Franciszek (według ks. Dembieńskiego był to Bolesław) został trafiony. Żołnierze niemieccy rannego zanieśli do jego rodzinnego domu, gdzie skonał. Następnie zabrali jego ciało i zawieźli do czerskiego obozu jenieckiego, gdzie zbezczeszczali zwłoki i cieszyli się ze śmierci „jednego z polskiej bandy”. Ojciec ofiary nie chciał odebrać ciała zmarłego syna i go pochować, dopóki żołnierze nie oddadzą 1800 marek, które wcześniej zrabowano nieboszczykowi. Pogrzeb odbył się w Legbądzie i zgromadził, jak wspominał proboszcz, tłumy osób zupełnie mu nieznanych. Zabitego Bolesława w oddziale zastąpił Wincenty Spitza.

Niespokojna sytuacja w Borach Tucholskich, częste ataki na majątki niemieckie,  przyczyniły się do wprowadzenia stanu oblężenia w części powiatów chojnickiego, tucholskiego i świeckiego. Dnia 22 kwietnia 1919 r. generał major von Borries, dowódca 69 brygady piechoty z Chojnic, wydał obwieszczenie w tej sprawie. Granice obszaru objętego stanem wyjątkowym wyznaczała: granica rejencji kwidzyńskiej (na pólnocnym wschodzie), linia kolejowa Tczew - Laskowice (na wschodzie), linia kolejowa Laskowice - Tuchola do rzeki Brdy (na południu), wzdłuż rzeki Brdy do skrzyżowania z linią kolejową Chojnice - Lipusz (na zachodzie) i wzdłuż linii kolejowej Chojnice - Lipusz do rzeki Niechwaszcz (na północy).

Z chwilą wprowadzenia stanu wojennego administracja cywilna i władze miejskie zachowały swoje prerogatywy, ale musiały stosować się do poleceń wydanych przez von Borries’a. Na mocy przepisów upoważnione władze oraz urzędnicy mogły przeszukiwać domostwa oraz aresztować podejrzane osoby. Został również powołany specjalny sąd wojenny z siedzibą w Chojnicach, który rozpoczął działalność 24 kwietnia 1919 r. Ponadto zabroniona była sprzedaż broni i amunicji, wszystkie karczmy o godzinie 19 musiały być zamknięte, żadne zebranie nie mogło odbyć się bez zgody generał majora, z prywatnej usługi telefonicznej można było korzystać tylko w godzinach 11.00 - 16.00, natomiast w godzinach 20.00 - 5:00 obowiązywała godzina policyjna - poza swoim domem mogli przebywać tylko urzędnicy z dowodami osobistymi oraz cywile z dowodami osobistymi wystawionymi przed dowódców wskazanych jednostek wojskowych z Chojnic, Czerska, Świecia, Tucholi i Śliwic. Ci sami dowódcy wystawiali również dowody osobiste dla osób chcących poruszać się rowerami. Osoby, które nie mogły potwierdzić celu swojego pobytu na terenie objętym stanem wojennym, jeżeli chciały uniknąć aresztowania i wydalenia, to musiały go opuścić do 26 kwietnia do godz. 12:00.

W ogłoszeniu były wymienione także z imienia i nazwiska osoby, którym zabroniono udzielać schronienia. Byli to: August Gnadczinski (Konewki), Max Gnadczinski, Michał Lubinski (Rzepiczna), Wincenty Spitza (Legbąd), Paweł Otto (Lińsk), Bolesław Zabrocki (Okoniny), Antoni Ottlewski (Mała Główka), Ignacy Podgurski (Linsk), Durach (Krąg), Neumann (Krąg), Leon Rhode, Teofil Gwizdała, Antoni Gwizdała, Stanisław Gwizdała (Lisiny), Piotr Wróbel (Szlachta), Jan Ebertowski (Czersk) i Alfons Glaner (Mosna).

Za schwytanie Augusta Gnacińskiego wyznaczono nagrodę 5 tys. marek. W trakcie stanu wojennego bracia Gnacińscy skutecznie się ukrywali. Pewnego wieczora urządzili nawet zabawę dla swojego oddziału w karczmie w Rzepicznej. Na skutek donosu kierownika tamtejszej szkoły do wsi przybył oddział Grenzschutzu, ale Gnacińskiemu i Spitzy udało się uciec z zasadzki. Kilkakrotnie Gnaciński drwił z czerskiego oddziału Grenzschutzu i informował jego dowódcę, że zamierza wyjść z ukrycia i oddać się w ich ręce. Wskazywał miejsce, w którym będą mogli go pojmać, gdy żołnierze przyjechali w to miejsce nikogo nie zastali. Wkrótce Gnaciński i Spitza zostali aresztowani, pojmali ich żołnierze przebrani za kobiety spacerujące po lesie. Spitzy udało się uciec z transportu, gdy przewożono ich do więzienia w Chojnicach. W obawie przed próbą odbicia aresztanta, Gnacińskiego przewieziono do więzienia w Elblągu, skąd uciekł dzięki pomocy żony.

Podsumowując „epopeję” braci Gnacińskich, ks. Dembieński tak zapisał w swym pamiętniku: „Cała ich akcja miała charakter podjazdowych utarczek z Grenzschutzem na tamtejszym terenie. Nie miała ona szerszego znaczenia i wpływu na bieg wydarzeń na Pomorzu w tym przełomowym czasie. Obfitowała jednak w szereg niepospolitych, zuchwałych, romantycznych, nawet bohaterskich wyczynów, które naprawdę zasługują na upamiętnienie, tym bardziej, że nie były pozbawione znacznej domieszki patriotyzmu”.

19 kwietnia 1919 r. za pośrednictwem „Pielgrzyma” Jakub Jaśtak z Cekcyna oferował „Centryfugi mocne i trwałe na 3 do 8 krów 80, 110 i 125 litr. w godz. Cena 295, 340 i 375 mr itd. Mniejsza na 1 do 4 krów do 50, 70, 80 i 100 litr. Cena 225, 250, 275 i 295 mr.” Na centryfugi, które sprzedawał tylko za gotówkę, dawał 2-letnią gwarancję i umożliwiał ich wypróbowanie przez 8 dni.

20 kwietnia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” opublikowano bilans Banku Ludowego w Śliwicach za 1918 r. Dowiadujemy się z niego, że w 1917 r. bank skupiał 1406 osób, jednakże liczba członków w ciągu 1918 r. zmalała do 1373 osób. Bilans zamknął się kwotą 5.033.313,25 marek. W banku ulokowane były depozyty na łączną kwotę 4.620.235,50 marek. Bilans ten 15 kwietnia 1919 r. podpisali ks. Sell, Bonkowski oraz Okonek.

21 kwietnia 1919 r. w Suchej odbyło się zebranie Towarzystwa Młodzieży Katolickiej.

21 kwietnia 1919 r. „Pielgrzym” donosił, że właścicielowi Gatzowi z Koślinki ukradziono wielkie zapasy słoniny, szynek i kiełbas.

21 kwietnia 1919 r. w drugie święto wielkanocne, w Tucholi odbył się wiec w lokalu p. Libery. W porządku obrad zaplanowano omówienie następujących spraw: „1. Obecne położenie polityczne; 2. Sprawa wyborów do rady włościańsko-robotniczo i obywatelsko-robotniczej; 3. Sprawa Czytelni Ludowej”. Wiec rozpoczął dr K. Karasiewicz, który w swym przemówieniu podkreślał wrogie nastawienie kół socjalistycznych do Polaków. Natomiast ks. A. Łaski zachęcał zgromadzonych do udziału pozaszkolnych kursach dokształcających oraz do składania 3 maja ofiar na rzecz Towarzystwa Czytelni Ludowych. W trakcie wiecu przyjęta została jednogłośnie następująca rezolucja:

„Mieszkańcy Tucholi i powiatu tucholskiego zebrani bardzo licznie na wiecu w Tucholi w dniu 21-go kwietnia 1919, zakładają w imieniu miasta Tucholi i pow. tucholskiego energiczny protest przeciw kłamliwym oświadczeniom centrowców i innych stronnictw niemieckich, jakoby Tuchola i Bory Tucholskie do Niemiec należeć chciały.

Protestujemy energicznie przeciw uzbrajaniu cywilnej ludności niemieckiej i wszelkim przygotowaniom do walki z spokojną ludnością polską.

Zarazem oświadczamy uroczyście, że zawsze byliśmy, jesteśmy i zostaniemy Polakami, że całe Bory Tucholskie przez wieki, aż do rozbiorów były częścią Rzeczypospolitej polskiej.

Dla tego zasyłamy do konferencji pokojowej w Paryżu gorącą prośbę, by całe Bory Tucholskie wraz z Pomorzem Polskiem i Gdańskiem na nowo przyłączyła do zmartwychwstałej Polski, naszej ukochanej Ojczyzny. Gdyż tylko pod opiekuńczemi skrzydłami naszego białego orła, możemy się czuć bezpiecznymi i szczęśliwymi”.

22 kwietnia 1919 r. na części powiatów chojnickiego, tucholskiego i świeckiego wprowadzono stan wojenny.

Obwieszczenie o wprowadzeniu stanu wojenego, fot. ze zbiorów dra Jerzego Szwankowskiego

 

27 kwietnia 1919 r. odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego w Tucholi.

28 kwietnia 1919 r. odbyło się posiedzenie Wydziału Powiatowego w Tucholi.

29 kwietnia 1919 r. na łamach „Dziennika Bydgoskiego” napisano: „Od pewnego czasu w grasuje w borach tucholskich bardzo wielu kłusowników. Przed niedawnym czasem postrzelił pewien borowy jednego kłusownika, który z powodu tego zmarł”. Przywołano także sytuację z piątku 25 kwietnia 1919 r. Tego dnia borowy Wolff i leśniczy Weber z Kaliska napotkali w lesie dwóch kłusowników. Jedni i drudzy wymierzyli do siebie z broni. Szybszy okazał się Wolff, który zastrzelił jednego kłusownika, a drugiego bardzo poważnie ranił.

30 kwietnia 1919 r. Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku wydał ostrzeżenie o agitatorach, którzy „objeżdżają prowincję, żeby podburzać lud polski do zbrojnego porwania się w chwili ogłoszenia warunków pokoju”. Sygnałem do rozpoczęcia zrywu zbrojnego miałby być anons opublikowany w poznańskich dziennikach zawierający dwa nazwiska. Przestrzegano „wszystkich Polaków Prus Królewskich i Pomorza przed tego rodzaju agitatorami”, gdyż ich żądania stały w sprzeczności z ówczesnymi dążeniami Podkomisariatu NRL.


cz. XV

1 maja 1919 r. „Pielgrzym” donosił: „Śliwice. Szesnastoletni syn leśniczego Janicke i dwie dziewczyny młode urządzili sobie przejażdżkę po jeziorze pobliskim na czółnie. Łódź wywróciła się i wycieczkowcy utonęli. Tylko jedną z dziewczyn zdołano uratować”.

3 maja 1919 r. rocznica Konstytucji 3 maja. Komitet Dzielnicowy Towarzystwa Czytelni Ludowych na Prusy Królewskie z prezesem ks. Dembkiem na czele, apelował do całego społeczeństwa polskiego mieszkającego w granicach zaboru pruskiego, aby tego dnia „złożyło każdy swój grosz ofiarny” na „Dar Narodowy 3. maja T.C.L.” Zbieraniem składek na fundusz oświaty miały zajmować się poszczególne komitety powiatowe stosując przy tym środki i sposoby uwzględniające lokalne warunki. Zebrane w ten sposób środki miały być przeznaczane na cele oświatowe, gdyż odradzające się państwo potrzebowało „światłych głów i tęgich charakterów”. Dzień ten stał się doskonałą okazją do podkreślenia zasług Towarzystwa Czytelni Ludowych w zakresie szerzenia oświaty wśród ludu i kształtowania propolskich postaw w okresie zaborów oraz podkreślania jak wielką wartością dla utrzymania polskiej niepodległości i pomyślnego rozwoju kraju jest wykształcenie szerokich warstw społeczeństwa. W jednym z artykułów, który ukazał się na łamach „Dnia Grudziądzkiego” tak uzasadniano dlaczego ten, a nie inny dzień, powinien być dniem zbiórki funduszy na cele oświatowe: „W dziejach Polski konstytucja i oświata są i powinny być ściśle ze sobą złączone: jak z jednej strony z oświaty i przez oświatę powstała konstytucja, tak z drugiej ta ostatnia nie może istnieć bez pierwszej. [...] istnieje jeszcze druga zależność: nie tylko tworzenie konstytucji wymaga wiedzy i oświaty, niemniej wymaga ich samo istnienie konstytucji, czyli umiejętności korzystania z jej praw: analfabeta lub półanalfabeta nigdy nie będzie umiał korzystać z dobrodziejstw konstytucji”. W kwietniu 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” informowano, że w powiecie tucholskim nowe biblioteki założono w: „Cekcynie u pani Marasz, w Gostyczynie u p. Władysława Czerwińskiego, w W. Mędromierzu u panny Kłosowskiej, w Raciążu u p. Franc. Gierszewskiego [później sprostowano Józefa Schefssa], w Pruszczu u p. Ignacego Zielińskiego, w Minikowie u p. Fr. Ostrowickiego, w Iwcu u p. Osowskiego, w Bysławiu u p. Józefa Kobierowskiego i w Kiełpinie u panny Glazy”.

3 maja 1919 r. w Tucholi uroczyście obchodzono „pamięć Konstytucji 3-go maja”. O godz. 9 ks. A. Łaski odprawił nabożeństwo, podczas którego śpiewał chór pod batutą Zofii Karasiewicz. W uroczystej mszy św. uczestniczyło wiele „naszych rodaczek i rodaków”.

Kolejnego dnia – w niedzielę 4 maja – po nieszporach „odbył się obchód ku pamięci 3 maja i Kilińskiego”. Podczas uroczystej akademii na sali A. Libery śpiewał chór koscielny, wygłaszano deklamacje i swój referat wygłosił syn dra Karasiewicza. Uroczystość miało zakończyć przedstawienie teatralne. Późniejsze relacje prasowe wskazują salę p. Zielińskiego przy starym dworcu jako miejsce uroczystości. Niestety salę otoczyło około 30 żołnierzy Grenzschutzu „uzbrojonych w ręczne granaty, rewolwery i broń naładowaną ostrymi nabojami z bagnetem w ręku”. Publiczność zgromadzona na uroczystości została rozpędzona do domów. Jak wspominano po 10 latach „żołdactwo Hoffmanna, uzbrojone w karabiny i granaty ręczne zaczęło wypędzać tłum batami i wypychać kolbami. Pozrywano godła i transparenty, niszcząc je na miejscu. Ludność była rozgoryczona, lecz w spokoju rozeszła się do domów”.

4 maja 1919 r. w Gostycynie o godz. 17 w lokalu pana Jagły odbyło się zebranie Towarzystwa Rzemieślników. Jak zaznaczono w ogłoszeniach „Regularność i punktualność konieczna, przypomina się ważność żądań naszych”.

4 maja 1919 r. Towarzystwo Młodzieży Katolickiej w Suchej urządziło teatr amatorski. Dzień prędzej odbyła się próba generalna. Bilety na przedstawienie można było kupić u  Konstantego Koślinki. Aktorzy amatorzy odegrali następujące sztuki: Dzwonek św. Jadwigi i Gorzałkę oraz jedno przedstawienie, w którym wzięły udział dzieci.

5 maja 1919 r. rozwieszono w Tucholi obwieszczenia o obostrzonym stanie oblężenia, który został wprowadzony 22 kwietnia 1919 r. Było to wynikiem zajść do jakich doszło poprzedniego wieczora podczas obchodów upamiętniających uchwalenie Konstytucji 3 maja. Tak opisano tamten czas w „Głosie Tucholskim” z 1930 r.: „Miasto od razu miało widok wojenny. Zaprowadzono telefony polowe, na najwyższych budynkach ustawiono reflektory, które oświetlały w porze nocnej miasto i okolicę. O godz. 9-tej wieczorem wszelki ruch ustał, gdyż nie wolno było opuszczać domów. […] Po mieście krążyły gęste i silne patrole, uzbrojone w karabiny z najeżonemi bagnetami, granaty ręczne i hełmy stalowe. W mieszkaniach Polaków przeprowadzano częste rewizje”.

6 maja 1919 r. „Pielgrzym”donosił: „Właścicielowi Sztukowskiemu w Klonowie ukradziono z chlewa winię i natychmiast ją zabito”. W tym samym numerze ukazało się ogłoszenie Zarządu Spółki Ziemskiej w Tucholi E.G.m.b.H. Tuchel następującej treści: „pośredniczy w zakupie i sprzedaży gospodarstw większych i mniejszych, zajmuje się podziałem i parcelacją majątków pod bardzo dogodnemi warunkami i finansuje hipoteki. Prosimy się do nas zgłaszać w razie kupna, sprzedaży lub parcelacji posiadłości tak miejskich jako i wiejskich”.

11 maja 1919 r. w Bysławiu na sali p. Łyczywka miało odbyć się walne zebranie Kółka Rolniczego na parafię bysławską. Miano przedstawić sprawozdanie z rocznej działalności i wybrać nowy zarząd. Jak informował przewodniczący kółka Wojciech Prill: „po długoletniej przerwie wojennej rozpoczyna Kółko na nowo pracę i wzywa wszystkich rolników, aby przybyli jak najliczniej”. Niestety z powodu stanu oblężenia zebranie zostało odwołane.

11 maja 1919 r. w Gostycynie na sali p. Komorowskiego odbyło się zebranie Towarzystwa byłych żołnierzy.

13 maja 1919 r. „Pielgrzym” donosił: „Na wybudowaniu w Bladowie wtargnął do właściciela Zawiszewskiego w nocy żołnierz jakiś, wypalił kilka razy w pokoju z rewolwera i nakazał, by przelęknieni mieszkańcy cicho się zachowali i się nie ruszali, bo inaczej ich zastrzeli”. Kilka osób stało na straży, skradli bieliznę, odzież oraz sporą ilość gotówki.

15 maja 1919 r. w Tucholi swoją działalność miała rozpocząć preparanda. Wcześniej Rada Ludowa na powiat tucholski na łamach prasy poinformowała, że ze względu na stan oblężenia, nauka nie może się rozpocząć.


cz. XVI

17 maja 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się oświadczenie Marii Gulgowskiej z Kiełpina następującej treści: „Oświadczam, że żadnych wniosków ubliżających polskiej mej na owem zebraniu nie stawiałam i że Niemka »katoliczka« p. Hinz, która od 24 lat jest kasjerką Tow. Wincentego à Paulo, nadal w tym urzędzie pozostała na ogólne, a nie na moje osobiste życzenie” Oświadczenie to było następstwem korespondencji, która ukazała się kilka tygodni wcześniej, na łamach tego czasopisma. Napisano wtedy: „Pod wpływem zapowiadających się zmian politycznych coraz szersze budzą się koła z uśpienia narodowego. Tylko pewne jednostki chciałyby wszelkimi siłami przeciwstawić się tym nowym prądom, pragnąc dawnych »czasów ugodowych«, w których to Polak w imię lojalności i miłej zgody zapierał się swej narodowości”. Za takie osoby anonimowy korespondent uznał panią G. (Gollnikowa) z Tucholi i panią G. (Marię Gulgowską) z Kiełpina. Kobiety te na walnym zgromadzeniu Towarzystwa św. Wincentego à Paulo, któremu przewodniczył ks. kanonik Adolf Wegner zaprezentowały postawę „nielicująca z mianem Polki”. Jak zaznaczał korespondent panie te nigdy wcześniej nie pojawiały się na zebraniach tego stowarzyszenia. Według niego na zebraniu pojawiły się tylko po to, aby „przypodobać się pewnym osobistościom, nie zważając na to, ze takim postępowaniem zaprzepaszczają sprawę narodową”. Oburzenie korespondenta wywołał złożony przez nie wniosek o połączenie polskiego i niemieckiego oddziału Towarzystwa. Rzekomo żądały również wprowadzenia do obrad języka niemieckiego. Takie postępowanie pani G. z Tucholi nie wzbudzało oburzenia, gdyż jak napisano „nie taiła ona nigdy swej szczególnej sympatii dla niemczyzny, uczęszczając przeważnie na niemieckie zabawy i chodząc tylko na nabożeństwa niemieckie, bo podczas głównego polskiego nabożeństw ten nasz wiejski lud polski to niby niestosowne towarzystwo dla wykwintnej p. G.” Korespondent skrytykował postępowanie M. Gulgowskiej należącej do Towarzystwa Ziemianek. Zastanawiał się, czy jej polskość to tylko blichtr, a prawdziwe uczucia miało odsłonić i uwydatnić zachowanie podczas walnego zebrania Towarzystwa św. Wincentego à Paulo. W swym oświadczeniu M. Gulgowska przemilczała te zarzuty, gdyż uznała, że osobiste polemiki są niewłaściwe w ówczesnej sytuacji. W numerze 63 „Pielgrzyma” ukazał się komentarz do oświadczenia M. Gulgowskiej. Korespondent podtrzymał dotychczasowe zarzuty. Stwierdził, że ziemianka z Kiełpina, gdyby faktycznie nie popierała wniosku swojej przyjaciółki, to powinna zaprotestować razem z innymi Polkami. Tymczasem po zebraniu skrytykowała ona energiczną postawę Polek. Ponadto korespondent podkreślił, że jego wcześniejsze zarzuty miały na celu „napiętnować gorszącą dwulicowość p. Gulgowskiej z Kiełpina, gdyż obecna chwila właśnie nakazuje godne, jasne, otwarte postępowanie na każdym kroku”. Konkludując swoje wywody podkreślił, że „oświadczenie p. Gulgowskiej z Kiełpina świadczy przynajmniej o tem, że p. G. zamyśla, aczkolwiek trochę późno, zerwać z dotychczasową dwulicowością”.

17 maja 1919 r. w „Pielgrzymie” Jakub Jastak z Polskiego Cekcyna (Poln. Cekzin) po raz kolejny oferował centryfugi. Tym razem zamieścił ogłoszenie takiej treści: „1000 centryfugów Baltic szwedzki wyrób z talerzami jak Alta (żaden wojenny towar) około 50 ltr. w godz. Cena 235 marek tylko odprzedającym za gotówkę. Wysyłka wprost ze składu berlińskiego”.

17 maja 1919 r. został rozwiązany przez władze niemieckie Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku. Decyzję tę poprzedziły liczne rewizje mieszkań osób i konfiskaty wszelkiej korespondencji.

18 maja 1919 r. w Śliwicach po głównym nabożeństwie oddział żołnierzy uzbrojony w pałasze, karabiny i granaty ręczne otoczył kościół i ludzi wychodzących po głównym nabożeństwie. Przy plebani ustawiono armatę. Ludzi zaczęto rozganiać i popychać oraz zakazano im rozmawiać ze sobą. Tylko dzięki cierpliwości mieszkańców, którzy posłuchali poleceń żołnierzy nie doszło do zamieszek.

22 maja 1919 r. Sabinasch ze Śliwic za pośrednictwem „Pielgrzyma” oferował do sprzedaży nową, masywną, dwupiętrową oberżę, z salą dużymi pokojami i 10 morgami ziemi. Właściciel sprzedawał oberżę, umiejscowioną we wsi ze szkołą, z powodu choroby.

25 maja 1919 r. „Dziennik Bydgoski” donosił: „Podczas nocnej wycieczki zauważył syn leśniczego Blocha w w zaroślach czterech mężczyzn, którzy do niego dali ognia. Block zaczął uciekać, a kłusownicy puścili się za nim w pogoń. Nagle zauważył B. jednego z nich między drzewami i w samoobronie wystrzelił kładąc przeciwnika na miejscu trupem. Zabity jest chałupnik Kulczyk z Gacna”.

27 maja 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie Marii Janta-Połczyńskiej z Wysokiej, która z powodu wyjścia za mąż dotychczasowej pokojowej, poszukiwała osoby umiejącej dobrze sprzątać, prać, prasować i cerować. Osoba zainteresowana pracą w majątku ziemskim miała nadesłać kopie świadectw, wraz z wiekiem i pensją, którą chciałaby zarabiać.

29 maja 1919 r. za pomocą „Pielgrzyma” Leon Kowalski z Tucholi poszukiwał dobrze wychowanego ucznia piekarskiego. W tym samym czasopiśmie ukazało się ogłoszenie Spółki Ziemskiej w Tucholi, która oferowała do sprzedaży za kwotę 75 tys. marek „interes kolonialny od lat istniejący z restauracją z salą i zajazdem w dużej wsi kościelnej w powiecie chojnickim”. Z kolei R. Tywuschik z Rudzkich Młynów (Rudamühle p. Tuchel) oferował za 22 tys. marek 54 morgi ziemi i 6 mórg łąki wraz z inwentarzem w okolicach Starej Kiszewy oraz 65 mórg pszennej ziemi, 5 mórg łąki wraz z budynkami we wsi położnej w okolicach Tucholi.


cz. XVII

Koniec Wielkiej Wojny!

W sobotę 28 czerwca 1919 r. o godzinie 15:00 w Wersalu nastąpiło podpisanie traktatu pokojowego kończącego I wojnę światową. Tak to wydarzenie relacjonował „Pielgrzym”: „A więc nareszcie stało się to, czego ludzkość cała z głębi duszy pragnęła. Straszliwa wojna światowa, która pociągnęła za sobą tyle ofiar w krwi i mieniu, została ostatecznie zakończona przez urzędowe podpisanie układu pokojowego [...]. Podpisanie nastąpiło właśnie w pięcioletnią rocznicę zamordowania austriackiego następcy tronu i jego żony. […] Gdy już wszyscy delegaci państw czwór porozumienia i krajów zaprzyjaźnionych siedzieli na wych miejscach, wprowadzono do sali delegatów niemieckich Müllera i Bella i zaprowadzono ich na przeznaczone dla nich miejsca. Przewodniczący konferencji pokojowej Clemenceau powstał i oświadczył: Po przyjęciu przez Niemców warunków państw sprzymierzonych i zaprzyjaźnionych, wzywam pełnomocników niemieckich do podpisania dokumentu pokojowego. Podpisanie pokoju oznacza lojalne wypełnienie warunków”. O godzinie 15:12 traktat podpisali reprezentanci Niemiec, później swe podpisy złożyli przedstawiciele państw sprzymierzonych i zaprzyjaźnionych. Około godz. 16:00 przewodniczący konferencji pokojowej zamknął posiedzenie i oświadczył, że pokój został zawarty.

fot. zdjęcie fragmentu Traktatu Wersalskiego ze zbiorów MBP w Tucholi; Dziennik Ustaw nr 35 z 26 kwietnia 1920 r.

Przedstawicielami Rzeczypospolitej Polskiej, którzy podpisali ten historyczny dokument byli Ignacy Jan Paderewski oraz Roman Dmowski. Sejm ratyfikował i zatwierdził go 31 lipca 1919 r. Dnia 1 września 1919 r. ustawę podpisał Naczelnik Państwa. Złożony przez Józefa Piłsudskiego podpis poprzedziły słowa: „W myśl Ustawy sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 31 lipca r. 1919, zaznajomiwszy się z postanowieniami niniejszego Traktatu i rozważywszy je, Traktat ten i Protokuł za słuszne uznaliśmy i uznajemy, oświadczamy, ze zostały przyjęte, ratyfikowane i potwierdzone i przyrzekamy stosować je ściśle”.

W części II traktatu pokojowego szczegółowo zostały opisane granice Niemiec z sąsiadami. Do ich wytyczenie, w ciągu 15 dni od uprawomocnieniu sie traktatu, miała zostać powołana specjalna 7-osobowa międzynarodowa komisja, w jej skład miał wejść jeden przedstawiciel Polski i jeden Niemiec. Traktat Wersalski oddawał Polsce Poznańskie oraz większą część Prus Królewskich. Zgodnie z jego postanowieniami utworzone zostało Wolne Miasto Gdańsk. Odnośnie przynależności państwowej Warmii, Mazur i Górnego Śląska miały zadecydować plebiscyty. W sprawach finansowych postanowienia traktatu nie przyznawały Polsce niemieckich odszkodowań, wręcz przeciwnie, to Polska miała zapłacić za przejęty majątek państwowy w zaborze pruskim oraz uregulować proporcjonalną do wielkości zajętych ziem część przedwojennego zadłużenia Niemiec, co stanowiło około 2,5 mld marek niemieckich.

Na pierwszej stronie „Pielgrzyma” tak podsumowano to historyczne wydarzenie: „Cały świat odetchnął. Ostateczny koniec wojny. Daj Boże, ażeby wojna nigdy już ludzkości nie trapiła. Dla nas po tyloletniej niewoli zaświtała wreszcie jutrzenka wolności. Zagwarantowano nam wolność i swobodę; nie dano nam wprawdzie Polski takiej, jakiej wszyscy z głębi serca pragnęliśmy i do jakiej mamy prawo historycznie, lecz bądź co bądź Polska będzie państwem wolnem, wielkiem i potężnem i stanie w szeregu pierwszych państw świata. Pokażmy, że na nią w pełni zasłużyliśmy”.

Jak wielkie było to wydarzenie, niech świadczy chociażby fakt, że w dobudowanej w 1928 r. do kościoła w Dąbrówce murowanej wieży znajdują się inskrypcje dziękczynne. Na jednej z nich wykonanej na zlecenie Leona Janty-Połczyńskiego w 1929 r., czyli w 10 rocznicę zakończenia wielkiej wojny. Na samej górze wokół herbu Bończa widnieje napis „ZA OJCÓW WZOREM”. Szczególną uwagę należy zwrócić na napis odnoszący się do niepodległej Polski, który brzmi: „ta co NIE ZGINĘŁA – powstała z WASZEJ krwi.” O tym, że jest to hołd oddany przez Leona Jantę-Połczyńskiego wszystkim tym, którzy oddali swoje życie w I wojnie światowej, świadczy napis „PAMIĄTKA WIELKIEJ WOJNY” i dwie daty 1914 i 1919, pomiędzy, którymi jest data dzienna 28.6 – zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie i podpisanie traktatu wersalskiego w Paryżu.

1 czerwca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie doktora medycyny Stanisława Zawackiego – lekarza praktyki, chirurga i akuszera. Przyjmował on pacjentów w Śliwicach – codziennie w godz. 8.00-11.00 i 15.00-16.00 oraz w niedzielę 8.30-12.00. W tym samym numerze Leon Kowalski poszukiwał ucznia piekarskiego „z dobrem wychowaniem”

3 czerwca 1919 r. Władysław Karwasz z Suchej oferował na sprzedaż „resztówkę gospodarstwa położoną we wsi, składającą się z 4 mórg ogrodu dochodzącego do jeziora, domu mieszkalnego, 2 chlewów i stodoły z drzewa. Szosa w miejscu. Do stacji kolejowej 2 i pół klm. Cena kupna podług ugody mam zamiar natychmiast sprzedać”. W tym samy numerze ukazało się ogłoszenie tucholskiej spółki „Kupiec”, która pilnie poszukiwała „zdolnej kasjerki”. Osoby zainteresowane musiały przedstawić kopie świadectw wraz z fotografią.

8 czerwca 1919 r. w lokalu Domachowskiego w Lubiewie odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego.

11 czerwca 1919 r. w Tucholi rozpoczął się kurs preparandy. Powiatowa rada Ludowa w Tucholi prosiła wszystkich, którzy zdali egzaminy, aby stawili się tego dnia na pierwszych zajęciach.

15 czerwca 1919 r. na sali p. Łyczywka odbył się wiec przed wyborami do dozoru i reprezentacji kościelnej.

15 czerwca 1919 r. Towarzystwo Ludowe w Lubiewie zorganizowało „wieczorek”, którego program według zapewnień organizatorów był „wielce urozmaicony”.

19 czerwca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” Sabinasch ze Śliwic oferował przesłanie pocztą za 5 marek receptury wraz z próbką na „mączkę do prasowania”, ponadto gwarantował, że jego towar jest przedwojenny.

21 czerwca 1919 r. o godz. 16 rozpoczęło się czwarte posiedzenie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięło w nim udział 5 członków magistratu (Lutze, Heppner, Schmelter, Begach, Dräger) oraz 11 radnych (Ponath, Selbiger, Robakowski, Schilling, Lammeck, Szpitter, Ossowski, Rzendkowski, Emil Weinert, Daczko, Janietz). Radni zatwierdzili protokół z ostatniego zebrania, które odbyło się 14 kwietnia 1919 r. Podjęto uchwały, m.in. w sprawie sprawdzenia stanu kasy miejskiej przez księgowego Karla Sokołowskiego, rekompensaty dla sługi kościelnego Schulza za montaż zegara wieżowego, udzielenia rekompensaty za renowację roweru funkcjonariuszy policji, wybrukowania ulicy Spichlerznej, mianowania naczelnika domu dla ubogich, którym został Koliwer. Zebranie zakończono o godz. 20.30.

24 czerwca 1919 r. „Pielgrzym” donosił: „Komisarjat Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu mianował p. dr. Karasiewicza z Tucholi prezydentem polskiej komisji kolonizacyjnej. P. dr. Karasiewicz już wyjechał do Poznania celem objęcia tego urzędu. Oczywista, ze przed podpisaniem pokoju przez Niemców p. dr. K. do Tucholi wrócić nie może”.

24 czerwca 1919 r. o godz. 16 rozpoczęło się piąte posiedzenie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięło w nim udział 6 członków magistratu (Lutze, Heppner, Schmelter, Begach, Max Fabian, Dräger) oraz 11 radnych (Ponath, Robakowski, Selbiger, Szpitter, Emil Weinert, Daczko, Lammeck, Klutke, Janietz, Rzendkowski, Ossowski). Radni podjęli decyzję w sprawie zaliczek na poczet potrąceń z wynagrodzenia. W związku z koniecznością rada miejska zdecydowała, aby korporacje miejskie wypłaciły urzędnikom i pracownikom miejskim przedpłatę pensji, z wyjątkiem burmistrza, za okres od  1 lipca do  3 listopada 1919 r., a pracownikom pomocniczym za okres od 1 lipca do 31 sierpnia 1919 r. W przypadku, gdyby ci pracownicy przeszli wcześniej na emeryturę, zostali zobowiązani do spłaty wypłaconej nadwyżki do kasy miasta.

25 czerwca 1919 r. na plebance w Gostycynie odbyła się sprzedaż przez licytację żywego i martwego inwentarza. Tego samego dnia spłonęła zagroda sługi gminnego Donarskiego. Jak zaznaczono w prasie „budynki były bardzo nisko, a domowizna wcale niezabezpieczona.” Korespondenci spodziewali się, że „majętna gmina przyjdzie biednemu a bardzo zacnemu pogorzelcowi jak najrychlej z pomocą przez składkę miejscową”.


cz. XVIII

W związku z podpisaniem traktatu wersalskiego na łamach pomorskiej prasy ukazała się odezwa Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej – mandatariusza rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Podpisali ją ks. Stanisław Adamski, Władysław Seyda, Stefan Łaszewski, Józef Rymer, Wojciech Korfanty, Adam Poszwiński. Odezwę zatytułowano: „Do naszych współobywateli narodowości niemieckiej!”. Wzywali w niej „współobywateli niemieckich w tych częściach Prus Zachodnich, Poznańskiego i Śląska, które do Rzeczypospolitej Polskiej się przyłączają, aby zastosowali się do położenia i warunki pokoju tak lojalnie wypełnili, jak je wypełnia rząd polski i ludność”. Ponadto zaznaczono, że „interes kraju i interes każdego poszczególnego obywatela wymaga obecnie nieodzownie, aby przejście w nowe stosunki odbyło się bez gwałtów, bez rozlewu krwi i bez zniszczenia mienia i dobytku”, wszelkie odstępstwa od tych zasad miały być surowo karane. Podkreślono, że „pokojowo nastawieni współobywatele narodowości niemieckiej”, akceptujący nowe stosunki „nie potrzebują się niczego dla przyszłości swojej obawiać”. Zagwarantowano im „zgodnie z wolnościowemi tradycjami [Rzeczypospolitej Polskiej]” równouprawnienie, możliwość pielęgnowania języka ojczystego i wartości narodowych oraz pełną ochronę własności. Jak zaznaczono „o stanowisku w życiu państwowym i wymiarze praw obywatelskich nie decyduje ni wiara, ni język ojczysty, lecz wyłącznie dzielność osobista”. Poproszono osoby zajmujące stanowiska w administracji cywilnej, aby wytrwały na swych stanowiskach i zapewniono je, że będą zatrudnione – w miarę możliwości – w służbie państwowej. Niemcom, którzy wybiorą opcję niemiecką, zapewniono swobodę przemieszczania wraz z własnym dobytkiem oraz sprzedaż dotychczasowego majątku. Żaden z obywateli nie musiał obawiać się ukarania za swoją działalność polityczną. Do niemieckich rad Ludowych zaapelowano, aby wraz z polskimi odpowiednikami zakładały straże ludowe, w celu utrzymania bezpieczeństwa publicznego, po opuszczeniu regiony przez wojska niemieckie. Ostatnie akapity odezwy brzmiały: „ Współobywatele! Po strasznych cierpieniach wojny woła nas Opatrzność Boska do nowej pokojowej pracy dla wspólnego dobra i dla dobra państwa, który ma nam dać w przyszłości obronę i opiekę, Zapomnijmy starych waśni i nienawiści! Jako obywatele państwa, które oparte jest na podstawie prawa, wolności i sprawiedliwości, starajmy się wspólnie wszystkiemi siłami szczęśliwą przyszłość osiągnąć, aby w ten sposób przyczynić się do budowy nowego porządku świata”.

1 lipca 1919 r. swą działalność osadniczą rozpoczęła Komisja Kolonizacyjna, której pracami kierował dr Kazimierz Karasiewicz. W lokalnej prasie pojawiły się ogłoszenia następującej treści „[…] Przystąpiliśmy również do robót przygotowawczych nad parcelacją kilku majątków większych tak, że jeszcze w ciągu tego lata znaczniejsza ilość parcel będzie wystawiona na sprzedaż. Obecnie rozpoczęliśmy przyjmować zgłoszenia reflektantów, chcących nabyć gospodarstwa od Komisji Kolonizacyjnej”. Wszystkie transakcje kupna-sprzedaży gospodarstw wymagały zatwierdzenia Komisji Kolonizacyjnej. W związku z tym na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie dra Karasiewicza „Tuchola w mojej nieobecności zastępuje mnie lek. prakt. p. dr. Prais, który przyjmuje w mojem mieszkaniu”.

5 lipca 1919 r. „Dziennik Bydgoski” informował: o kradzieży, której dokonano w Śliwicach – łupem złodziei padł koń służbowy I szwadronu ochotniczego pułku ułanów nr 6 o wartości 6 tys. marek

5 lipca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie Leonarda Wrzesińskiego, który poszukiwał ucznia na naukę balwierstwa i fryzjerstwa do swojego zakładu przy ulicy Chojnickiej 19.

6 lipca 1919 r. w Lubiewie w sali pana Domachowskiego odbyło się zebranie miejscowego Towarzystwa Ludowego.

10 lipca 1919 r. za pomocą „Pielgrzyma” Aniela Kilińska z Lubiewa, z powodu śmierci męża, chciała sprzedać „rzeźnicki interes składający się z składu z wszelkiem urządzeniem, rzezalni, małego owocowego ogrodu i 5 mórg ziemi z żywym i martwym inwentarzem”.

12 lipca 1919 r. na łamach prasy Zofia Karasiewiczówna, w związku z porządkowaniem księgozbioru biblioteki Towarzystwa Czytelni Ludowych w Tucholi poprosiła o zwrot wypożyczonych książek.

12 lipca 1919 r. w Tucholi założono Towarzystwo Nauczycieli Polaków dla powiatu tucholskiego i świeckiego. Liczyło 14 członków. Zarząd tworzyli: Zieliński – przewodniczący (Wielki Mędromierz), Barański – zastępca przewodniczącego (Koślinka), Adrych – sekretarz (Przyrowa), Barański – skarbnik (Raciąż), Bąkowski – ławnik (Zdroje).

12 lipca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazała się odezwa Naczelnej Rady Ludowej skierowana do Powiatowych Rad Ludowych Prus Królewskich. Napisano w niej: „W celu uroczystego uczczenia dnia powrotu Prus Królewskich na łono ojczyzny ustanawiamy co następuje: Wyznaczony na tę uroczystość dzień będzie dniem święta narodowego. W całej dzielnicy praca w dniu tym ustanie. W każdym powiecie natychmiast utworzy się komitet miejscowy w celu urządzenia obchodów. […] Wszelkie uroczystości urządzane przed datą dnia święta narodowego osłabiłyby świetność jego i są niniejszym wzbronione. Tylko wspólna potężna manifestacja równoczesna może być odbiciem uczuć napełniających dusze Polaków”.

13 lipca 1919 r. w Gostycynie na sali pana Komorowskiego o godz. 16.00 odbyło się zebranie Towarzystwa byłych wojaków, a dwie godziny później miejscowego Kółka Rolniczego.

13 lipca 1919 r. na sali Nürnberg’a  odbyło się zebranie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Śliwicach.

13 lipca 1919 r. na podwórzu Tomasza Porożyńskiego w Lubiewie miejscowe towarzystwo Ludowe urządziło teatr amatorski, który odegrał sztukę „Pałka Madeja”.

W połowie lipca 1919 r. na łamach lokalnej prasy ukazało się sprawozdanie Towarzystwa Ziemianek z powiatu tucholskiego, które 8 grudnia 1918 r. otworzyło kuchnie przy klasztorze Sióstr Elżbietanek. Wynika z niego, że dziennie wydawano średnio 70 obiadów. Do 1 czerwca 1919 r. wydano 11622 posiłki. Kuchnia cieszyła się dużym powodzeniem, dzięki ofiarności członków towarzystwa, którzy dostarczali żywność dobrej jakości. Zarząd Towarzystw ziemianek skierował szczególne podziękowania dla przełożonej tucholskich zakonnic, która „umiejętnie potrawy przyrządzała i rozdzielała”.

17 lipca 1919 r. na łamach „Dziennika Bydgoskiego” opisano sytuację do jakiej doszło w Pruszczu. Wydarzenie to miało być dowodem, że Niemcy wyposażyli budynki urzędowe w karabiny maszynowe przeciwko Polakom, a nie jak to przedstawiali bolszewikom. Otóż urzędnicy kolejowi na stacji Pruszcz-Bagienica w jednej z szop „majstrowali przy owym karabinie”. Gdy podszedł do nich syn siodlarza Szymańskiego, aby sprawdzić co robią, padł strzał, który ranił go w rękę. Wydarzenie to dało pole do domysłów: „teraz nastała wrzawa boć urzędnicy ciągle powiadają, że karabinów nie mają, chociaż się we dnie w Bagienicy niemi w strzelaniu ćwiczą. […] teraz wszyscy wiemy, ze karabiny maszynowe są w niemałej ilości, a nawet w wieży wodociągowej, jako najwyższym miejscu znajdować się mają”. W dalszej części sprawozdania reporter zastanawiał się: „czy przy przejęciu rządów owe karabiny nowej władzy wydane będą lub przedtem znikną?” Według relacji dwa tygodnie wcześniej na stacji miało być około 70 wagonów osobowych i towarowych. Wszystkie z nich odstawiono do Niemiec.

17 lipca 1919 r. St. Janeczkowski z Tucholi na łamach „Pielgrzyma” oferował kawę paloną w cenie 16 marek za funt, którą wysyłał zainteresowanym klientom. Z kolei P. Wallerand ze Śliwic oferował „wino węgierskie wytrawne, austrjackie słodkie, reńskie, czerwone i szampan” oraz „cygara 70-130 fenningów sztuka, czysty tytoń do palenia cienko i grubo rżnięty funt 15 marek”, które wysyłał za zaliczką.

17 lipca 1919 r. zarząd powiatowej Rady Ludowej w Tucholi wydał odezwę do mieszkańców Borów Tucholskich. Ostrzegano w niej rodaków przed kupnem od leśników „sprzętu siana i zboża na  pniu”, którzy opuszczają swe posady w obawie przed przyszłymi rządami polskimi. Otóż przedmiot transakcji należał do przyszłego roku obrachunkowego i nie podlegał w ogóle sprzedaży, co gorsza kupujący musiałby wszystko zwrócić. W odezwie podkreślono, że ludzie niesumienni, którzy „zaopatrują się na drodze nieprawnej w drzewo opałowe i budulcowe […] nie okradają fiskalnych borów pruskich, lecz skarb polski okradają”. Według zapewnień władze polskie po objęciu rządów miały dochodzić, czy dana osoba legalnie nabyła drewno, w przeciwnym wypadku prokuratorzy mieli ich traktować jako złodziei i oszustów.

20 lipca 1919 r. Towarzystwo Młodzieży Katolickiej w Suchej urządziło wieczorek połączony z teatrem amatorskim. Program był następujący: „1. Zaczarowany młyn, 2. Złoty zegarek, 3. Zabawmy się w szkołę, 4. Strzeżcie się pijaństwa, 5. Dzieci i Anioł, 6. Pantomina, 7. Deklamacje. Następnie taniec”.

22 lipca 1919 r. za pośrednictwem „Pielgrzyma” mistrz szewski Teodor Markowski poszukiwał czeladnika na staż i ucznia do pracy.

27 lipca 1919 r. Towarzystwo Ludowe w Lubiewie urządziło na sali pana Łyczywka w Bysławiu teatr amatorski. Wystawiono tę samą sztukę co kilkanaście dni prędzej Lubiewie – „Pałka Madeja”.


cz. XIX

1 sierpnia 1919 r. na mocy ustawy o tymczasowej organizacji zarządu byłej dzielnicy pruskiej zostało utworzone Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej z siedzibą w Warszawie. Ustawa weszła w życie 12 sierpnia 1919 r. Rozmowy zmierzające do przekazania uprawnień Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu władzom odrodzonego państwa polskiego toczyły się już od lutego 1919 r., jednakże podpisanie traktatu wersalskiego umożliwiło podjęcie odpowiednich kroków prawnych. Pierwszy artykuł wspomnianej ustawy stanowił, że ziemie, które „stały się nierozerwalną częścią składową Rzeczypospolitej Polskiej, podlegają całkowicie władzy organów centralnych Rzeczypospolitej t.j. Sejmu, Naczelnika Państwa i Ministrów”.

Nowemu ministerstwu podlegały ziemie wchodzące w skład byłego zaboru pruskiego. Został zniesione urzędy Naczelnego Prezesa Prowincji, których kompetencje przejęli wojewodowie. W miejsce zlikwidowanych prowincji i rejencji utworzono dwa nowe województwa: poznańskie obejmujące ziemie Wielkiego Księstwa Poznańskiego oraz pomorskie dla pozostałych ziem byłego zaboru pruskiego. Struktura organizacyjna ministerstwa odzwierciedlała strukturę pozostałych ministerstw.

Pierwszym Ministrem byłej Dzielnicy Pruskiej został Władysław Seyda. W myśl ustawy wchodził on w skład Rady Ministrów i miał pełnię władzy wykonawczej i ustawodawczej. Mógł wydawać – w porozumieniu  z właściwymi ministrami – ustawy i rozporządzenia zmieniające dotychczas obowiązujące przepisy pruskie, aby w ten sposób przystosować prawodawstwo do nowych warunków politycznych. Do czasu przekazania poszczególnych działów administracji pod kierownictwo właściwych ministerstw miał sprawnie zarządzać na podległym mu obszarze i przeprowadzić reorganizację „władz i urzędów b. dzielnicy pruskiej” w sposób zgodny z zasadami obowiązującymi na pozostałym terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Oprócz sprawnego administrowania miał także przejąć władzę z rąk niemieckich oraz przejąć władzę i urzędy od Komisariatu NRL, który został zlikwidowany.

1 sierpnia 1919 r. na mocy ustawy wskrzeszono Order Wojskowy Virtuti Militari (ustanowiony 22 czerwca 1792 r.). Z rewersu krzyża zostały usunięte inicjały królewskie Stanisława Augusta (SARP) a emaliowany herb Pogoni Litewskiej zastąpiono dewizą „Honor i Ojczyzna”. Świętem orderu ustanowiono 3 maja.

5 sierpnia 1919 r. „Dziennik Bydgoski” donosił: „Od pioruna zabita została robotnica Leszczyńska, gdy wracała z dziećmi pogrzebu. Nieszczęśliwie środkiem szosy, dzieci zaś pod drzewami”.

7 sierpnia 1919 r. w „Pielgrzymie” ukazała się notatka o napadzie w Bysławku. Do mieszkania właściciela młyna – Wojciecha Głazika – włamali się uzbrojeni żołnierze rzekomo poszukujący broni. Żona W. Głazika uciekła oknem, a on sam zdążył się ukryć. Natomiast ich syn, parobek oraz służąca zostali zamknięci w sklepie. Szczęśliwie w porę przyszła pomoc, zmuszając napastników do ucieczki.

W tym samym numerze „Pielgrzyma” ukazała się wzmianka zatytułowana „Wieczna mściwość hakatystów”. Owe oburzenie części ludności niemieckiej miało wzbudzać mianowanie dra Kazimierza Karasiewicza prezesem byłej komisji kolonizacyjnej i jego wyjazd do Poznania. Według autora tekstu „hakatyści w Tucholi […] postanowili w mścić się w każdy możliwy sposób na familji” dra Karasiewicza, a w działaniach tych miał pomagać miejscowy oddział Grenzschutzu, którego członkowie nachodzili mieszkanie lekarza pod byle pretekstem. W efekcie 29 lipca 1919 r. doszło do nieudanego zamachu na życie dra Karasiewicza. Tego dnia wieczorem około godziny 23.00 „kilku po cywilnemu ubranych wyrostków, prawdopodobnie z polecenia miejscowej hakaty” wrzuciło „z wielką siłą przez okno do pokoju oświetlonego kamień wielkości głowy człowieka, równocześnie strzelano przez drugie okno. Kamień upadł na szczęście pół kroku za osobą siedzącą przy stole, a kula odbiła się od ścianę”, rozbito także tablicę informacyjną przed wejściem do mieszkania. W lokalu jednak nie było dra Karasiewicza, a zamachowcy kierowali się błędnymi pogłoskami według, których miał on wrócić do Tucholi. Jak zaznaczył autor tekstu „o wprost nadzwyczajnej pewności siebie zbrodniarzy świadczy okoliczność, ze zamachu dokonano o stosunkowo rychłej godzinie, gdy z powodu pogody wielu używało przechadzki po mieście”. Następnego dnia 30 lipca 1919 r. córka dra Karasiewicza – Zofia – została aresztowana w Gniewkowie podczas przekraczania linii demarkacyjnej, pomimo iż miała stosowne zezwolenie. W tym samy miejscu aresztowano także dra Karasiewicza, który na polecenie ministra spraw wewnętrznych w Berlinie jechał służbowo z Poznania do Gdańska. Oboje zostali przewiezieni do Torunia, a stamtąd do Jabłonowa i Brodnicy. W toku postępowania próbowano dowiedzieć się od dra Karasiewicza, kto kilka miesięcy wcześniej, pomógł mu przekroczyć linię demarkacyjną. Dopiero po interwencji gdańskiej komendy wojskowej dr Kazimierz Karasiewicz wraz z córką zostali zwolnieni z aresztu.

fot. Dziennik Bydgoski nr 176 z 2 sierpnia 1919 r.

8 sierpnia 1919 r. około godziny 18:30 wojsko niemieckie wtargnęło do tucholskiej ochronki dla dzieci. Jak napisano w „Dzienniku Bydgoskim”: „rozbili drzwi i zamek do szafy i kompletnie wszystko co tylko było jak wzory, książki, chorągiewki, naklejanki, obrazy i zabawki poniszczyli, podarli wszystkie obrazy i o krzyż nogi obtarli”. Kilka dni wcześniej żołnierze mieli rzucać kamieniami i piaskiem przez drzwi i okna oraz naśmiewać się z uczącej dzieci pacierza przedszkolanki. Wyzywali ją od „polskich świń” i „macior”. Po ataku byli na tyle pewni siebie, że zaczepili przedszkolankę Wandę Mocną. Mieli jej się spytać: „No jak się wam podoba wasza ochronka?” oraz zagrozili, ze może ją spotkać to samo.

9 sierpnia 1919 r. kupiec Górny oraz dr Topoliński, jadąc do Cekcyna, zauważyli leżącego na jednej z tucholskich ulic mężczyznę. Gdy podeszli bliżej okazało się, że leżał w kałuży krwi z przestrzeloną głową. Ofiara, której tożsamości nie można było ustalić, miała 170 cm wzrostu, ubrana była w żółte buty, paskowate spodnie i jasny żakiet. Wykluczono samobójstwo.


cz. XX

Na pierwszej stronie „Dziennika Bydgoskiego” z 12 sierpnia 1919 r. ukazał się artykuł pt. „Nieco o naszym dyletantyźmie”. Wynika z niego, że redakcja czasopisma odebrała bardzo obszerną korespondencję, której wstęp dotyczył wyboru dra Karasiewicza na prezesa komisji kolonizacyjnej. Według autora listu nominacja ta była bardzo niestosowna i według niego należało wybrać bardziej kompetentną osobę na to stanowisko. Jednakże w gazecie nie opublikowano całej treści owego listu.

Jeden z akapitów dotyczył dyletantyzmu w procesie organizacji szkolnictwa w Prusach Zachodnich. Skrytykował wybór nauczyciela Collegium Marianum w Pelplinie – ks. dra Zaremby na przewodniczącego komisji szkolnej w okręgu gdańskim oraz Wandy Szumanówny z Torunia na przewodniczącą komisji szkolnej w okręgu kwidzyńskim. Zaproponował, aby poszukać osób świeckich, „któreby w rzeczowy i umiejętny sposób organizacyą szkolnictwa się zająć mogły”, gdyż jak zauważył „w szeregach naszych ludowych nauczycieli posiadamy dostatecznie ludzi dzielnych i znawców, którzyby około organizacji szkół ludowych i średnich się zakrzątali”. Autor listu stwierdził, że dyletantyzm w powyższym zakresie przełożył się także na sprawy nauczania, a zwłaszcza powierzania nauki w szkołach „w ręce, które żadną miarą się nie nadawają”. Posłużył się przykładem z tucholskiej preparandy, gdzie „wykłada […] pewna panna historyę polską, która poza dobrą wolą i patriotyzmem, ku temu niezbędnych danych nie posiada. Nie powinna bowiem w szkole przygotowawczej dla nauczycieli wykładać jakikolwiekbądź przedmiot osoba, która nie może się wykazać świadectwem zdanego egzaminu i praktyki dłuższej w nauczaniu”. Podsumowując swój krytyczny wywód autor listu stwierdził: „żyjemy teraz pod znakiem gonitwy za urzędami. Każdy, czy lekarz, czy dziedzic majątkowy chciałby być starostą itd. Patrzmy zatem pilnie, aby stosowne i przygotowane osoby zajmowały stanowiska, aby stanowiska nie były dekoracją osób, lecz na odwrót, wtenczas unikniemy nieobliczalnych strat, na jakie improwizowane osoby społeczeństwo nasze i państwo narazićby mogły […]”.

Owy list wywołał spore poruszenie, skoro już w następnym numerze zamieszczono odpowiedź redakcji skierowaną do Tucholi. Oto jej treść: „Fałszywe jest przypuszczenie co do autora korespondencyi. Pochodzi zgoła skądinąd i umieściliśmy ją po dłuższem zastanowieniu – nie tyle na to, aby czyjekolwiek zasługi obniżać i zapał dla sprawy osłabiać […]. Wcale nie zaszkodzi, jeżeli postępować będziemy podług zasady „principiis Obsta”, ażeby się i u nas dyletantyzm zbytnio nie szerzył. Nie na wszystko godziliśmy się, co autor napisał i dla ego np. ustęp o p. dr. Karasiewiczu zupełnie wykreśliliśmy. Resztę w tym celu opublikowaliśmy, aby spowodować wyjaśnienie sprawy i ew. wykazać, ile jest słuszności w tem, co pewne koła twierdzą”.

Wszystkie zarzuty podniesione w korespondencji zostały podważone na łamach „Dziennika Bydgoskiego”, który ukazał się 19 sierpnia 1919 r. Opublikowano wówczas jeden z listów nadesłanych do redakcji, którego autor napisał „u nas za wiele się krytykuje, a za mało rzeczywistej pracy wykonuje”. Najbardziej nas interesujący fragment odnośnie tucholskiej nauczycielki brzmiał następująco: „Posiada ona bądź co bądź niezbędne dane do nauczania historyi, skoro ukończyła wyższy zakład żeński w Kościerzynie i spędziła kilka lat w Krakowie, gdzie w zakładzie Urszulanek wykładał historyę śp. Ł. Rydel. Że ta panna także zdolności pedagogiczne posiada, o tem świadczy pokaźny zastęp młodzieży, który się w latach ucisku i niewoli u niej wykształcił”. Kończąc swój wywód zaznaczył: „Czas nareszcie położyć kres tym bezcelowym i zbyt często bezpodstawnym krzywdzącym krytykom, zniechęcającym tylko osoby chętne i zdatne, nie mogące zawsze wskutek zbiegu okoliczności i piętrzących się trudności należycie okazać zniecierpliwionym widzom skutków swej pracy. Powinniśmy się też nareszcie wyzbyć się tego fałszywego, od wrogów przejętego mniemania, ze tylko patenty, może nawet tylko pruskie otwierają podwoje do urzędów, czy to starostów, burmistrzów lub innych. Każdy czy lekarz czy dziedzic nie tylko może, lecz powinien na czas przejściowy przyjąć urząd odpowiadający wiadomościom nabytym podczas posłowania w sejmiku powiatowym lub w radzie miejskiej lepiej niż fachowcy, którzy tylko do egzaminów niezbędne wiadomości sobie w głowę wbili. Podstawą wszelkiej takiej pracy jest naturalnie: jasna, otwarta głowa, umiejąca się szybko zorientować w nowym zakresie pracy. Precz z krytykomanią!”

7 sierpnia 1919 r. z inicjatywy Jana Stanisławskiego z Wełpina odbył się wiec w Cekcynie, na którym założono oddział Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Sekretarz obwodowy partii - Wojciech Chwiałkowski ze Starogardu wygłosił wykład o znaczeniu ZZP i konieczności zrzeszania się w nim robotników i rzemieślników polskich. Na zakończenie Jan Stanisławski namawiał zebranych, aby „w myśl mówcy pracowali nad oświatą ludu roboczego i polepszeniem swej doli w silnej organizacji” jaką było ZZP.

8 sierpnia 1919 r. w Bysławiu założono Zjednoczenie Zawodowe Polskie robotników rolnych i leśnych na parafię bysławską. W skład zarządu weszli: Julian Ledziński (prezes), Jan Górecki (sekretarz), Józef Kuczkowski (skarbnik), Stanisław Raczkowiak i Jan Warziński (rewizorzy kasy). Zebrania miały odbywać się na sali p. Łyczywka w każdą ostatnią niedzielę miesiąca zaraz po nabożeństwie.

9 sierpnia 1919 r. o godz. 20.00 na sali Komorowskiego w Gostycynie odbył się wiec mający na celu założenie filii Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Podczas spotkania, w którym uczestniczyło 50 osób, przemawiał Wojciech Chwiałkowski ze Starogardu Gdańskiego. Objaśnił on cele i dążenia partii oraz zachęcał robotników do wstępowania w jej szeregi – zapisało się 40 osób. Zarząd nowej filii ZPP tworzyli: prezes – Konrad Rzepka, sekretarz – Leon Reszka, skarbnik – Jan Kutowski.

10 sierpnia 1919 r. w Tucholi o godzinie 16:00 na sali p. Zielińskiego, niegdyś należącej do Libery, odbył się wiec w sprawie założenia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Spotkaniu przewodniczył Patzer – inicjator całego przedsięwzięcia. Wiktor Kulerski z Grudziądza wygłosił wykład o położeniu politycznym, a Wojciech Chwiałkowski ze Starogardu o znaczeniu ZZP i konieczności zrzeszania się w nim robotników i rzemieślników. W dyskusji głos zabierali ks. Alojzy Łaski z Tucholi, W. Kulerski, redaktor „Pielgrzyma” Zawadzki, Gajda oraz Górny  i inni.

10 sierpnia 1919 r. w Lubiewie odbyło się spotkanie, na którym założono filię Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. W tym samym celu o godz. 17.00 odbyło się zebranie w Suchej.

10 sierpnia 1919 r. o godz. 17:00 odbyło się zebranie Kółka Rolniczego w Lubiewie. Ze względu na ważność omawianych spraw zarząd prosił o liczny udział.

fot. Dziennik Bałtycki nr 185 z 13 sierpnia 1919

fot. Dziennik Bałtycki nr 185 z 13 sierpnia 1919

14 sierpnia 1919 r. „Pielgrzym” donosił o napadzie na kościół parafialny w Śliwicach. Złodzieje, których nie zdołano zatrzymać „skradli dwa kielichy oraz różne inne przedmioty”.

17 sierpnia 1919 r. w Tucholi „przy licznym udziale mężczyzn i niewiast z parafii tucholskiej” odbył się wiec podczas, którego założono Polskie Stronnictwo Ludowe. Spotkanie, które trwało dwie i pół godziny, rozpoczął tucholski wikary ks. Alojzy Łaski, który na przewodniczącego zebrania zaproponował Klemensa Rzendkowskiego. Sekretarzem został Leon Welter, ławnikami Gundermannowa, Żmichówna, Nakielski, Krueger, Jastrzębski i Prochowski. Podczas spotkania adwokat Brejski z Gdańska omówił program partii oraz przeczytał jej statut. Do stronnictwa ludowego zapisało się 130 osób. Tymczasowy zarząd tworzyli: K. Rzendkowski (przewodniczący), Krueger (zastępca przewodniczącego), L. Welter (sekretarz), Arczyński (zastępca sekretarza), Górny (skarbnik). Mężami zaufania w poszczególnych wioskach zostali: Marx – Kiełpin, Ossowicki – Bladowo; Bonin – Białowieża, Risop – Rudzki Most, Reding – Nowa Tuchola.

17 sierpnia 1919 r. w Suchej o godz. 18:00 odbyło się zebranie miejscowego Towarzystwa Ludowego oraz „Jedności”. Głównym celem zebrania było sprawozdanie finansowe na cel święta narodowego.

17 sierpnia 1919 r. o godz. 16:00 na sali pana Komorowskiego w Gostycynie odbyło się zebranie miejscowego Towarzystwa Wojaków. Z zamieszczonych w prasie ogłoszeń wynika, że miały być poruszone bardzo ważne sprawy.

17 sierpnia 1919 r. w Legbądzie o godz. 16:00 odbyła się zabawa połączona z koncertem kółka muzycznego z Czerska i niedawno założonej orkiestry legbądzkiej. Wystawiono również sztuki teatralne: „Jasiek sierota” i „Brzytwa swatem”. Inicjatorem wydarzenia było miejscowe Towarzystwo Ludowe. Miejsce rezerwowane kosztowało 4 marki, za pozostałe bilety w zależności od lokalizacji trzeba było zapłacić od 2 do 3 marek. Cała impreza odbyła się z okazji poświecenia i otwarcia nowej parafialnej sali spotkań, która powstała na bazie baraku zakupionego ze zlikwidowanego obozu jenieckiego w Czersku. Tak to wydarzenie wspominał jeden z uczestników: „Przy dźwiękach muzyki chyżo i miło upływał czas […] Udział publiczności był nadzwyczajny. Ze wszystkich stron zjeżdżały się wozy, powozy i powózki. Zwłaszcza Czersk, który do niedawna z Legbądem tworzył jedną parafię, stawił się bardzo licznie”.


cz. XXI

23 sierpnia 1919 r. zarząd Rady Ludowej na powiat tucholski (ks. A. Łaski, K. Rzendkowski, E. Szpitter, F. Nakielski) oraz wydział tejże rady (ks. Strogulski, Spitza oraz Chylewski) wystosowały pismo do Podkomisariatu NRL w Gdańsku. Wynika z niego, że nominacja dra Jana Bartza z Wełpina na komisarycznego starostę powiatu tucholskiego nie spotkała się z aprobatą lokalnego środowiska. Oto fragment pisma: „Wobec tego, że pomimo jednogłośnej uchwały tutejszej Rady Ludowej na powiat tucholski, która na kontrolera dla tutejszego landrata wybrała pana Ossowskiego z Bralewnicy i jako takiego go swego czasu w piśmie swem na ręce pana Łaszewskiego do Berlina wyraźnie podała, nie uznajemy pana Bartza jako naszego przedstawiciela na tutejszej landraturze i oświadczamy energicznie, że z nim pracować tu nie myślimy”. W dalszej części pisma pojawia się prośba o zmianę decyzji i powołanie Józefa Ossowskiego, który był oficjalnym nominatem Rady Ludowej na powiat tucholski. W niektórych artykułach prasowych pisano, że dr J. Bartz miał wątpliwy charakter oraz nie udzielał się narodowo w czasach zaboru.

fot. dr Jan Bartz, zdjęcie ze zbiorów MBP w Tucholi

fot. Józef Ossowski/www.geni.com

fot. Dziennik Bydgoski nr 204 z 4 września 1919 r.

Odpowiedź jaka nadeszła nie pozostawiała złudzeń. Podkomisariat NRL w Gdańsku podkreślił, że „posada komisarza powiatowego nie przesądza późniejszego obsadzenia starostwa, że komisarz powiatowy natychmiast urzędować musi i że nim chwilowo jest dr Bartz”. Pojawiła się także sugestia, że Stefan Łaszewski po porostu nie uwzględnił przedstawionej kandydatury. Poproszono także Radę Ludową na powiat tucholski, aby bez względu na okoliczności zaaprobowała decyzję, która zapadła, gdyż „zmiany ciągłe osób komisarzy powiatowych niekorzystnie działać musza na pracę w powiecie”. Z kolejnego pisma Podkomisariatu NRL w Gdańsku z 27 sierpnia 1919 r. dowiadujemy się jak doszło do powołania dra J. Bartza na komisarza powiatowego na powiat tucholski. Wszystko działo się na zjeździe delegatów Powiatowych Rad Ludowych w Gdańsku, na którym powiat tucholski reprezentowali dr J. Bartz, J. Ossowski i ks. Strogulski. Trzej delegaci otrzymali pismo informujące o zjeździe wraz z poleceniem reprezentowania na nim powiatu tucholskiego od ks. A. Łaskiego. Z pisma wynika, że rozmowę z S. Łaszewskim w sprawie obsadzenia stanowiska komisarza powiatowego przeprowadzał J. Ossowski, który zaproponował kandydatów – dra J. Bartza, J. Gulgowskiego oraz siebie. Spośród tej trójki nominacje rządową otrzymał ten pierwszy. W piśmie zaznaczono również, że do Podkomisariatu NRL w Gdańsku nie dotarły żadne pisma w sprawie wysunięcia kandydatury J. Ossowskiego na komisarza powiatowego. W odpowiedzi z 5 września tucholska Rada Ludowa podkreśliła, że podtrzymuje stanowisko zarządu i wydziału Rady Ludowej na powiat tucholski oraz poprosiła o jak najszybszą zmianę i uwzględnienie kandydatury J. Ossowskiego. Trzy dni później nadeszło pismo z Podkomiaritu NRL w Gdańsku informujące, że dr J. Bartz zrezygnował ze stanowiska. Cel został osiągnięty. O tym jak bardzo przewrotne są koleje losu świadczy pismo Rady Ludowej na powiat tucholski z 23 września z informacją, że J. Ossowski mocno się rozchorował i nie będzie mógł sprawować urzędu komisarza powiatowego. Zapewne już wtedy dawały się jemu we znaki problemy z rakiem żołądka, na którego zmarł w 1921 r. Ostatecznie 26 września Podkomisariat NRL podjął decyzję i „wobec tego, że chwila przejęcia zbliża się szybkim krokiem, że w przełomowych tych czasach powiat tucholski nie może żadną miarą pozostać bez odpowiedniego rządowego polskiego kierownika, że obawiać się należy iż Nacz. Prezes mógłby zwlekać z potwierdzeniem nowego kandydata, a sprawa polska mogłaby przez to ponieść wielkie szkody” pozostawiono na stanowisku komisarza powiatowego dra J. Bartza, który za zgodą tucholskiej Rady Ludowej objął urzędowanie.

24 sierpnia 1919 r.  w Tucholi na sali p. Zielińskiego oraz w Bysławiu na sali p. Łyczywka odbyły się zebrania Zjednoczenia Zawodowego Polskiego.

24 sierpnia 1919 r.  „Dziennik Bydgoski” informował: „Gostycyn (w tucholskiem). Obywatele tutejsi otrzymali mandaty karne, niejeden po kilka tysięcy marek, że nie odstawili odpowiedniej ilości zboża z zeszłorocznego omłotu oraz ponieważ odstawili za małą ilość lub że wcale nie odstawili mleka do własnej spółkowej mleczarni. Paskarstwo oraz żądanie nadmiernych cen kwitnie w najlepsze: za zboże na chleb brano często 100 procent nadwyżki”. O paskarstwie w okolicy, czyli nieuczciwym i nielegalnym handlu przynoszącym zyski ze sprzedaży po zawyżonych cenach towarów, których brakuje na rynku, pisano także w „Dzienniku Bydgoskim” z 28 sierpnia 1919 r.: „Pruszcz (w tucholskiem). Częste napomnienia Rad Ludowych, gazet, aby lud odwieść od paskarstwa, za mało jeszcze skutkują. Tutaj na Krajnie, szacherki z Żydami, paskarstwo kwitną w najlepsze nie tylko w naszej wiosce, ale i w okolicznych jak Dziedzinek, Dzidno, Mąkowarsko. Jakoby szał tych paskarzy opanował. […] Ostrzegamy wszystkich i tych co nie potrzebują a hamstrują, byle zarobić a grubo, i tych co 30 tysięcy i więcej zarobili i tych, co grencszucom sprzedawali i tych, co nie chcą pracować jeno z hamsterki żyją i tych, co jeszcze dziś do Berlina z pakami jeżdżą, nie długo ich publicznie nazwiemy, a gdziekolwiek bądź się wyprowadzą lub okupią, rząd polski ich dosięgnie i zasłużone kary nałoży. Niech ci wszyscy, co coś nadto mają oddadzą z przystępną cenę swym biedniejszym rodakom, a nie żywią naszych wrogów, a tem więcej żydów berlińskich. Niech żaden znany paskarz niełazy starać się o urząd lub posadę, bo nie wolno żyć paskarzom z grosza publicznego na który wszyscy podatkować musza”. Korespondencję z Pruszcza podpisano „Cz.”

Franciszek Rafiński z Mąkowarska na łamach „Dziennika Bydgoskiego”skomentował ten cykl artykułów w takich słowach: „Korespondecye z Pruszcza są interesujące. Będzie to chwalebne, jeżeli korespondent lub korespondentka zdobędą się na tyle osobistej odwagi i rąbka zazdrości, samolubstwa uchyliwszy, poprą swoje wywody dowodami”. Sugestia o braku wystarczających dowodów na paskarstwo w danej okolicy, zbiegała się z licznymi informacjami o tym incydencie a nawet ostrzeżeniami wydawanym przez Powiatowe rady Ludowe.

30 sierpnia 1919 r. na łamach „Dziennika Bydgoskiego” ukazała się notatka, w której opisano działalność polskiej społeczności w Jeleńczu. Napisano w niej, że pomimo wieloletniej germanizacji, „w kościele i poza nim nie wymarł duch polski”. Miały o tym świadczyć liczne składki na dar narodowy i tworzone stowarzyszenia szerzące polską oświatę. Dopełnieniem tych starań byłby polski nauczyciel, ale zabiegi w tym kierunku spełzły na niczym. Namiastką polskości w Jeleńczu w oświacie była polska ochronka założona przez Towarzystwo Polek z Tucholi, dzięki staraniom czynionym przez Teofila Kolasę. Przez kilka tygodni z Tucholi do Jeleńcza przyjeżdżał nauczyciel W. Kałwiński, który uczył młodzież i starszych „śpiewu polskiego i gier narodowych”. To dzięki staraniom T. Kolasy i W. Kałwińskiego podczas zebrania parafialnego, które odbyło się 17 sierpnia 1919 r. zostało założone towarzystwo „Oświata”. Prezesem został Teofil Kolasa, obok niego do zarządu weszli: Jan Lubiński (zastępca prezesa), Paweł Gronczewski (sekretarz), Sawicki (skarbnik), Jeszkówna i Kolasowa (ławniczki).


cz. XXII

7 września 1919 r. w Lubiewie u pana Klóski odbyło się zebranie towarzystwa „Jedność”.

7 września 1919 r. w Tucholi na sali Zielińskiego odbyło się zebranie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego.

7 września 1919 r. w Raciążu na sali pana Prahla odbyło się zebranie w sprawie założenia Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przewodniczącym zebrania został pan Nelke. Program stronnictwa przybliżył zebranym Klemens Rzendkowski z Tucholi, który zachęcał wszystkich do wstępowania w szeregi partii. Po dyskusji, w której głos zabierali panowie Bucholz, Strehlke i Riesop, swój akces do stronnictwa zgłosiły 32 osoby. W skład zarządu weszli Wincenty Kościelski (prezes), Jan Januszewski (zastępca prezesa), Ignacy Żmich (sekretarz), Józef Scheffs (skarbnik).

14 września 1919 r. na sali pana Łyczywka w Bysławiu odbyło się zebranie Towarzystwa Przemysłowców.

14 września 1919 r. odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego na Suchą i okolicę. Członkowie tego towarzystwa zaproszeni przez Roszczyniałę spotkali się w sali pana Höhnego. Tego dnia także w Cekcynie odbyło się zebranie miejscowego towarzystwa Ludowego.

14 września 1919 r. w Grudziądzu odbył się zjazd mający na celu założenie „Związku towarzystw nauczycieli Polaków katolików Województwa Pomorskiego”. W obradach wzięli także reprezentanci powiatu tucholskiego. Związek miał jednoczyć istniejące towarzystwa nauczycielskie, czuwać nad ich jednolitym kierunkiem w zakresie podejmowanych działań oraz zachęcać do pracy społecznej. W skład 15-osobowego zarządu głównego, jako ławnik, wszedł p. Zieliński z Tucholi.

17 września 1919 r. na łamach „Dziennika Bydgoskiego” opublikowano odezwę Komitetu Polskiego Czerwonego Krzyża w Tucholi. Poinformowano w niej o powstaniu kilka tygodni wcześniej nowej organizacji w mieście. PCK w Tucholi miał urządzić, przed przybyciem polskich żołnierzy, lazarety wojskowe. W związku z tym na początku października miał odbyć się kurs teoretyczno-praktyczny dla pielęgniarek, który miał prowadzić dr Prais. Osoby chętne mogły zgłaszać się do p. Gundermannowej oraz doktorowej Drzycimskiej. Komitet poprosił także o wsparcie finansowe PCK „hojnymi datkami”. Wpłaty przyjmowała skarbniczka p. Knittrowa oraz doktorowa Karasiewiczowa.

21 września 1919 r. na sali p. Zielińskiego odbyło się zebranie informacyjne. Podczas niego omówiono ówczesne położenie polityczne, a Powiatowa Rada Ludowa zdała sprawozdanie z dotychczasowej działalności, zatwierdzono również nowych członków rady.

21 września 1919 r. po niedzielnym nabożeństwie na sali p. Komorowskiego w Gostycynie odbyło się zebranie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego.

28 września 1919 r. w Cekcynie odbyło się zebranie Polskiego Stronnictwa Ludowego.

28 września 1919 r. w Gostycynie na sali p. Komorowskiego odbył się wiec, na którym swą działalność wznowiło Towarzystwo Ludowe.

29 września 1919 r. w kościele w Bysławiu odbył się ślub Marii Porazińskiej z Franciszkiem Rydzkowskim. Podczas przyjęcia weselnego wśród gości przeprowadzono zbiórkę na rzecz Górnoślązaków – zebrano 35 marek.


cz. XXIII

5 października 1919 r. o godz. 17:00 w Lubiewie odbyło się zebranie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Tego samego dnia odbyło się także zebranie ZZP w Gostycynie

9 października 1919 r. „Dziennik Bydgoski” informował o czynnej napaści cywila na posterunkowego, do jakiej doszło w Mędromierzu. Napastnik został zastrzelony.

12 października 1919 r. Grenzschutz urządził w Śliwicach festyn sportowy. Jak donosił „Pielgrzym”, popołudniowa impreza przyciągnęła wielu Polaków, którzy zamiast po kościele wrócić do domu, podziwiali niemieckich ułanów. Według reportera, Polacy wzięli także udział w wieczornej zabawie, wśród nich był śliwicki nauczyciel ze swymi córkami, które zaintonowały niemiecki hymn. Oburzenie reportera wzbudził fakt, iż na polskich zabawach „nie widać nikogo z tych Polaków i Polek” oraz to, że „przy odśpiewaniu Deutschland über alles wszyscy Polacy wstali i z całej piersi wtórowali”. Sprawozdawca uznał, że „Polacy sami hańbą swoją godność narodową i plamią sztandar narodowy”, gdyż polskie dzieci uczą się pacierza po niemiecku, a ludność nie starała się o większą ilość godzin nauczania w języku polskim. Zmianę panującej sytuacji reporter upatrywał tylko we wkroczeniu na te tereny wojsk polskich.

12 października 1919 r. na sali p. Chmary w Cekcynie odbyło się zebranie miejscowego Towarzystwa Ludowego.

17 października 1919 r. dr Leon Janta-Połczyński został mianowany podsekretarzem stanu w Ministerstwie byłej Dzielnicy Pruskiej

18 października 1919 r. „Pielgrzym” donosił: „W Małym Mędromierzu urządzili sobie posiedziciele i to jeszcze w sobotę zabawę z muzyką, wykluczając z niej robotników, którzy zresztą przedtem już niejedną zabawę z tańcami sobie urządzali. Lecz teraz oburzeni mścili się w niewłaściwy sposób, hałasując po ulicy, odsuwając firanki od zasłoniętych okien, rzucając błotem, kamieniami, itp.” Uczestnicy zabawy wezwali Grenzschutz, który poszukiwał winowajców, a w trakcie jednej z interwencji zastrzelił niewinnego człowieka. W tym samym numerze przywołano jeszcze jedno przykre zdarzenie, tym razem z Wielkiego Mędromierza, gdzie ktoś podpalił stodołę oberżysty Starzyńskiego. Pożar zagrażał połowie wioski. Komentator tych wydarzeń skrytykował bierną postawę miejscowej ludności i brak zaangażowania w sprawy polskich towarzystw. Podsumowując zauważył, że „smutnie to będzie w naszej wolnej Polsce, gdy zupełna naprawa nie nastąpi i to natychmiast”.

19 października 1919 r. w Gostycynie odbyło się zebranie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego.

19 października 1919 r. „Dziennik Bydgoski” informował o zakazie wywozu zboża i gęsi, który został wprowadzony przez Wydział Powiatowy w Tucholi. Podczas obrad tego gremium postanowiono także, aby rendantem kasy powiatowej została osoba umiejąca pisać i czytać po polsku.

19 października 1919 r. w Wielkim Mędromierzu odbyło się zebranie Polskiego Stronnictwa Ludowego. Prezesem wybrano miejscowego kuratusa ks. Piotra Kujawę, jego zastępcą został Franciszek Okonek, a sekretarzem i skarbnikiem organista Zaremba.

19 października 1919 r. na salce parafialnej w Legbądzie wystawiono dwie sztuki teatralne „Zaręczyny w plantacjach” oraz „Walek kosynier”. Po przedstawieniach urządzono zabawę taneczną.

21 października 1919 r. w Śliwicach zamordowano 28-letniego Lorbieckiego. Do morderstwa doszło podczas napadu, którego dokonali miejscowi chłopi. Przyszli oni do Lorbieckiego i grożąc bronią, zażądali pieniędzy. Otrzymali ponad 4 tys. marek. Feralny strzał padł w chwili, gdy jeden z napastników zauważył, jak Lorbiecki próbuje uciec do sąsiadów. Sprawców wyśledził pies policyjny. Jak donosiły „Pielgrzym” i „Dziennik Bydgoski”, było to trzecie zabójstwo w tej okolicy w ciągu niespełna miesiąca.

23 października 1919 r. rozpoczął się kurs dla pielęgniarek Czerwonego Krzyża organizowany przez dra Praisa.

25 października 1919 r. na łamach „Dziennika Bydgoskiego” ukazała się informacja o pewnej uczcie weselnej w pewnej wsi w powiecie tucholskim, która została przerwana śmiercią jednego z gości weselnych. Jak napisano „po wyniesieniu trupa goście jednak zabrali się znów do tańca”.

26 października 1919 r. w Cekcynie na sali p. Chmary odbyło się zebranie Polskiego Stronnictwa Ludowego. Tego samego dnia odbyło się nadzwyczajne zebranie Towarzystwa Wojaków, podczas którego wybrano nowego sekretarza.

30 października 1919 r. „Pielgrzym” donosił o napadzie, do jakiego doszło na zakład zegarmistrza Korzeniewskiego. Łupem złodziei padły zegarki o wartości 10 tys. marek. Z pomocą przyszedł pies policyjny Puff z Chojnic, dzięki któremu udało się wykryć kilku sprawców napadu.